Nastanie
ORATORIUM DRUGIE
„…NASTANIE”
Od powietrza i głodu, i ognia, i wojny
Zbaw nas Panie a żywot nasz uczyń spokojnym
Z pomroków wojny głodem twarze wynędzniałe
Nie dowierzając oczom bezgłośnie płakały...
Pięć lat z niezłym okładem butem hitlerowskim
Deptana była ziemia ukochanej Polski
Ziemia naszych Praojców, ziemia ukochana
Przez ludzi ze swastyką była poniżana
Przez ludzi co na klamrach „Gott mit uns” pisali
Ale przykazań boskich nic nie przestrzegali
Najokrutniejsze rządy tu zaprowadzili
Wszystkich kogo zechcieli nieludzko gnębili
Wielki naród germański co wydał Wagnera
Goethego, Bethovena – postępował teraz
Jak stado dzikich bestii, jakby był w amoku
Mordował, gwałcił, ranił przez pięć i pół roku
Obozy pobudował, w których ludzkie ciała
Ofiar swoich milionów w krematoriach spalał
Wywoził na roboty i ludzi germanił
Dobra cywilizacji polskiej zaś miał za nic
Niszczył jak barbarzyńca zawzięty i głupi
Albo – co wartościowe – jak ten złodziej łupił
Podobno ich wódz wielki, Fuhrerem nazwany
To był austriacki malarz nic niedoceniany
Zwykły gefreiter, kapral, podczas pierwszej wojny
Gazem bojowym zatruł mózgowe opony
I ponoć mu odbiło na punkcie rasowym
W ogóle miał kłopoty „w okolicach głowy”
Wmówił on przemysłowcom i swemu ludowi
Że esencję ludzkości rasa ta stanowi
Że pozostała ludzkość niech siebie się wstydzi
Szczególnie zaś podludźmi są parszywi Żydzi
Homoseksualiści, ludzie kolorowi
Niegodni germańskiemu są Nadczłowiekowi
Zatem eksterminować rasę niższą trzeba
A przestrzeń dać życiową i drogę do nieba
Trzeciej Rzeszy Niemieckiej, na czele z Kanclerzem
Tysiąc lat będzie Ziemia do Niemców należeć...
Liczne Niemców miliony, naród wszak niegłupi
Jednak taką bajeczkę nader łatwo kupił
Wielkich nieszczęść niemało spadło na Europę
Przez wcielonego diabła tego i idiotę
Polska wielkie ofiary poniosła przez wojnę
Najpierw przed okupacją lata niespokojne
A potem nagły atak dnia pierwszego września
Gdy dzieci do szkół miały iść z wesołą pieśnią
Nie poszły, nieszczęśliwie dorastać im przyszło
Pod esesmańskim butem co w kraju nad Wisłą
Panoszył się bezczelnie i narodem gardził
Nie wszyscy okazali się tak mocno twardzi
Żeby przetrzymać dzielnie okupacji lata
I Polacy stracili niejednego brata
Ten został rozstrzelany, ten poszedł do gazu
Tamten zaś nie wytrzymał gestapowskich razów
I zdradził swych sąsiadów, tam, w Alei Szucha
Gdzie w piwnicznych podziemiach jest katownia głucha
Byli też tacy słabi niektórzy ziomkowie
Co ze strachu zwykłego, albo by zarobić
Kumali się z Niemcami i dla marnych groszy
Konfidenckim sposobem zaczęli donosić
Niejeden też kanalia, jaki wstyd przed ojcem!
Brał niemieckie papiery, stawał się folksdojczem!
