Non-politics

2010-09-13 04:48

 

Demokracja – nie wiedzieć czemu – wszystkim kojarzy się z Polityką, tylko nie jakąś nieładną, ale grzeczną i układną. Walka o władzę i sztuka jej sprawowania – się powiada – najlepiej się mają, kiedy są Demokracją właśnie okraszone.

 

Otóż nie jest to prawda, a nawet obok prawdy nie przesiadywało to twierdzenie, któreśmy tak mocno w siebie wpisali, że stało się dla nas oczywiste. Powiadamy: on jest dobrym politykiem, ale demokracji z nim mało. Zdradzając się przy tym z pragnieniem, aby on politykował jeszcze bardziej demokratycznie. Równie dobrze moglibyśmy postulować, aby ON nas bił przez poduszkę, okazując więcej serca dla nas.

 

Najprawdopodobniej wszystko bierze się stąd, że za przejaw demokratyczności uznajemy głosowania i podobne fasadowe wynalazki. A przecież istotą głosowań są siłowe zapasy o to, „czyje będzie na wierzchu”, niemal też co dnia obserwujemy sztuczki, jakie stosują „demokraci”, by wygrać swoje głosowania.

 

Tak jak niedemokratycznym rozwiązaniem siłowym są głosowania (z wyborami włącznie), tak niedemokratycznym wytyczaniem zadań podejmowanych na wspólny rachunek są tzw. konsultacje społeczne. Dostajemy oto jakiś dokument – dobrze jeśli krótki – i mamy jakiś czas, a nawet jakieś miejsce w realu czy internetowe, gdzie możemy się wypowiedzieć na temat tego dokumentu. Możemy mówić o szczęściu, jeśli autorzy dokumentu, zausznicy Władzy (podpowiadacze strategii i taktyki), nie zaczną nas pouczać, że owszem, może i mamy rację, ale… (tu długa lista powodów, dla których nie mamy racji). Konia z rzędem temu, kto uczestnicząc w konsultacjach społecznych odnalazł swoje racje w ostatecznej redakcji.

 

Najśmieszniejszym, a może najbardziej szyderczym przejawem nie-demokratycznej demokracji są tzw. sondaże, dotyczące rozmaitych gorących tematów: popularności osób/kandydatów, atrakcyjności ugrupowań/partii, siły oddziaływania ośrodków władzy, programowo-politycznych pragnień elektoratu, itd., itp. bezczelność tej techniki rozumieją już chyba wszyscy, którzy przychylają się do bon-motu: kto zamawia sondaż, ten w nim uzyskuje sukces. Bo wszelkie sondażownie już dawno rozumieją: wynik badań jest dla publiczności sugestią co do tego jak ma być, a nie odzwierciedleniem tego jak jest.

 

Demokracja i Polityka najprawdopodobniej mają się najlepiej, kiedy się wzajemnie wykluczają. Zwykłem tu podawać przypowieść o tym, że ludzie o temperamencie „naukowym”, kiedy nie mogą dojść do wspólnego zdania w jakiejś sprawie, dają sobie wzajemnie czas na dodatkowe analizy i rozważania, natomiast ludzie o zacięciu „politycznym”, kiedy nie mogą czegoś uzgodnić, pośpiesznie zarządzają rozwiązanie siłowe, np. głosowanie albo socjotechniki czy marketing albo lobbing, a nawet nagonkę.

 

Duch Demokracji – to umiejętność powstrzymania się od tego, by drugiemu narzucać za wszelką cenę to, co sami umyśliliśmy. Wiele już było ustrojów demokratycznymi zwanych, w których cała sztuka sprawowania władzy polegała na skłonieniu innych, by myśleli jak Władza (jej zausznicy, dysponenci) oraz by postępowali wedle porządku zaprowadzonego przez ową Władzę.

 

Najwredniejszy jest w tym sporcie ustrój polityczny zwany liberalizmem, w którym rządzi nie-wiadomo-kto, a w rzeczywistości neo-totalitarni gracze.

 

Piszę o tym, bo media wreszcie od kilku dni zauważyły, że idą wybory samorządowe, a promują to zachętą dla „szarego obywatela”, by rozejrzał się wokół siebie: na kogo by głosował? Jakby rzeczywiście listy wyborcze powstawały w ten sposób.

Kontakty

Publications

Non-politics

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz