Nieporęczny punkt widzenia

2020-08-20 09:56

 

Lubimy podkreślać swoją odrębność – np. w poglądach – ale tak ostrożnie, żeby nie wyjść na radykała. Więc jeśli widać gołym okiem, że ktoś bredzi albo kradnie – to popadamy w eufemizmy (on nie bredzi, tylko mija się z prawdą, on nie kradnie, tylko mógłby zapytać, zanim weźmie, itd.). Znaczy: daliśmy znać, że wiemy i rozumiemy, ale podkulamy ogon, nie będziemy w tej sprawie szli na całość, tyle co jest – wystarczy by się „zaznaczyć”.

I załóżmy, że jest nas większość: wiemy, rozumiemy, że coś nie gra, ale wystarcza nam, że przebąkniemy, nawet nie wprost. Jakby co – wasza wina, że nie dosłyszeliście. Aż boli, że nas to zadowala, takie pozoranctwo, dupochroniarstwo.

Die Philosophen haben die Welt nur verschieden interpretiert, es kömmt drauf an, sie zu verändern (filozofowie zwykli interpretować rzeczywistość, a idzie o to, by ją zmieniać) – to cytat z Tezy XI o Feuerbachu.

Ja to nazywam nieco inaczej: chcesz dowieść swojej szczerości w tym co myślisz – zrób co możesz, byś jutro nie musiał tego powtarzać, uczyń, by się mieniło. To wymaga fatygi, a przede wszystkim wycofania się z enigmatyczności, niedopowiedzeń, wymaga przekroczenia nurtu i stawienia się – może nawet w pojedynkę – na drugim brzegu, bez mataczenia.

Do rzeczy.

Transformacja gospodarcza, społeczna, ideowa, nie tylko potoczyła się – na przykład w Polsce – w złym kierunku. Przyniosła kolosalne straty w majątku wspólnym, przekazała jego najlepsze kąski w chciwe ręce (w większości zagraniczne), wpędziła miliony w niczym nie zawinioną nędzę, wykluczenia i upośledzenia społeczne, przeniosła do codzienności toksyczne formy współżycia społecznego (np. przestępczość, próchniejące więzi, materialistyczno-chciwe podejście do wszystkiego), wychowała już drugie pokolenie w skrajnej aspołeczności. Uczy rwactwa nie tylko w biznesie (gdzie wyparła zdrową przedsiębiorczość), ale nawet w życiu lokalnych społeczności, nawet pojedynczych rodzin, i sąsiedztw.

Teraz ktoś, kto w swojej małej skali przywraca to, co ze szkodą dla wszystkich kiedyś sponiewierano – staje się bohaterem licznych programów medialnych. Po co nam teraz taka bohaterszczyzna, dlaczego zaczynamy od nowa, dodatku nieudolnie, zamiast być w tych oczywistych sprawach daleko z przodu?

A my wszyscy zachwycamy się narcystycznie sobą, jeśli na kolejnym zebraniu czy podczas „spotkania z ciekawym człowiekiem” oględnie damy wyraz tej oczywistej racji, ale ostrożnie, żeby nie obrzygać.

Mówiło się w czasach „terroru komunistycznego” o tzw. emigracji wewnętrznej, że niby dusimy się w smrodzie ustrojowym, ale wybieramy pielęgnowanie własnego ogródka. Dziś – dwa pokolenia po zmianie ustroju – tak pojmowana emigracja wewnętrzna jest nie tylko kilkukrotnie bardziej „zasiężna”, ale wręcz jest kanonem społecznej „aktywności”: niech się dzieje co chce, moja chata z kraja, chyba że mi osobiście nadepną na mój własny odcisk – wtedy może zaklnę szpetnie.

Postawy, które doprowadziły swego czasu do Października, Grudnia, Czerwca, Sierpnia – dziś uchodzą za przejaw starczego zapamiętania: niech się dziadzio cieszy z emerytury, a nie stuka laską, że mu coś nie gra.

Otóż nie, nie, nie! Moja laska już powoli nabiera kształtu, ale nie będę się na niej wspierał w drodze na cmentarz, tylko będę nią wymachiwał jak zwykłą lagą. Nie wiecie, o co chodzi? To i dobrze.