O melancholii i świniowaniu (recenzja z wkładką o sobie)

2016-10-17 14:52

 

Jestem zwykłą świnią. Lubię tarzać się w politycznych nieczystościach, znajdując upodobanie w wychwytywaniu kąsków pozwalających chrumkać i mlaskać. Może brak mi zdolności awansowego trzymania się koryta, ale błotna skorupa odpadów po politycznej konsumpcji zdobi moją moralna cerę.

Jak ostatni bydlak zakończyłem kolejną wizytę w Krosinie, obok Grzmiącej, niedaleko Szczecinka. Zawsze pozostawiałem po takich wizytach ślady w internecie, bo jest to miejsce warte propagowania, a zarazem pełne ludzi zacnych. Gdzie można w warunkach właściwych, nad rzeczką Parsętą, rozprawiać o zbawianiu świata.

Moja ostatnia świniowatość jest nieco usprawiedliwiona. Otóż wywiozłem stamtąd kolejne dwa tomiki z twórczością Adama Kadmona. Człowieka, który doskonali swoją zdolność pomykania po najważniejszych sensach świata bez potrącania mebli, bez strącania z nich rozmaitych ważnych dla ludzi pamiątek. Ja bym tak nie potrafił, nawet gdybym się poetycko zaangażował. To dlatego jeżdżę do krosińskiego „koryta”, naobcować się z Adamem i Wandą, z ich inteligencko urządzonym starym domem pośród ogrodu, z ich ciepełkiem zamaskowanym codziennymi poszturchiwaniami.

Poezje czyta się powoli. Ja czytam takie rzeczy zakreślając w swoich trzewiach duszystych rozmaite ptolemeuszowskie epicykle i deferenty, bo chłonę poezję niemal zawsze w postaci muzycznej, że wspomnę Miłosza śpiewanego przez Mozilaz Soyką (Otchłań), albo inną śpiewaną przez Geppert (Modlitwa), albo przez Klenczona (Raz na tysiąc nocy), przez Niemena (Pod papugami), Okudżawę (Pieśń gruzińska), Cohena (Pinokio), Adamiak (W górach jest wszystko co kocham albo Nic nie mam), Llacha (L’estaca), Chylińskiego (Jeszcze się tyle stanie albo Ja przed deszczem cię ochronię), Nathalie Cardone (Hasta siempre), Lube (Koń), Mercedes Sosę (Solo le pido a Dios), Harlem (najlepsze wykonanie Kiedy góral umierał), Deth cab for cutie (I will follow you into the dark), Giglioli Cinquetti (Non ho l'età), France Gall (Je suis une poupée de cire), Wysockiego (Piosenka o przyjacielu). Wyliczać? Niemal co dnia próbuje – na swoją miarę i siły – wybrzdąkiwać na gitarze tę poezję. Różną artystycznie, różnie zaangażowaną, różnie pogodną czy mroczną.

Adam mówi o sobie: cichy poeta, czasem eseista. Skromnie jak na kogoś, kto wydał już trzeci tomik (Stygmaty zauroczenia, Holy Island, Kapitel). Skromnie też prosi Opatrzność:

  • „niech czuwa Opatrzność nad każdą sylabą
  • frazą związkiem słów z przesłaniem
  • niech uwierzy we mnie z wzajemnością
  • i błogosławi klimatowi tych wersów
  • a konto”

Rozpostarty jest „mój” Adam życiowo między pogoń za rodzinnością, historię z nutką monarchizmu, społecznikostwo na niwie kultury ludowej, rozważania o sprawach ostatecznych, felietonistykę kąśliwą, Witrynę Poetów prowadzoną w blogosferze. Może to jakaś jego tajemnica, ale uroku tym uniesionym zajęciom przydaje jego codziennych kilka godzin spędzonych hobbystycznie w roli „pana z okienka” wiejskiej agencji Poczty Polskiej. Doprawdy, czuję się jak odkrywca na miarę etnografa-antropologa, kiedy przyglądam się tym ładnym kilku pudom zakleszczonym za kontuarkiem, w nawie sklepu ze wszystkim co oferuje polski przemysł spożywczy społeczności gminnej.

Bo Adam w ten sposób maskuje to, co u niego najważniejsze: ugania się on po świecie i ludziach, wymachując swoim wielkim sercem , gotowym otulić i przyjaciół, i „płeć przeciwną”, i franciszkańskich „braci mniejszych”, i wszelkie żyjące objawy artyzmu ludzkiego.

Otwieram adamowy „Kapitel”na chybił-trafił: znajduję wiersz „Intencja”

  • chcesz
  • powiedzieć
  • kocham
  • powiedz
  • lecz
  • uważaj
  • takie słowa
  • nie trafiają w przebyt bo
  • zbyt dotkliwie sprawą się
  • w personalnym rzeczy porządku
  • nie świeć niedobrym przykładem
  • idź i kochaj godnie
  • głębiej niż
  • padają wibrata miłości
  • jedno za drugim
  • w najcichszym
  • z westchnień do Niebios

Otwieram na chybił-trafił adamową „Świętą wyspę”: znajduję „Na duchu torbiel”

/fragmenty/

  • przecież wciąż jednak
  • żyjemy w zaułkach naszej
  • zmysłowości

  • kultura sobie mamroce
  • każdy świt wybrzydza
  • zmierzch kanonadą kanonów

  • nie płacz
  • nie skowycz nie
  • pomstuj zanim nie ominiesz
  • pułapek erotycznej
  • fantazji z jej popapranym
  • duchem nim go nie
  • skremują

Czytam w tę, czytam wew-tę. Adam mnie wkurza. Bo ja napisałem wierszy niemało, adresowanych do płci właściwej i ku gwiazdom, zgrałem kilkadziesiąt własnych „kompozycji” (układanek), z przebojem bluesowym „Zęba ból” – ale wstydzę się ich, bo są moje. A Adam, jak na złość, nie ma się czego wstydzić. I nie ma takiego zamiaru. Bezczelnie zwraca się do najbliższej gwiazdy (tytułując „Proszę”):

  • wejdź
  • odszukaj drogę do tętnic moich
  • na powrót zapłoń w krwioobiegu
  • nieśmiertelna iskro
  • daj mi proszę na ten czas ogień
  • niech nie żyję dłużej
  • topiącym się lodem pozdrawiam
  • cię Słońce

Poezje adamowe leżą u mnie na wielkim biurku. Jego wielkość mi jest potrzebna, bo – jako inteligent w pierwszym pokoleniu – wciąż czytam, ale nie od deski do deski, tylko biegając między tytułami. Członkowie rodziny wiedzą, że zginą w męczarniach, jeśli spróbują „sprzątać” pootwierane na właściwych stronicach rozmaite „tytuły”.

Teraz będzie o mnie i o mnie, i o tym co moje, i o mnie, i o mnie…

O tym, jak paskudnie używam tego, co Adam z taką pieczołowitością dopieszcza śliniąc ołówek.

O czytaniu znów zatem. Patrzę na książki, które zabałaganiają mi biurko, bo albo są pootwierane (czytam kilka równolegle), albo dopiero co dobiegłem do ich ostatniej strony i jeszcze przytulam, by zapamiętać.

  1. Marguerite Yourcenar – „Kamień filozoficzny”
  2. Krzysztof Łoziński, Piotr Rachtan – „Raport gęgaczy” (gęganie, sporządzone na chybcika)
  3. Artur Śliwiński – „Ekonomia sieci” (o, nowe spojrzenie mojego dawnego szefa)
  4. Czesława Niemyska-Rączaszkowa – „Z rybałtami po Mazowszu” (ładny kawałek staropolszczyzny)
  5. Isaac Bashevis Singer – „Spuścizna” (ładny kawałek żydowszczyzny)
  6. Wieloautor OMS im. F. Lassalle’a – Demokracja-Reaktywacja” (zapiski z debat)
  7. Валерий Смирнов – „Легенды Одессы” (facecje, ale jakie fajne)
  8. Grażyna Woroniecka – „Interakcja symboliczna a hermeneutyczne kategoria przed-rozumienia” (o, tu musiałem się skupić)
  9. А.Г. Дугин – „Ноомахия Войны ума” (koncept jak koncept)
  10. Wieloautor Fridrich Ebert Stiffung – „Europa – kontynent Pojednania?” (wypociny)
  11. Andrzej Lepper – „Czas barbarzyńców” (profetyczne akapity w liczbie bardzo mnogiej)
  12. Katarzyna Kotyńska – „Lwów – o odczytywaniu miasta na nowo” (była we Lwowie, potwierdzam)
  13. Karol de Coster – „Legenda jako też (…) przygody Dyla Sowizdrzała i Jagnuszka Poczciwca” (w przypowieściach jest najwięcej tego, czego nam trzeba)
  14. Roger Scruton – „Spinoza” (konserwatysta o praszczurze)
  15. Stanisław Thugut – „wyznania demokraty” (niemal klasyka dla społeczników)
  16. Jacek Raciborski – „Obywatelstwo w perspektywie socjologicznej” (rzeczywiście, wyrósł na profesora)
  17. Wiesław Gumuła – „Teoria osobliwości społecznych” (świetny koncept obserwatora naocznego)
  18. Aleksander Manterys – Sytuacje społeczne” (gość nie umie sklecić słowa dla człowieka prostego)
  19. P.J. O’Rourke – „Adam Smith - >Bogactwo narodów< - biografia” (inteligentny prześmiewca)
  20. Keith Ward – „Bóg. Przewodnik błądzących” (ateista, próbujący nie błądzić)