Całkiem się odmieniło życie w naszym kraju
Kiedy niemieckie czołgi Polskę najechały
Niemiec lubi porządek oraz elegancję
Często więc wyszukiwał sobie taką stancję
Gdzie dobrze gotowano i gdzie było czysto
Gdzie podporządkowanoby gościowi wszystko
Tak czynili – to proste – oficyjerowie
Bowiem prostych gefrajtrów ze swastyką mrowie
W koszarach zwykłych stało, za to generały
Oraz ważne osoby w lepszych miejscach stały
Wille obstalowali na potrzeby swoje
Wysiedlając mieszkańców zwyczajnym rozbojem
Zawsze tam gdzie mieszkali germańcy w mundurach
Była widoczna wielka wysoce kultura
Język ich bywał gładki, poprawne maniery
Całkiem miło obcować było z oficerem
Ale zmieniał się potwór taki w biurze swoim
Dzień zaczynał od tego, że podwładnych gnoił
Zaprowadzał żelazną pruską dyscyplinę
Gnuśnych, leniwych straszył frontem, gdzie mógł zginąć
Zatem każde zadanie które powierzano
Z niemiecką dokładnością zawsze wykonano
Tą pieczołowitością niemal kancelisty
Niemiec mógł imponować, nawet ten faszysta
Rzecz w tym, że wszyscy oni tym się zajmowali
Jak tutaj się rozprawić z nami Polakami
Oraz wielkiej przedmiotem było Niemca troski
Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej
Jednym słowem: tym Niemiec w biurze się zajmował
Jak tu Żydów a potem Polaków mordować
Aby w kraju nad Wisłą hitlerowcy dzielni
Miejsce mieli swoje w Generalnej Guberni
Z biur sztabowych instrukcje dalej posyłano
By na ulicach cel ten realizowano
By wioski okoliczne pacyfikowali
I w ramach kontrybucji wszystko zabierali
Ci co w ramach wojennej reguł okupacji
Stali zbrojnym ramieniem się administracji
Wehrmachtu to żołnierze, co zamiast w okopach
Po zagrodach biegali i gnębili chłopa
W miastach się zajmowali łapankami ludzi
Wszystkim co u żołnierza obrzydzenie budzi
Dla Żydów wymyślono getta za murami
I kazano im nawet to ażeby sami
Wybierali kto pierwszy pojedzie do gazu
Jak historia ludzkości długa – ani razu
Tak okrutnego losu nie zgotował człowiek
Drugiemu człowiekowi! Ten tylko się dowie
Jak straszna to decyzja dla żydowskiej rady
Kogo by zapytano którego sąsiada
Najpierw pragnie powiesić: z góry czy też z dołu
A może sam zastrzeli ich wszystkich pospołu?
Tak podczas wojny ludzie tym się zajmowali
Tym czego nigdy sobie nie wyobrażali
Miast w pokoju pracować, wieczorami bawić
Człowiek musiał to wszystko na boku zostawić
I codziennie od rana a nawet i w nocy
Bać się o to czym może okupant zaskoczyć
A każda niespodzianka niebezpieczna była
I śmierci chłodem tchnęła, mroziła krew w żyłach
Piękne karty w czas wojny są też zapisane
Nie wszystkim bać się tylko było w życiu dane
Działania partyzantki i Polski Podziemnej
Pokazały jak młodzież potrafi być dzielna
Każdy człowiek na świecie inny ma charakter
Innym postępowanie swoje wiedzie traktem
Jednych się dało złamać a innych zastraszyć
Co poniektóry zdołał gdzieś na wsi się zaszyć
Ale były też takie człowiecze przypadki
Które wyssały wolność chyba z mlekiem matki
Choćby nie wiem jakie go czekały cierpienia
On będzie walczył zawsze o to by marzenia
Swoje realizować i odrzuci wszystko
Co mu w tym ma przeszkodzić, zatem na faszystów
Ciętych było niemało rodaków odważnych
Gotowych do potyczek małych i tych ważnych
Pod wrażą okupacją jak już pewnie wiecie
Narodził się oporu ruch uznany w świecie
Po lasach partyzanci, a w miastach podziemie
Młodzi przeważnie ludzie i nie bici w ciemię
Świadectwo wraz dawali swego patriotyzmu
I dawali przykłady jak walczyć z faszyzmem
Młodzieńczą zapalczywość, energii pokłady
Których powstrzymać chyba nikt by nie dał rady
Nazywali specjalnie wielkimi słowami
Tak to stali się Sprawy wnet Bojownikami
Możnaby wiele mówić o podziemnej walce
W której to hitlerowskie padały padalce
Były także ofiary pośród tej młodzieży
Wielu z nich nie udało się szczęśliwie przeżyć
Najgorsze że za każdą ich akcję co chwilę
Wygórowaną cenę płacili cywile
Kiedy ginął w zamachu niemiecki dygnitarz
Posyłano patrole by stu ludzi schwytać
Przypadkowych przechodniów brano więc na stronę
Albo ludzi zdziwionych wyciągano z domów
I strzelano w nich czasem na miejscu, od razu
Albo gdzieś wywożono, w jakieś miejsce kaźni
Podobnie w całym kraju, tam gdzie partyzanci
Mieli swoje działania – tam też okupanci
Wiele krzywdy robili cywilnej ludności
Wiele krwi przelewano i wiele podłości
Warto się zastanowić nad takim bilansem
Ilu z nich padło w boju, ilu zaś „awansem”
Szanować trzeba wielce szalony patriotyzm
Ale trzeba pamiętać, że bywał idiotyzm
Każdy czyn zbrojny – z tym się wypada zgodzić -
Wtedy jest dopuszczalny gdy ryzykiem szkodzi
Samemu bojowcowi: gdy zaś grozi ludziom
Trzeba skutki miarkować i nie wmawiać później
Że wszystkiemu są winni niemieccy oprawcy
Samemu zaś przedstawiać się jako wybawca
Myśl to niepopularna, zwłaszcza że bestialstwo
Znane jest hitlerowców, zaś ichnie naczalstwo
W Norymberdze skazane oraz w innych sądach
Dzisiaj już z piekielnego kotła świat ogląda
Stawiamy zaś ten problem tylko z tej przyczyny
Że pewni nie jesteśmy sensu tej daniny
Którą zapłacił naród polski podczas wojny
Za to że jego młodzież była niespokojna
Kiedy masz naprzeciwko rozwydrzone zwierzę
Starasz się być ostrożny, bo chcesz w zdrowiu przeżyć
A tu miasta w ruinie i liczne cmentarze
Wszystko to nad przeszłością nam pomyśleć każe
Dziesięciolecia całe odbudowywano
Kraj z ruiny wojennej, którą nam zadano
Niech przykładem najlepszym Warszawskie Powstanie
Zryw uczciwy i szczery – ale wszystko na nic
Bo więcej w tym powstaniu było polityki
Niż wojskowego sensu, zaś jego wyniki
Czyli spalone miasto i wygnana ludność
Obciąża hitlerowców i powstańców równo
Nie godzi się żerować na cudzej przewinie
Swoją odpowiedzialność – za nie swoją czynić
Gdy patrzymy na dzielnych Polaków pomniki
Którzy w walce z faszyzmem cne mieli wyniki
Choć przez chwilę, choć krótką, bądźmy tego pomni
Ile mogił przypada dziś na jeden pomnik
Walka zbrojna – to jedno, a opór cywilny
Pokazywał że życie ma też wymiar inny
Było państwo podziemne, tysięcy dziesiątki
Urzędników londyńskich zarządzało Polską
Londyńskich w takim sensie, że Delegatura
Miała w okupacyjnej Polsce swe struktury
W Londynie był Sikorski rządowym Premierem
A w Polsce jego macki walczyły z Hitlerem
Nie tylko z karabinem oraz granatami
Ale urzędowymi spraw zarządzeniami
Naród miał więc przed sobą robotę konkretną
I sprawował się w tej robocie całkiem świetnie
W oświacie oraz w prasie, także w gospodarce
Podziemne państwo grało swoje własne harce
Historycy tę sprawę znają z innej strony
My tu powiedzmy jeszcze że efekt szalony
Dała ta służba Polsce w jej podziemnym trybie
Oto po wojnie w kraju nie było bezrybie
Tylko niemały korpus urzędników polskich
Cenionych za swą pracę w miastach oraz wioskach
Solą w oku radzieckim owa armia była
Terrorem więc rugować ja postanowiła
Ktokolwiek coś wspólnego miał z Polską Podziemną
