O myleniu pojęć. Kapitalizm, przedsiębiorczość, rynek

2015-11-02 08:55

 

Jak pamiętają ci, których eksplodująca żywotność nazywa „złogami” – Polska wprowadziła się do Europy (przynajmniej tak to sobie wyobrażamy) w formule „kapitalizmu szczękowego”. Mam niemal pewność, że można o tym mówić używając słów „grzech pierworodny”, a to dlatego, że poprzez wyobrażenia łóżka polowego zastawionego mydłem i powidłem, blaszanego straganu zwanego „szczękami”, handlowców stojących w ruchliwych miejscach oferujących rozmaite towary wywieszone na rękach – wbijamy sobie do głów i przyzwyczajeń, że to jest właśnie kapitalizm. I odtąd błądzimy w trudzie i znoju, nie znając ani końca, ani nawet tego co za zakrętem.

Pojęcie „kapitał” – potocznie kojarzone z majątkiem produkcyjnym lub z gotówką w rozmiarze godnym „obrotu” i „inwestycji” – oznacza w rzeczywistości TYTUŁ DO DOCHODU. Takim tytułem jest najczęściej punkt w umowie, w której ktoś włada jakimś czynnikiem wytwórczym lub czymkolwiek wartościowym, a ktoś inny chce to coś wykorzystać, użyć dla własnych celów. Z punktu widzenia władającego mamy do czynienia z korzyścią polegającą na samym udostepnieniu potrzebującemu tego, czym tamten nie włada, a chce.

W mojej klasyfikacji rodzajów kapitału (czyli czegoś, czym władamy, a możemy udostępnić komuś innemu), najbardziej oczywisty jest kapitał w postaci osobistych umiejętności, predyspozycji, kwalifikacji – wraz z gotowością ich udostępnienia. Dopiero potem mowa jest o kapitale technicznym (przedmioty-narzędzia, surowce, budynki, gleba, las, woda, inne obiekty), kapitale technologicznym (różnobarwne kompozycje kapitału technicznego i gotowości do pracy), organizacyjny (zawarty w wypracowanych, doskonalonych procedurach, algorytmach, normach, standardach), finansowy (dający możliwość „płynnego doproszenia” do technologicznego kompletu czegoś, czego brakuje), polityczny (związany z alokacją, konkretnym umiejscowieniem w przestrzeni życiowej i społecznej rozmaitych zasobów kapitałowych).

W tej klasyfikacji nadal podstawą wszelkich procesów gospodarczych jest to, co brzydko nazywa się „siłą roboczą” albo „kapitałem ludzkim”, a w teoriach – zatrudnieniem. Podstawą – to mało powiedziane: wszak wszelkie procesy gospodarcze nie są uruchamiane dla zabawy czy dla „niczego”, tylko dla zaspokojenia ludzkich potrzeb, pojmowanych indywidualnie-jednostkowo, ale liczonych statystycznie, masowo, agregacyjnie. Gospodarka nie napędzana ludzkimi potrzebami – przestaje być gospodarką, staje się grą, czymś tak abstrakcyjnym, że nieludzkim, odessanym z człowieczeństwa.

Człowiek – w pojedynkę, zespołowo lub zbiorowo – angażuje się gospodarczo w dwóch formułach:

1.       Naturalna żywotność ekonomiczna (NEV, od natural economic vitality) – to odziedziczona od flory i fauny niezbywalna chęć trwania własnego (nie mylić z trwaniem prokreacyjnym, kiedy osobnik umiera, ale poprzez przekazanie genów trwa symbolicznie): w tej formule ujawnia się ludzka zapobiegliwość, skłonność do „powstawania z popiołów”, ustawiczne poszukiwanie dochodu bezpośredniego lub dającego się łatwo przetworzyć-zamienić na bezpośredni;

2.       Przedsiębiorczość (PP) – to zakorzeniona środowiskowo gotowość brania na własną odpowiedzialność, na własne ryzyko – zaspokojenia części potrzeb środowiska: część ludzi ma w sobie tę skłonność, że nie zachowuje się egoistycznie, tylko swoje przygotowanie do zdobywania dochodu oferuje środowisku, oczekując najczęściej rekompensaty, ale to już nie jest egoizm (inaczej mielibyśmy do czynienia z filantropią lub charity);

Zarówno NEV, jak też PP realizują się poprzez zaangażowanie kapitału, ale ich działania i związane z tym społeczne normy nie mają nic wspólnego z kapitalizmem. Dopiero kiedy wspomniana „rekompensata” staje się celem głównym, motywem podejmowania działań gospodarczych – mamy do czynienia z postawą kapitalistyczną.

Ale nawet wtedy mówimy zaledwie o postawie, a nie o kapitalizmie rozumianym jako ustrój-system. Ten pojawia się, kiedy upowszechnia się w społeczności Komercjalizm. Komercjalizm – w największym skrócie – to skłonność do przeliczania wszystkiego na jakiś ekwiwalent, na przykład pieniężny: towary, usługi, godność, dokumenty, posady, ziemia, wody – cokolwiek przyjdzie do głowy – jest wyceniane. Chodzi o skłonność uspołecznioną, a nie czyjeś indywidualne czy lokalne natręctwa.

Dopiero teraz przedsiębiorczość ma pole do kapitalistycznego rozwoju. Organizuje się w rozmaite biznesy, trwałe (podmiotowość, marka, ekipa) lub zadaniowe (zlecenia). Coraz większa ilość przedsiębiorców porzuca kreatywne wytwarzanie dóbr, wartości i możliwości – a skupia się na obrocie rozmaitymi formami kapitału (praca, techniczny, technologiczny, organizacyjny, finansowy, polityczny). Rzadko kiedy jest to zaangażowanie w realną kreatywność (tworzenie nowych jakości, doskonalenie), w przeważającej mierze polega to na manipulacjach „wyceną” komercjalną. Mniej uczenie nazywa się to spekulacją, ale współcześnie słowo to „nie uchodzi”, choć dotyczy „produktów” bankowych i ubezpieczeniowych oraz budżetowo-finansowych, marketingu, akwizycji, reklamy, giełdowych operacji, szantażu w sprawach fuzji, montowania monopoli, na koniec „ściemy” na użytek niezorientowanych kontrahentów, klientów i publiczności.

O ile przedsiębiorczość ma „w genach” rynkowość – o tyle kapitalizm (władcy kapitału) nie umie i nie może powstrzymać się od monopolizowania wszystkiego „pod siebie”. rynkowość – to taki „kod społeczny”, który „przyznaje” każdemu przedsiębiorcy równe prawa do realizacji obranych zadań społecznych lub w zabieganiu o „zlecenia”, niezależnie od wielkości, potęgi, i wielu innych cech rozróżniających. Władcy kapitałów robią wszystko, by zagwarantować sobie „pierwszeństwa” i „przywileje”. Monopol jest przy ich podejściu do biznesu nieuchronny, jest kwestią czasu i okoliczności.

 

*             *             *

Ci, którzy będąc zwykłymi obserwatorami naszej rzeczywistości społecznej, głęboko wierzą (słowo „wiara” jest tu właściwe), że mamy w Polsce gospodarkę rynkową, kapitalistyczną i przyjazną dla przedsiębiorców, zapewniają swoje otoczenie o olbrzymim sukcesie transformacyjnym, na wsparcie swojej wiary przytaczając rozmaite statystyki (poczytaj TUTAJ). Raczej trudno ich będzie przekonać, że sam fakt niesłabnącej ludzkiej żywotności-zapobiegliwości oraz mnożenia się przejawów przedsiębiorczości – to nie jest ani dowód rynkowości, ani kapitalizm, ani zwycięstwo przedsiębiorczości nad tym, co nazwałem Rwactwem Dojutrkowym (skubnij i znikaj).

Polską gospodarczą rządzą liczne w formach i postaciach monopole, mające charakter „towarzyskiej” i „partyjnej” zmowy, a wypracowana w tych monopolach osobliwa „kultura społeczna” przenosi się na tzw. politykę, czyli funkcjonowanie wszechwładnej Nomenklatury.