O co grane było, o co grane będzie
Przypomnę swoje wyobrażenie co do „tematu wypracowania”: otóż głosowania na administrację lokalną (alias wybory samorządowe) – to gra o budżeciątka lokalne, takież regalia (grunty, obiekty, instalacje) i – przede wszystkim – prawo „zezwoleń” dla biznesu i polityki. Głosowania parlamentarne – to gra o upoważnienia legislacyjne i o regalia (dobro wspólne) o znaczeniu ogólnokrajowym, zaś głosowania „prezydenckie) – to gra o resorty siłowe, dyplomację, imprimatur dla służb. Elekcja do Parlamentu Europejskiego jest „o nic” w tym kontekście, bo to zatwierdzania dla biurokratycznych projektów.
Trwające (właśnie pierwsza tura się zakończyła) głosowania polskie spolaryzowane były na wzór „amerykański”: albo formacja parafialno-patriotyczna, albo formacja euro-biurokratyczna. Zarysował się – jak nigdy dotąd – podział na metropolie i regiony. Metropolie korzystają z beneficjów unijnych, „parafie” wolą lokalnych dysponentów.
PiS obiektywnie nie ma interesu wojować o metropolie: wysiłek wielki, a festiwalu euro-interesów (średni biznes i organizacje „pozarządowe”) nikt już nie wygasi. Zawsze przecież można wygrać parlamentarnie i trzymać w szachu metropolie łaknące euro-dodatków budżetowych.
Co najwyżej czekają nas jakieś prestiżowe zadęcia.
Podstawowe pytanie ustrojowe jest takie: czy PiS będzie kontynuował próbę „poszerzania metropolii” (by do wielkomiejskich euro entuzjastów wmieszać pod-metropolitarnych parafian) – czy raczej przejdzie do „izolowania metropolii niepokornych”. Oba warianty są świętem PiS, choć ten drugi – mniej ryzykownym.
Chwalę sobie zatem mój koncept Osada Obywatelska, który – w przypadku „obwarzanka warszawskiego” – stawia na poziome więzi sołectw i gmin podwarszawskich, w obronie przed arbitralnością Warszawy, która podporządkowuje swoim celom większość racji powiatowo-gminnych.