Niechcenia pochoinkowe

2013-12-27 12:43

 

Pierwszy tom Pajacyków Polskich gotowy. Notki nie wszystkie wypieszczone, ale sens moich niechceń da się chyba odczytać.

Mieszkam w kraju, w którym najsilniejsze pozycje polityczne, opozycyjne, gospodarcze, medialne, biznesowe, towarzysko-salonowe, artystyczne, naukowe, urzędnicze, sportowe, arbitrażowe, samorządowe – zajmują nie zawsze ludzie, którym ufam i których szanuję. Mam zresztą wrażenie, że oni mnie – i podobnych mi - również nie szanują, o ile w ogóle zauważają, choć akurat tak się składa, że my, nieszanowani, niezauważani – pod przymusem finansujemy tychże, tamtychże, takichże.


 

Starałem się, aby zestaw notek o 50 ludziach godnych miana pajaca (pagliaccio), błazna, arlekina, bufona, guignola, mariole’a, klowna – był w jak najmniejszym stopniu polityczny. Otóż podkreślam to z całą mocą: moje zapatrywania ideowe nie pozwalają patrzeć spokojnie na degrengoladę postaw obywatelsko-samorządnych, na arogancję i sobiepaństwo zwycięzców przepychanek wyborczych, na mega-monopolistyczne praktyki w każdej właściwie dziedzinie życia publicznego, na upadek przedsiębiorczości (biznesowej, społecznikowskiej, artystycznej) i wypieranie jej przez rwactwo dojutrkowe, na rozkwit Zatrzasków Lokalnych betonujących codzienność społeczeństwa, na bezpartyjną strukturę klik, koterii i kamaryl, budujących dla wybrańców Twierdzę Konstytucyjną wrogą szaremu człowiekowi, na niebezpieczną zapaść infrastruktury, w tym tej zwanej ustawowo krytyczną, na nomenklaturowość, kumoterstwo, korupcję – stającymi się nienormalną normą, na tumiwisizm i partykularyzm-prywatę osób, którym pod przymusem płacę za ich niechude apanaże, na zblazowanie elit artystycznych, naukowych, medialnych, gospodarczych, urzędniczych, politycznych.

Ale tylko niektórzy są godni miana pajaca. I w oczywisty sposób godni są kopnięcia w tyłek, tak celnego, by długo nie opadli, zwłaszcza z powrotem na jakiś „stołek” czy posadkę. Większość – to nie pajace, to ludzie „poważni”, w każdym razie poważnie traktujący swoją misję mega-neo-totalitarną, występującą w dokumentach i przekazie w roli Rynku, Demokracji, Wolności, Samorządności, Obywatelstwa i podobnych zawołań, jakże nieprawdziwych, jakże innych niż to co widzę i czego doświadczam!