Ten mógł być wywleczony z domu nocą ciemną
Gnili w celach wilgotnych administratorzy
Co pozwolili Polsce wyzwolenia dożyć
W samorządowej oraz rządowej kondycji:
Dla radzieckich nie mieli dobrej aparycji
Rzecz skończyła się całkiem tragicznie i krwawo
Aby z rządem londyńskim w końcu się rozprawić
Podstępnie na spotkanie w willi zaproszono
„londyńczyków” – a stamtąd wszystkich wywieziono
Do Moskwy - kierownictwo całe aparatu
Spotkało na łubiance się ze swoim katem
Zwało się to w gazetach „szesnastu procesem”
O tym strasznym podstępie dziś się tu wieść niesie
Że chodziło po prostu o wymordowanie
Bez poważnej podstawy, no, po prostu za nic
Tych co byli zdolnymi kraj administrować
I nie bardzo pragnęli z „ruskimi” paktować
Trzeba wspomnieć tu o tej okupacji stronie
Której nie uwzględniają podręczników strony
Prawdą bowiem jest szczerą, że Polski połowę
Butny Niemiec znad Łaby ciężko okupował
Ale przecież na mocy traktatu tajnego
Druga połowa Polski poszła do drugiego
Okupanta co gwiazdę czerwoną obnosił
I na świat cały pokój oraz wolność głosił
Pan minister Mołotow z panem Ribentropem
Podpisali sekretny traktat, zaraz potem
Na Polskę najechały pancerne zagony
Nie tylko z tej zachodniej, lecz i z drugiej strony
W pełnym porozumieniu kraje zajmowali
Europy dwaj mocarze, Hitler oraz Stalin
Bo tak już jest na świecie, słuchacze kochani
Że duży może więcej i nikt go nie zgani
Zanim ta jego siła nie upadnie sama
Zanim ktoś nie pokona takiego tyrana
Wiele jest pięknych książek w okupacji sprawie
Tej gdzie niemiecki żołdak szerzył swe bezprawie
Zaś przedwojenne Kresy ze Lwowem i Wilnem
Spotkały smutne losy wszakowoż nie inne
Tylko jakby zapomnieć kronikarze chcieli
Że Rosjanie Ojczyzny wschodnią część zajęli
Zaczęli zaprowadzać porządki radzieckie
Wcale nie łagodniejsze niż tamte niemieckie
Zaczęli od zajęcia feudalnych majątków
I rozstawili czaty na każdym zakątku
Tak żeby ludność żadna nie mogła przemieszczać
Się swobodnie po kraju, bo by mogła jeszcze
Szerzyć swą sanacyjną upiorną zarazę
Zatem siedzieć na miejscu ci starszyna każe
A potem się zaczęły jak w śnie czarnym zgoła
Te wywózki na Sybir: to o pomstę woła
Całe wsie wywożono, zmora okupacji
Miała postać najazdów i pacyfikacji
Kiedy zimową nocą radzieccy żołdacy
Pośród łajań i krzyków oraz dzieci płaczu
Dawali dziesięć minut by rzeczy spakować
I do najbliższej stacji w mrozie maszerować
Zostawiało się domy oraz gospodarstwa
Na komendę żołnierza radzieckiego carstwa
A na stacji już pociąg parą dziarsko buchał
Czekał aż zapakują do wagonów brzucha
Ludzi całe gromady, w niezmiernej ciasnocie
Zmęczonych długim marszem, utytłanych w błocie
I niedowierzających swojemu losowi
Że można tyle cierpień zadać człowiekowi
Na polskich Kresach bowiem prości żyli ludzie
O sercach dobrych oraz przywykli do trudu
Tu dom stał ukraiński, białoruski dalej
Tu zwyczaj był rosyjski, tam inne zwyczaje
Litwin z Polką się żenił , Białoruska z Żydem
Każdy umiał drugiemu do czegoś się przydać
Jasne że były waśnie i sąsiedzkie kłótnie
Ale nikt nie pomyślał, że kiedyś okrutnie
Sąsiad wsypie sąsiada, że coś ukrył w gumnie
Tym sposobem tragedię ściągnie bezrozumnie
Na najbliższych swych braci, albowiem stupajko
Rychło przyjdzie ukarać sąsiada nahajką
Najpierw mu żonę zgwałci, potem zaś ograbi
A kiedy się rozsierdzi gotów nawet zabić
Na koniec w swym poczuciu chorej sprawiedliwości
