Nasze glorie i inkryminacje. Lista 500

2013-04-11 07:34

 

Jednym z warunków stawania się Narodem – jest wciąż-od-nowa redagowanie własnej Historii. I to na nią składają się tytułowe chwały i grzechy. Polacy są Narodem od dawna i proces wciąż-stawania się naszego Narodu trwa w najlepsze.

Nie jestem historykiem, ale intuicja podpowiada nam, że do takich narodowo-twórczych pojęć należą (podaję wyrywkowo, bez chronologii) Cedynia, Psie Pole, Chrzest, Grunwald, Mieszko, Chrobry, Kościuszko, Westerplatte, Wojtyła, Wałęsa, Solidarność, 1920, Katyń, COP, Smoleńsk, Powstanie Warszawskie, Konstytucja 3 maja, 123-letnie zabory, Kazimierz Wielki, Rzeczpospolita Obojga Narodów, , 3xTak, Kukliński, Piłsudski, Wielka Emigracja, Wielopolski, Mazurek Dąbrowskiego, Kuroń, Samosierra, kwestia żydowska, Monte Cassino, Gibraltar, Zaolzie, Kopernik, Stwosz, Miłosz, Chopin, Mickiewicz, Radziwiłł, Sapieha, Częstochowa, Potop, Jedwabne, Okrągły Stół, Hermaszewski. Oczywiście, w podręcznikach zawsze przeważają glorie, a jeśli już pojawiają się grzechy – to w wersji martyrologicznej: ktoś nas „wpuścił”, staliśmy się niewinną ofiarą, rozstrzygały się historyczne racje, itd., itp. Przeciętny maturzysta polski miał w szkołach do czynienia z „listą 500”, z czego dziesięciokrotnie krótsza „lista 50” pozostaje mu w pamięci. Żaden punkt takiej „listy” nie jest jednoznaczny w wymowie faktograficznej (zwłaszcza kulisy wydarzeń i procesów), moralnej i w paru innych wymiarach.

Jesteśmy świadkami narodzin kolejnego punktu na naszej liście. Jak zwykle dzieli on nas na „jednych” i „drugich”, ten podział zachowa się też w podręcznikach i niekoniecznie będzie bardziej wyblakły z czasem.

Katastrofa smoleńska bierze swój początek w serii „mniejszych” (bo zbagatelizowanych) przed-katastrof: upadek śmigłowca z Millerem na pokładzie, upadek CASA-y z kwiatem dowództwa, kilka znaczących awarii samolotu TU-154 M. Oraz w nieprzejednanej, nie przebierającej w środkach walce politycznej między „Europejczykami” a „Patriotami”, między III i IV Rzeczpospolitą. Bierze swój początek w skandalicznie funkcjonującym 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, w skandalicznie przygotowanym locie z dnia 10 kwietnia (w tym też liczy się zebranie na jednym pokładzie kilkudziesięciu osób, które nie powinny w żadnym wypadku lecieć razem), w absolutnie niepoprawnych roboczych stosunkach między Polakami i Rosjanami. Dopełnienie tej Katastrofy – to niezrozumiała (dla mnie) gra pozorów uprawiana przez Rząd i gra domysłów uprawiana przez kilka ośrodków. Niezrozumiałość dla mnie wynika z tego, że o ile pakiet przyczyn katastrofy wypełniał się „cichcem” bez dopuszczania myśli, iż to się morze skończyć jak najgorzej, o tyle po Upadku owo „najgorzej” już się stało i było gorzką, dojmującą oczywistością, a w takich przypadkach nie powinno być mowy o żadnej grze. Powtórzymy: nigdy w Historii Świata nie zginęło w katastrofie 96 osób lecących z Prezydentem, z tego ponad 50 zajmujących wysokie stanowiska w Państwie.

Czy wyobrażalne jest, że Chiny, Rosja, Ameryka, Francja, Indie, Meksyk, Górna Wolta – dałyby najmniejszy powód do podejrzeń o kuglowanie w tak poruszającej cały świat sprawie? A Polska – owszem, począwszy od dziwnej pewności co do przyczyn i skutków od pierwszych minut, poprzez splądrowanie Pałacu Prezydenckiego jeszcze w tym dniu, poprzez wieczorne wyścigi Brata z Premierem do Smoleńska, poprzez bajdułki Kopaczowej i kilku innych znaczących osób – aż po brak profesjonalizmu w najbardziej czułych miejscach (identyfikacja zwłok, zabezpieczenie dowodów, procedury dochodzeniowe, itd., itp.). Wszystko to jest dobrym powodem do nieufności wobec „bezpośrednio zaangażowanych”, ale też jeszcze lepszym powodem to snucia fantastycznych przypuszczeń, preparowanych potem do postaci „sensacyjnie odkrytych” dowodów w sprawie. Powiem jaśniej: jeśli pojawiają się w sprawie Katastrofy jakieś idiotyzmy to – niezależnie od ojcostwa intelektualnego - ich „ojcem chrzestnym” jest indolencja oficjalnych ciał wyjaśniających, dochodzeniowych, raportujących. A może nie tylko indolencja.

Połowa z „listy 500” jest co najmniej dwuznaczna w jakimś wymiarze, a przynajmniej daje powody do historycznych i politycznych dociekań (Wałęsa, Kukliński, Chrzest, Zaolzie, kwestia żydowska, Piłsudski, Okrągły Stół). Nie mam żadnych wątpliwości, że jeszcze jakiś czas – mierzony w latach – wokół Katastrofy narosną jemioły uzasadnionych podejrzeń i nieuzasadnionych bzdur, a z tego galimatiasu będą czerpać następne pokolenia inspirację do swoich doczesnych gier i zaklęć.

I to jest najsmutniejszy skutek Katastrofy. Oraz to, że nadal sprawiamy wrażenie, że ona nas niczego nie nauczyła