Co byście powiedzieli o kraju, w którym najwięcej do powiedzenia mają:  niedouczony narcyz jako top-menadżer, minister bstalowujący sobie własną wieś, hierarcha obcego państw dyktujący władzom polskim co maja robić, niezrównoważony moralnie utracjusz i grubianin, lowelas poszukujący przygód matrymonialnych przez internet, zdeklarowany narkoman, stetryczały matuzalem udarnej prywatyzacji, filantropią lukrujący świetnie prosperujący biznes, pachołkowie światowej finansjery, brzydko starzejący się eks-prezydent, wpatrzona w lusterko osoba rządowa,  ni-to-podróżnik, ni-to-zarobkiewicz, paskudni, plugawi mediaści, ciemni typkowie spod znaku sekretnej nomenklatury, pożądliwi „luminarze”, bezwzględni wydrwigrosze, oszust, co swoje słowa traktuje z dezynwolturą, komu mylą się role pracownika nauki z partyjnymi rolami cenzorsko-nadzorczymi, niepoważny facet, gotowy do knajackich zachowań, życie prywatne zaśmieca żenującymi niemoraliami, człowiek gotowy być nieludzkim i niesprawiedliwym, intrygant kierujący się racjami i pobudkami nie do przyjęcia dla przyzwoitych ludzi, świntuch niezdolny do powstrzymania łap i rozporka,  ktoś nadzorujący korporację żyjącą z wrabiania w pułapki ludzi, osoba, która oddaje się w niepoważny sposób misji nawracania ludzkości na tory, których sama nie zna, ktoś dla pieniędzy i kariery rezygnujący z ubiegania się o sprawiedliwość, ktoś większą wagę przywiązujący do efekciarstwa medialnego, niż do powagi swoich obwieszczeń naukowych, kogo nie stać na elementarną przyzwoitość w rozmaitych sytuacjach, kto godzi się na pozasportowe manipulacje kumoterskie i biznesowe, kto zaniedbawszy elementarz obowiązków i procedur jest co najmniej WSPÓŁ-winnymktóry za pomocą tupetu, gadżetów i podstępu sprowadza na złą drogę innych ludziniezrównoważeni oficerowie-prokuratorzy gotowi na błazeństwa w obronie kiepskich racji, wpatrzeni w siebie samozwańczy manipulatorzy, ośmieszający siebie i swoje środowiska, ale też idee, którzy równie zręcznie co cynicznie manipulują innymi, młodzieńcy nie umiejący opanować dziecinady, damy całkiem poważnie biorące na siebie krycie knowań i małostkowych gnojkowań przestępców, oszuści, którzy z pełnym rozeznaniem drenują ludzkie zasoby, czmychając kiedy przychodzi czas rozliczeń, bezwzględni gracze finansjery, zdolni do każdej mimikry, byle pod pozorem wsparcia – okraść, którym zależy wyłącznie na krzesełkach w wesoło krążącej karuzeli stanowisk, sufrażystki propagujące wolność tożsamą z „róbta co chceta”, sybaryta, zainteresowany wyłącznie reflektorem oświetlającym punktowo jego chwałę, lekkoduch i pięknoduch o mentalności celebryty, moralny i intelektualny pustak, chuligani zdolni do szczeniackich zachowań, człowiek zupełnie niezdolny do polityki „wielkich liczb”, ktoś pozbawiony elementarnej erudycji, do tego niewielki moralnie, kto „po godzinach” oddaje się po melinach narko-ero-uciechom godnym powiatowego satrapy, przestępca, będący hierarchą religijnym, był uniżenie traktowany przez organy ścigania i sądzenia, osoba plątająca się w ciemne sprawki grzęznące w nieprzejrzystości robiła za główny autorytet, osoba o kwalifikacjach, predyspozycjach i morale upoważniającym do ról trzeciorzędnych – pełniła po znajomości role pierwszorzędne, osoba o życiorysie dwuznacznym, nie umiejąca samodzielnie sterować swoim losem, uwikłana w niepewności – robiła za legendę ? No może przesadziłem, mówiąc że mają oni najwięcej do powiedzenia, ale „w sile” 50 osób (a docelowo opiszę około 300) – stanowią jednak jakiś niebezpieczny fenomen, chyba że czegoś nie uwzględniłem…

Nie jestem wcale lepszy od swoich bohaterów. Bywa(le)m, podlejszy, głupszy, bardziej egoistyczny, okropniejszy, paskudniejszy. Nigdy jednak tych swoich „przymiotów” nie dyskontowałem jako znakomitego kapitału mającego wyprodukować mi karierę, poklask, tantiemy, dostatniość. Po prostu bywa(łe)m taki bezinteresownie, bo mam taką słabość.

Oto moje pochoinkowe niechcenia (50-tą notkę ukończyłem w Wigilię):