Wiem, trudno uwierzyć, że ktoś takie rzeczy trzyma na biurku równocześnie. A to tylko te sprawy, które załatwiam od schyłku wakacji. W tym bałaganie leżą tomiki Adama, obok oparta o gzyms gitara. Na naprawdę tak spędzam dnie, bywa że noce! Piszę równocześnie o Kremlu (na pohybel tym, którzy zamknęli Mateusza P. w areszcie), o metawymiarach ekonomii (na pohybel „inżynierom ekonomii”, nie zauważającym, że jest to nauka społeczna), o „państwach w państwie” (naliczyłem ich 35 i mam ambicję „zmonografować”), o teutońskiej grze o Europę (w roli głównej z Walterem Hallsteinem, prominentnym nazistą, architektem Wielkich Niemiec, a potem Zjednoczonej Europy), piszę „Odę do męczennicy” (nie powiem, w związku z czym, ale podpowiem, że jestem żonaty). Planuję kolejny Akt Strzelisty w sprawie Wykluczenia, używając słowa „inocentes”, oznaczającego niewinność i frajerstwo zarazem.

Cholery można dostać, mózgopląsu, palpitacji poznawczej.

Przerywam więc sobie, dla higieny, przygrywając bluesa „Zęba ból” czy coś podobnego, albo wygrzebując adamowe wersety spod uczonych okładek. Znaczy – odpoczywam, odświeżam się.

Starożytniejsi – by wyrazić co myślą – pisali opasłe tomiska i zdobili je inicjałami oraz inkrustacjami, w których była też jakaś treść równorzędna zawartości kart czy zwojów. Potem pojawił się internet, z jego notkami co najwyżej kilkuset-wyrazowymi. 160 znaków twitterowych – do produkcja pustaków, a instagram i podobne wyczyny obrazkowe – to zejście poniżej człekokształtnych. Na szczęście, Adam jest z tych całkiem niestarożytnych.

W kraju, w którym podstawowym wyzwaniem na portalu społecznościowym jest kwestia, czy Jarek współżyje z kotem, a tematy poważnych manifestacji w obronie rozmaitych egzaltacji idą tym samym tropem po wielkomiejskich i powiatowych alejach – trudno o refleksję ustrojową, tym bardziej filozoficzną. Powiem to krócej: zgłupieć jest łatwo.

Więc – oto dlaczego uważam się za świnię – biorę te wiersze niczym okulary przeciwodblaskowe, niczym śliniaczek, by się do reszty nie upaprać w ojczyźniano-gumnej lepkiej mazi. Nie chciałby Adam, aby jego zgrabne pomykanie po płatkach sensów leżało obok tłustych dzieł nie zawsze przyzwoicie naukowych, nie chciałby, abym go czytał mimochodem, tak jak się ściera pot z czoła. Ale ja się nie krępuję: uświniam się takim wykorzystaniem jego poezji, przełykam ją haustem, jak gorącego ziemniaka – i wracam do swojego błocka, mając znów doładowane baterie. Może Adam zrozumie jakość wybaczająco, że przy całym tym moim świniowaniu odbijam się w jego lustrze: on też próbuje skleić w jedno dzieło paskudną politykę i ludzką wrażliwość:

  • temperament patyny
  • kontra temperament
  • pleśni
  • niech drąc koty z sobą
  • pociesznie zewrą się
  • w trosce doczesnej
  • o przyszłość Historii
  • godnej obelisku
  • na podparcie wciąż jeszcze
  • naszych firmamentów

„W ringu”, dedykowane Wiktorowi Smolowi