Nierazbiericha. Mama tata on pierwszy się zaczyna…
Moja ulubiona przypowiastka charakteryzująca naturę Słowianina ma przymrużone oko: „jeśli coś jest zakazane, to nie wolno, ale kiedy się tego bardzo chce – wtedy można próbować”.
Podpowiadam ten bon-mot obu prokuraturom badającym okoliczności czegokolwiek, a już szczególnie katastrofy wszechczasów.
Komunikacja „psycho-mentalna” między Tupolewem i wieżą opierała się na tym właśnie kanonie. Załoga Tupolewa nie miała podstaw do lądowania i pod względem formalnym nie ma tu nic niejasnego: procedury, algorytmy i instrukcje mówią, że jeśli nie ma zdecydowanego TAK, to znaczy, że NIE. Ekipaż wieży kontrolnej (i jego nieokreśleni mocodawcy) natomiast najwyraźniej „uszanowali” to, że Tupolew zachowuje się w myśl przytoczonej maksymy, czyli będzie próbował, choć nie ma po temu wskazań.
Po szkodzie jesteśmy nieco mądrzejsi: inaczej montujemy dostępne informacje, może logiczniej, stąd umiemy i chcemy winić i osądzać. W tamtych minutach i godzinach rozum pracował inaczej, zwłaszcza że to nie był jeden rozum, jedna dusza, jedno sumienie, jedno serce.