  1. Nie chcę, by największym państwowym przedsięwzięciem gospodarczym kierował niedouczony narcyz, gotowy dla prestiżowych stanowisk wykonać każdą brudną robotę;
  2. Nie chcę, by naczelnym polskim dyplomatą był księciunio murgrabia, o podejrzanych kontaktach międzynarodowych,  o   bstalowujący sobie własną wieś na przystawk  ę  ;
  3. Nie chcę, by cokolwiek do powiedzenia w polityce miał czerwononosy hierarcha obcego państwa, który do licznych swoich trofeów chce zaliczyć sołtysostwo rodzimej wsi;
  4. Nie chcę, by uwagę polityczną ludzi krzywdzonych przez system-ustrój skupiał na sobie niezrównoważony moralnie utracjusz i grubianin, który sam umie skrzywdzić dojmująco;
  5. Nie chcę, by wojskiem czy przetargami dowodził lowelas poszukujący przygód matrymonialnych przez internet, zostawiający tajne dokumenty w buduarach swoich pań;
  6. Nie chcę, by za nosiciela artystycznej charyzmy i chorążego cyganerii salonowej robił zdeklarowany narkoman, nie umiejący się zachować honorowo, kiedy wpadnie na geszefcie;
  7. Nie chcę, by stetryczały matuzalem udarnej prywatyzacji bezmyślnie łajał w mediach wszystkich i wszystko za to tylko, że mają czelność krytykować to, co on stworzył i ukochał;
  8. Nie chcę, by za przykład polskiej filantropii robił ktoś, kto ową filantropią lukruje świetnie prosperujący biznes, w dodatku zdolny do nieuczciwego deptania konkurentów;
  9. Nie chcę, by bezkarni i w chwale czerpali sobie z życia pachołkowie światowej finansjery, którzy „zredagowali” jeden z największych polskich „odsysaczy finansowych”;
  10. Nie chcę, by rozmaite przedsięwzięcia publiczne firmował nie zawsze trzeźwy z wyglądu, brzydko starzejący się eks-prezydent, mistrz połebkowego załatwiania spraw;
  11. Nie chcę, by powoływano do funkcji Ministra wpatrzoną w lusterko osobę nie mającą zielonego pojęcia o sprawach, którymi zarządza, a do tego zarządzać po prostu nie umie;
  12. Nie chcę, by jakiś ni-to-podróżnik, ni-to-zarobkiewicz przekonywał mnie poprzez media, że nie przyznanie mu orderu państwowego jest dobrym powodem do rezygnacji z obywatelstwa;
  13. Nie chcę, by paskudni, plugawi mediaści epatowali mnie dzień-w-dzień swoją wątpliwej natury etycznej sztuką robienia miazgi ze swoich gości, dzieląc się potem za to nagrodami;
  14. Nie chcę, by wciąż od nowa szansę w biznesie mieli ciemni typkowie spod znaku sekretnej nomenklatury, blokując drogę do sukcesu prawdziwym przedsiębiorcom, dziś rugowanym;
  15. Nie chcę, by kluczowe funkcje w polskiej gospodarce i polityce zajmowali (pełnili, piastowali) pożądliwi „luminarze” celebrujący moim kosztem swoja prywatę i pogardę dla mnie;
  16. Nie chcę, by polski system-ustrój wspierał i zawsze stał po stronie bezwzględnych wydrwigroszy gotowych na każde przestępstwo i podłość, choć reprezentują Państwo;
  17. Nie chcę, by wybitnie profesorzył i decydująco ekspertował w jakiejkolwiek sprawie ktoś, kto pobiera profesorskie tantiemy i takiż ma prestiż, ale oszukuje, swoje słowa traktuje z dezynwolturą;
  18. Nie chcę, by miał możliwość zaklepania raz na zawsze pozycji „duszpasterza nauki” ktoś, komu mylą się role pracownika nauki z partyjnymi rolami cenzorsko-nadzorczymi;
  19. Nie chcę, by do grona kluczowych reżyserów polskiej polityki należał niepoważny facet, gotowy do knajackich zachowań, byle tylko wciąż być na topie „o takich się mówi”;
  20. Nie chcę, by uchodził za politycznego mędrca i sternika ktoś, kto życie prywatne zaśmieca żenującymi niemoraliami, a w parlamencie pojawia się narąbany „do spodu”, bezkarnie rzecz jasna;
  21. Nie chcę, by na eksponowanych stanowiskach (i na jakichkolwiek stanowiskach) w wymiarze sprawiedliwości zasiadał człowiek gotowy być nieludzkim i niesprawiedliwym dla kariery;
  22. Nie chcę, by polityków i w ogóle luminarzy „preparował” na użytek ich kariery i w ogóle dla władzy intrygant kierujący się racjami i pobudkami nie do przyjęcia dla przyzwoitych ludzi;
  23. Nie chcę, by opiekunem młodzieży i zarazem gwiazdą salonów był świntuch niezdolny do powstrzymania łap i rozporka na widok około-dziesięcioletnich cherubinów;
  24. Nie chcę, by w świat polityki wkraczał w roli autorytetu, sponsora i człowieka sukcesu ktoś, kto nadzoruje korporację żyjącą z wrabiania w pułapki ludzi potrzebujących pomocy;
  25. Nie chcę, by profesorską pozycję wykorzystywała w parlamencie osoba, która oddaje się w niepoważny sposób misji nawracania ludzkości na tory, których sama nie zna, chyba że łże;
  26. Nie chcę, by sportowym przykładem dla młodzieży był ktoś, kto dla pieniędzy i kariery rezygnuje z ubiegania się o sprawiedliwość, z wykluczenia bandytyzmu poza obszar sportu;
  27. Nie chcę, by nauczycielem akademickim, ba – rektorem, był ktoś, kto większą wagę przywiązuje do efekciarstwa medialnego, niż do powagi swoich obwieszczeń naukowych;
  28. Nie chcę, by za polityczną dziewicę robił w państwie i mediach ktoś, kogo nie stać na elementarną przyzwoitość w rozmaitych sytuacjach życiowych i politycznych;
  29. Nie chcę, by uwagę społeczności sportowej zajmował ktoś, kto godzi się na pozasportowe manipulacje kumoterskie i biznesowe, byle tylko pozostać w obiegu „rynkowo-sportowym”;
  30. Nie chcę, by za bohatera narodowego uchodził ktoś, kto zaniedbawszy elementarz obowiązków i procedur jest co najmniej WSPÓŁ-winnym najbardziej spektakularnej katastrofy;
  31. Nie chcę, by parlamentarzystą w moim kraju był gnojek, który za pomocą tupetu, gadżetów i podstępu sprowadza na złą drogę innych ludzi i czyni z tego misję państwową na mój koszt;
  32. Nie chcę, by państwowe funkcje, dożywotnio płatne, pełnili niezrównoważeni oficerowie-prokuratorzy gotowi na błazeństwa w obronie kiepskich racji, których są zaledwie żołnierzami;
  33. Nie chcę, by po kuluarach polityki i mediów krążyli wpatrzeni w siebie samozwańczy manipulatorzy, ośmieszający siebie i swoje środowiska, ale też idee, które głoszą;
  34. Nie chcę, by walny wpływ na procesy publiczne mieli ludzie, którzy równie zręcznie co cynicznie manipulują innymi, pogardzanymi zresztą jak pospolite narzędzia polityczne;
  35. Nie chcę, by za gwiazdy wschodzących pokoleń politycznych robili młodzieńcy nie umiejący opanować dziecinady, szukający wyłącznie szans na zakotwiczenie się pośród elit;
  36. Nie chcę, by w środowisku wymiaru sprawiedliwości królowały damy całkiem poważnie biorące na siebie krycie knowań i małostkowych gnojkowań przestępców w togach i mundurach;
  37. Nie chcę, by największe sukcesy biznesowo-gospodarcze odnosili oszuści, którzy z pełnym rozeznaniem drenują ludzkie zasoby, czmychając kiedy przychodzi czas rozliczeń;
  38. Nie chcę, by role dobroczyńców pożyczkowych odgrywali bezwzględni gracze finansjery, zdolni do każdej mimikry, byle pod pozorem wsparcia – okraść i wyłudzić;
  39. Nie chcę, by poważne funkcje publiczne pełniły osoby, którym zależy wyłącznie na krzesełkach w wesoło krążącej karuzeli stanowisk, bez baczenia na ludzkie sprawy;
  40. Nie chcę, by poważne skądinąd sprawy feminizmu i dbałości o prawa mniejszości, walki z wykluczeniami – brały na siebie sufrażystki propagujące wolność tożsamą z „róbta co chceta”;
  41. Nie chcę, by reprezentował mnie w parlamencie jeden z drugim sybaryta, zainteresowany wyłącznie reflektorem oświetlającym punktowo jego chwałę, bardziej lub mniej pucołowatą;
  42. Nie chcę, by za człowieka sukcesu uchodził w moim kraju lekkoduch i pięknoduch o mentalności celebryty, moralny i intelektualny pustak, ale z ambicjami kaznodziejskimi;
  43. Nie chcę, by w roli parlamentarzystów reprezentowali mnie na zagranicznych konferencjach chuligani zdolni do szczeniackich zachowań, niezdolni do przyjęcia odpowiedzialności za nie;
  44. Nie chcę, by za jeden z politycznych kompasów, za jeden z kilku filarów parlamentaryzmu robił człowiek zupełnie niezdolny do polityki „wielkich liczb”, za to kaznodzieja medialny;
  45. Nie chcę, by ministrował czy reprezentował mnie w europarlamencie ktoś pozbawiony elementarnej erudycji, do tego niewielki moralnie, nie umiejący się zresztą do tego przyznać;
  46. Nie chcę, by senatorem z mojego okręgu był ktoś, kto „po godzinach” oddaje się po melinach narko-ero-uciechom godnym powiatowego satrapy, a przyłapany obnosi się z poczuciem krzywdy;
  47. Nie chcę, by przestępca, będący hierarchą religijnym, był uniżenie traktowany przez organy ścigania i sądzenia, choć jest jasne, że ma (miał) pozycję, z której inicjował i nadzorował „sprawy”;
  48. Nie chcę, by osoba plątająca się w ciemne sprawki grzęznące w nieprzejrzystości robiła za główny autorytet w dziedzinie walki z nieprzejrzystością, korupcją, kumoterstwem;
  49. Nie chcę, by osoba o kwalifikacjach, predyspozycjach i morale upoważniającym do ról trzeciorzędnych – pełniła po znajomości role pierwszorzędne w Państwie;
  50. Nie chcę, by osoba o życiorysie dwuznacznym, nie umiejąca samodzielnie sterować swoim losem, uwikłana w niepewności – robiła za legendę bohaterskiej dysydencji wobec zła;

 

Chyba mam jakieś elementarne prawo do takich niechceń? Sam będąc po wielekroć podobny do powyższych postaci – mam chyba jednak prawo wymagać, by ci, którzy decydują o moim losie, współkształtują moje zapatrywania, pobierają ciężkie gaże z tytułu bycia na politycznym i społecznym topie – byli choć odrobinę ponad „szare społeczeństwo”, a nie tylko jego zwykłym „uśrednionym odbiciem”?