Nieimperialnie

2010-08-25 14:25

 

 

Czasem jest tak, że wiedzę o kraju pożądanym i zachwycającym zdobywa się tylko w ten sposób, jaki możliwy jest w codziennym, „cielesnym” obcowaniu z jego namacalną wszechobecnością. Nie wiem, ile jest takich krajów, Rosja do nich niewątpliwie należy. Mowa jest o tej Rosji, której „rozumem nie ogarniesz”:

 

Umysłem Rosji nie zrozumiesz,
Arszynem zwykłym jej nie zmierzysz:
Postać szczególną ona ma —
W Ruś można tylko wierzyć
.

 

(z wiersza Fiodora Tiutczewa

"Умом Россию не понять")

 

Ryszard Kapuściński, jeden z Mistrzów reportażu z podróży (obok Tony Halika czy Wojciecha Cejrowskiego albo Davida Livingstone’a, Henryka Arctowskiego, Arkadego Fiedlera) – popełnił kiedyś książkę Imperium.

 

Marna książka. Gniot.

 

Cóż, nawet najlepsi mają prawo do gniota.

 

Rosjanie (w tym między innymi Ruscy) nie żyją w kraju totalitarnym. Nie są też żywiołem samorządnym i świadomym obywatelstwa. To nie ich język, nie ten sposób formułowania myśli. Nie są więc dobrą miarą Rosji owe zachodnie, europejskie „arszyny demokratyczne” (arszyn – jednostka miary, nieco ponad 0,7 metra).

 

Rosjanie żyją swoimi szczególnymi sprawami, rozpostarci między Cara i Bat’kę (duchownego), przycupnięci w głuszy opodal Magistral łączących Metropolie pajęczyną wielkich szlaków. Każdy Rosjanin ma świadomość, jakim pyłkiem jest wobec Potęgi Dziejów,

 

Część z nich pełni role łupieżców, druga, równie liczna – osadników. Zadaniem łupieżców jest zdobywać, odkrywać, zawłaszczać, gnębić, za to zadaniem osadników jest chronić, pielęgnować, uprawiać, upiększać. Bywa, że nosiciele obu ról stają naprzeciw siebie, i wtedy jest lament i bieda, nieszczęścia i „nierazbiericha”. To wtedy Rosjanin odkrywa – wciąż na nowo – że jego światem „carstwuje” (carit) skądś z daleka przemożne Gosudarstwo, którego nijak nie można równać z anglosaskim pojęciem State, co czynią niemal wszyscy przyjezdni.

 

Rosjanie nie są pobożni, ale są bogobojni. Znaczy: żyją w codziennym grzechu, pośród rozmaitych drobnych przewin i większych łajdactw, walają się pośród grzechu i niecnoty, upaprani nimi ze wszystkim, ale raz na jakiś czas znajdują okazję, by się uroczyście ukorzyć przed Wszechmocą, która nieomal Carowi dorównuje. Karmią stranników (wiecznych pielgrzymów wciąż podróżujących między świętymi miejscami), oddają pokłony Starcom (najczęściej byłym strannikom, rozumnym i doświadczonym), odprawiają cerkiewne gusła, jeśli mają po temu sposobność. I biją się w pierś, bo wielką winę swoją znają, choć nie umieją się jej wyrzec.

 

Żywiołem Rosjanina nie jest praca w rozumieniu Adama Smitha czy Karola Marksa, ani też nie jest płynący z niej dochód. Jeśli się coś nadarzy – Rosjanin chętnie bierze, nie pytając czyje to. Ale też równie chętnie się podzieli ostatnim kęsem, ostatnim stakanem gorzałki, czas spędza na rozmyślaniach o tym bożym świecie, jaki on piękny i jakich on cierpień od maluczkich wymaga. Jasne, batogiem można Rosjanina zmusić do nadludzkiego wysiłku, a język rosyjski zna słowo „udarnyj” na określenie zrywu pracowniczego, lepiej jednak jest zorganizować Rosjaninowi system, w którym on będzie trybikiem, nie zawsze sprawnym, więc system musi to uwzględniać w swojej konstrukcji.

 

Taki system musi, musi, musi mieścić w sobie elementy boskiego uwielbienia dla Cara i niereligijnej przemyślności w przetargach z urzędem. Wszystko musi być możliwe do załatwienia „sposobem” – inaczej system jawi się jako „niemożliwy do przeżycia”.

 

I tylko na duszę nie wolno Rosjaninowi nastąpić. Wtedy jest gotów zariezać. A dusza jego jest łagodna i szeroka jak stepy, powolna jak leniwe rzeki, śpiewna jak Matuszka Rosja cała. Bezkresna jak smutek. Poniżać go możesz, byle z umiarem. On do poniżania przywykły jest. Lepiej jednak, byś przedtem okazał mu serdeczność i wiarę w niego, a dopiero kiedy zawiedzie, bo spił się albo nadmiernie zgrzeszył – wtedy przyjmie z pokorą słowa ostre, nawet niesprawiedliwe.

 

Rosjanin lgnie do każdego ze swoim całym sobą, a nieświadomym przybyszom może się zdawać, że on chce jakieś interesy ubić, podejść chytrze, zyskać nic nie robiąc. A to nieprawda jest: Rosjanin kocha ludzi całkiem po chrześcijańsku, brata się więc z nimi zupełnie bezinteresownie, pomoże jeśli jest potrzeba, choć do „czarnych” nie ma przesadnego zaufania, czy to Mongoł, czy on z Kaukazu. Ale bez przesady, po prostu ktoś, kto nie ma jasnej uśmiechniętej twarzy i oczu wesołych – ten musi dłużej do siebie Rosjanina przyzwyczajać.

 

Oszukaj go – wybaczy w duszy, w sercu, ale zapamięta.

 

Nie ma na świecie tak zaradnych ludzi jak Rosjanie. Z niczego zrobią wszystko. Pomysłowy Dobromir czy inny magik komiksowy – mogą się schować, Rosjanin dziennie więcej majster-klepkowych i złoto-rączkowych spraw załatwia, niż oni w całej kreskówce (aha, „multiki”, czyli komiksy uwielbiane są tu niezmiennie od zawsze).

 

Nie masz na świecie narodu ludzi, którzy w każdej sprawie postawią na swoim: masz rację – powiadają – ale… Zgadzam się z tobą, tylko że… Dobra, zrobimy jak chcesz, pod warunkiem… A my, jak pierwsi naiwni, myślimy że to przejaw ich imperialnej buty i mocarstwowej pychy!

 

Przez Rosję nie wolno przejechać koleją odtąd-dotąd, zamieszkać w hotelu na skrzyżowaniu arterii wielkomiejskich, odwiedzić kinoteatr z jakimś wielko-afiszowym spektaklem, zabawić w „Sławiańskim Bazarie”, po czym przebiec przez Ermitaż albo Kreml. Jeśli znasz słowo „głubinka” albo „chutor” wyłącznie z książek albo zza szyb pędzącego pojazdu – to wracaj w to samo miejsce piechotą. Zamieszkaj na kilka dni chociaż, nie pytając o miastowe komforty. Pobiesiaduj „do upada”, do „skoroj wstrieczi pod stołom”. A w Moskwie czy Petersburgu możesz sobie pooglądać „Europa by Russian” i powyszydzać, a może upaść z zachwytu.

 

Aaaaaa, chyba że mówimy o inteligencji! Nie masz na całym świecie takiej inteligencji, jak rosyjska. Po chłopsku gotowej do największych ofiar i poświęceń, z oddaniem życia włącznie, po kupiecku sprzedajnej i fałszywej, światłej i dumnej, a bywa że nędznej w każdym wymiarze. Jedynej warstwy społecznej, która równie gorąco może kochać Cara, jak też zrzucić go z Tronu, ale na pewno się go nie boi tą głubinkową bojaźnią przed nieznanym: carat nie ma przed rosyjską inteligencją tajemnic, nie ukryją się ani jego intrygi, ani zawiłości „filozofii władzy”, ani meandry polityki. Inteligencja carom nie wybaczy jednego: upadku mocarstwa. Jeśli Imperium trwa – car może być hulaką i pijanicą, żonkosiem i lowelasem, okrutnikiem i zbójem. Jeśli Rosja popada w Smutę – carowi mówią: precz. I nie ma takiego knuta, który by wtedy zmusił inteligencję do posłuchu. A chytra-ci ona jest, chytrzejsza niż czynownicy i bojarzy razem wzięci.

 

Inteligent napotkawszy przybysza będzie go poetycko mamić i dramatycznie straszyć, scenicznie rozśmieszać, upijać i wzruszać. Będzie z nim toczyć dysputy i roztaczać przed nim nie spełnione wizje. Będzie prawdziwie przedstawiać nieprawdy, będzie jak z nut kłamać o tym co prawdziwe.

 

I to ona odurza przybyszów, tłumacząc rosyjską siermięgę na pojęcia podręcznikowe z bibliotek europejskich. Opowiadając rosyjską potęgę słowami przyjaznymi i dobrodusznymi.

 

I bywa, że nawet najwięksi podróżnicy dają się podejść. Cóż…

 

 

Kontakty

Publications

Nieimperialnie

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz