Nowa baza terroryzmu

2011-10-21 06:59

 

Mam przeczucie, że Libia jest najważniejszym ogniwem – i zarazem pretekstem – gdzie będą doskonalone terroryzmy „odgórne” na pohybel terroryzmom „oddolnym”.  Będzie globalnym laboratorium. Tamta ziemia ma i doświadczenie w tej robocie, i „odpowiednią” markę w opinii światowej.

 

Globalizacja polega między innymi na tym, że cele, interesy i podmioty narodowe czy państwowe stają się drugorzędne, ustępują celom, interesom i podmiotom z obszaru światowego gamblingu. Polega na konsolidacji prerogatyw państwowych z jednej strony, a umiędzynarodowianiu problemów gospodarczych i społecznych – z drugiej strony.

 

Libia to jedyne demokratyczne państwo na świecie – zwykł mówić Muammar al Kaddafi. Przyglądając się formule konstytucyjnej – racja, trudno o ładniejszy kraj rad od dżamahiriji. Trudno też o dzieło dające do myślenia bardziej niż „zielona książeczka”, wskazująca na paradoksy i szydząca ze sprzeczności demokracji uprawianej w Europie. I co z tego, skoro wszystko sprowadzono do terroru?

 

Jak wiadomo, z terrorem mamy do czynienia, jeśli jakaś siła polityczna (mająca choćby minimalną sympatię ludności albo środowiska zdolnego sformułować interesy) dąży do osiągniecia celów politycznych metodami siłowymi innymi niż formalnie, oficjalnie, prawnie, konstytucyjnie przewidziane w miejscu, gdzie owa walka polityczna jest realizowana.

 

Jaśniej: każde państwo (aparat) – ma w zanadrzu prerogatywy i organy, które przejawiają się w stosowaniu siły, użyciu jednostek zbrojnych, aresztowaniach i represjach, stanach nadzwyczajnych, przemocy wobec osób i całych środowisk. Ale kiedy stosuje te prerogatywy niezgodnie z własnymi normami (u siebie albo w innych krajach) – jest państwem terrorystycznym, zaś najlepszym przykładem jest USA (zamachy stanu w obcych krajach, tortury i więzienia zaostrzone lokalizowane poza Ameryką, napaści zbrojne pod pozorem ratowania demokracji, itd., itp.). Rosja, Indie, Pakistan, Chiny, Nawet Europa – to miejsca terroryzmu o zróżnicowanym nasileniu i formule.

 

My zaś jesteśmy skutecznie „nauczeni”, że terrorysta to akurat nawiedzony osobnik antypaństwowy, rozbójnik, straceniec, któremu obce jest dobro „szarego człowieka”, zapatrzony w jakieś swoje wredne cele. Podkreślę zatem: bywają terroryzmy „oddolne” i terroryzmy „odgórne”, a sam terroryzm obok alterglobalizmu i obok wolontaryzmu jest formułą – na kilka najbliższych pokoleń – w jaką zanurza się świat. W swoisty sposób – staje się normą, choć w historycznej skali - przejściową.

 

W Libii rządziła ekipa terrorystyczna. Klasyka: wzniosłe cele, bezwzględny przywódca, cel uświęca środki, szaracy mogą albo kochać, albo ginąć. Zniesiona została ta ekipa przez zdeterminowane grupki straceńców, które uzyskały szybko pomoc logistyczną, sprzętową oraz „parasol” powietrzny. Skąd? Wiadomo! Pomoc ta ma wyraźnie charakter terrorystyczny (oczywiście, z udziałem predatora-dronu!). Zaś ruch opozycyjny, który na początku można było „posądzać” o spontaniczność, teraz jest już ewidentnie alter-kaddafizmem.

 

Naród libijski może cieszyć się wolnością i spokojnie budować demokrację – plecie Baroso o tych, którzy na drodze puczu zakończonego zamordowaniem tyrana (z udziałem lotnictwa zagranicznego) przejęli kraj w zarząd.

 

A prawda jest taka, że Ameryce zależy na ostatecznym rozbiciu Arabii (aby ją zastąpić przy ryglowaniu Azji Środkowej), zaś Europie zależy na skolonizowaniu (oczywiście, demokratycznym) całego basenu Morza Śródziemnego. Oba cele globalne są konkurencyjne, ale można je osiągnąć również w działaniach komplementarnych, dopełniających się. Pytanie, czy jest taka „wola polityczna”. I czy same cele są zbożne w XXI wieku.

 

Jak wieść niesie, Kaddafi , kiedy był pupilem Europy, pasjami okradał naród i gromadził złupione wielomiliardowe kwoty oraz inne skarby w bankach, w krajach „demokratycznych”. M. Siwiec powtarza za kimś, że tylko w ciągu kilku ostatnich miesięcy nie zapłacono Libii rachunków za dostarczaną ropę (korzystając z zamieszania) na 6 mld USD. Ale zamiast to wszystko oddać po prostu nowemu suwerenowi Libii – z tych zagarniętych bogactw wydziela się Libijczykom ochłapy, i to rozliczane pod ścisłą kontrolą bankierów i rządów. Na konkretnych politycznych warunkach.

 

No, to gdzie ta demokracja? Gdzie to wsparcie dla podmiotowości „narodu libijskiego” (zalecam zapoznanie się z genezą powstawania państw arabskich, co rzuci światło na pojęcie „narodu” w świecie arabskim).

 

Tak mimochodem dodam, że kultura (cywilizacja) arabska liczy sobie 3,5-4 tysiące lat i jest niegorsza od europejskiej. Jej matecznikiem jest Półwysep Arabski – podkreślmy. Zatem przed globalnymi apostołami „demokracji” jeszcze wiele jest roboty…

 

I też mimochodem: że największym sojusznikiem terroryzmu światowego jest globalna finansjera…

 

 

 

Kontakty

Publications

baza terroryzmu

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz