Nasze miejsce na Ziemi (1)

2010-12-05 09:21

 

 

W notce „Nasze Ego narodowe” (tutaj) dałem znać, że niezbyt przejmuję się podskakiewiczowską polityką zagraniczną ostatnich rządów, w której to widzimy siebie jako wielce zasłużonych dla świata, którym należy się miejsce między pierwszymi, w dodatku tym miejscem jest trybuna, z której moglibyśmy sobie połajać, ponauczać, poucierać komuś nosa.

 

Nic bardziej mylnego, nawet wtedy, kiedy dojrzejemy do poglądu, że jesteśmy zaledwie częścią peryferyjnego, choć jeszcze mającego szansę Mezo-Regionu Europy Środkowej, i to częścią niekoniecznie najbardziej przez świat cenioną.

 

Niezależnie od tego, co się działo w jądrowej i ONZ-towskiej polityce od 50-70 lat, nasz glob jest zamieszkiwany przez kilka zaledwie ośrodków „rozgrywających”, a pozostałe mogą się lepiej lub gorzej urządzić jako sojusznik-wspieracz, prowincja, alter-ego.

 

Główni gracze globalni organizują bloki gospodarcze, polityczne i militarne – przy czym słowo „militarny” warto rozumieć też współcześniej, jako „policyjny”.

 

Na własny użytek od lat używam pojęć World Economic Center (WEC) oraz Potential WEC (PWEC). Na świecie mamy takie WEC jak Chiny, Rosję, Indie, Europę, Japonię, Amerykę oraz Latinum (Ameryka Południowa), z tego niektóre się „starzeją”, inne są „supernowe”, jeszcze inne (Latinum) nie są do końca świadome swojego potencjału. Mamy też PWEC, takie jak Arabia, Europa Środkowa, Indonezja (w wyspowymi krajami ościennymi i Indochinami), Afryka Południowa, Azja Centralna.

 

Trzebaby narysować geo-mapę, zaznaczyć na niej gospodarczo-militarną potęgę poszczególnych ośrodków-graczy, oznakować kierunek i tempo ich wzrostu-rozwoju (góra, dół) – by zorientować się, że wszystkie ośrodki „techniczne” (potęga oparta na majątku technicznym i wytwórczości) oraz „pionierskie” (potęga oparta na budowie drenująco-ssących imperiów) są dziś w głębokiej defensywie, właściwie ratują się przed zapaścią, natomiast umacniają się i wzrastają ośrodki „duchowe” (potęga oparta na wiedzy, rozumie, empatii, Człowieku-Osobie) oraz „wegetarne” (twórcze, dynamizujące zespolenie z Naturą, nie mylić z golasami w buszu), przy czym „wegetarni” są po ciężkim kryzysie wywołanym ekologicznym rabunkiem dokonywanym przez stulecia przez „technicznych” i „pionierskich”, a „duchowi” właśnie otrząsają się z „oswojenia” technicznego i pionierskiego.

 

I kiedy już taka mapa jest gotowa – wychodzi samo, że w ciągu kilkudziesięciu lat świat będzie z uwagą wpatrywał się w Indie i Brazylię (to są dziś formalnie kraje-społeczeństwa-państwa, ale procesy cywilizacyjne wynoszą je niepostrzeżenie do roli globalnych suwerenów w abstrakcji od formuły państwowej).

 

Że zdycha Ameryka, ufundowana na zbrodni i wyzysku, wyzyskiem i zbrodnią żyjąca do dziś – widać gołym okiem. Że oferta Europejska (z jej demokracjami) starzeje się i marszczy – widzi kto patrzy. Europa Środkowa błądzi jak pijany we mgle, szuka oparcia u tych, którzy sami ratują się rozpaczliwie. Chiny – dziś jaśniejące – mają przed sobą wyniszczającą konkurencję z wiśniowo kwitnącą Japonią, wciąż tyglącą się różnościami Azją Centralną, podminowaną Koreą i wściekle walczącą o życie Rosją. Arabia nie umie na razie skonsumować swoich 5 petro-minut, zajęta potyczkami z Izraelem i Ameryką oraz waśniami łudząco podobnymi do tych środkowo-europejskich. Afryka czeka – i jeszcze nawet nie wie na co.

 

A Latinum eksperymentuje, z niesłabnącą żywotnością-pasjonarnością wciąż wskazując światu, że ścieżka od Faraonów i Fenicjan, poprzez Helladę, Romę, Europę aż po Amerykę – nie jest jedyną i nie jest najlepszą. Zaś Indie spokojnie zdobywają duchowe przyczółki świata, i gdyby nie Pakistan, już wyrosłyby z PKB poza Chiny.

 

To nic, że ludnościowo Latinum jest karłem wobec Indii czy Chin. To jest jedyne miejsce na Ziemi, gdzie jest przestrzeń na nowe jakości cywilizacyjne. Długo by o tym opowiadać. Dość powiedzieć, że Latinum już prawie zrzuciło jarzmo kapcaniejącej Ameryki, drugiego sobie narzucić nie da. Tworzy własny tygiel cywilizacyjny, wystarczy prześledzić projekty badawcze kilku uczelni w stolicach Ameryki Południowej. Podobnie jest w Indiach, gdzie jest kilka znaczących – jeszcze nie globalnie – ośrodków postępu. W Chinach ich brakuje, Chiny poszły w kopiowanie tego co „techniczne”.

 

A co my o tym wiemy w Polsce? Och, przepraszam, my mamy poważniejsze sprawy na głowie.

 

CDN…