Tego co wcześniej doniósł batogiem wychłości
Radziecka okupacja naszych wschodnich Kresów
Pełna była takowych nieludzkich ekscesów
To najgorsze zaś było, że ruskim zwyczajem
Całe wsie wywożono do dalekich krajów
Był Kazachstan, Kołyma, Sybir i Workuta
Wszędzie Polak doświadczał rosyjskiego buta
Dla zwykłego sołdata była „pańska Polsza”
Mocno znienawidzona, ze wszystkich najgorsza
Faktem było że Polak głowę nosi dumnie
I za nic ma „ruskiego”, i nie chce rozumieć
Że owa osławiona rosyjska siermięga
Jak życiowe przekleństwo każdego dosięga
Nie jest winien lud prosty, że carskim zwyczajem
Zbiera tylko ochłapy, te które zostają
Ze stołu gdzie bojarzy, a potem sekretarz
Karmią się ludzkim kosztem: a poza tym nietakt
Spotykał zawsze Rosję ze strony Polaków
Bo zawsze ich mieliśmy za prostych tępaków
I głupich zasmarkańców, prymitywów niemal
Polak bywał wyniosły. Wątpliwości nie ma
Że duszę ma Rosjanin niby tajga wielką
Więc nie trzeba szpanować mu polską szabelką
Pradawne animozje teraz się zemściły
Ku Polsce okrucieństwem bezdusznym wróciły
A zatem koniec wojny wszystkich nas zastaje
Jakoby na rozdrożu, jakby na rozstaju
Tu mamy radość wielką że Niemiec przegrywa
Tu zaś niepokój że kraj kto inny zdobywa
Nie do końca to wszystko rozumiejąc razem
Rozterki odkładamy, intuicja każe
Cieszyć się z wyzwolenia i brać za robotę
Polityczne problemy zostawić na potem
Tak to jednak już bywa że w kraju kochanym
Jedni cicho pracują – inni sieją zamęt
Jeszcze wojska radzieckie walczyły nad Wisłą
A już politykierzy przewracali wszystko
Już polskie darli sukno, każdy w stronę swoją
O co zaś im chodziło nietrudno jest pojąć
Dwie wraże siły bowiem chciały krajem rządzić
I po swojemu sprawy ojczyzny urządzić
Ci co w Londynie byli sobie ministrami
Czuli się przedwojennych cnót nosicielami
Ci zaś którzy przy Moskwie swe czuli oparcie
Chcieli swemu krajowi dać nowe otwarcie
Związek Patriotów Polskich Wasilewskiej Wandy
Wolał komunizm widzieć w Polsce. Wielka granda
Więc się zaczęła między nimi niesłychana
O to kto będzie kraju uprawnionym panem
Jakimś cudem stworzyli połączone rządy
Lecz niedługo zachował się taki porządek
Nikt nikomu nie ufał, jak to w polityce
Próba sił wymieszania – skończyła się niczym
Mikołajczyk i kumple z kraju wnet uciekli
Przyjaciele Stalina dalej sami pletli
Sieć nowego ustroju co miał wszystkich zbawić
I na nogi po wojnie kraj nasz wnet postawić
Niezależnie od tego co się w kraju działo
Światowa polityka swoje prawa miała
Tokio, Berlin i Roma połączone w Osi
W swojej wojnie porażki zaczęli ponosić
Tymczasowym aliansem cokolwiek złączeni
Ameryka i Rosja oraz Londyn z niemi
Powoli szachowali faszyzmu ośrodki
I zaczęli zaglądać wodzom za opłotki
Mussolini był pierwszy: jego powiesili
Rozsierdzeni ziomkowie, tak nienawidzili
Hitlera zaś spotkała odmienna tragedia
Wraz z swoim otoczeniem sam się śmierci sprzedał
Cesarstwo zaś Japonii było naznaczone
Piekielnych mas wybuchem, bombowym atomem
Trzeba bowiem pamiętać zawsze pośród chwały
Że na wojnie nie bywa ludzi doskonałych
Że nie tylko okrutny nieprzyjaciel bywa
Ale pośród mścicieli także się odzywa
Ten jakże ludzki odruch (przecież nie zwierzęcy)
Żeby swym okrucieństwem drugiego zamęczyć
Wiele okropnych rzeczy w czas wojny się działo
Po stronie złego wroga – i naszej niemało
A do tego zwycięzcy takie prawo mają
Żeby sobie używać na tym co dostają
W ramach zwycięstw wspaniałych i wraz z podziałami
Podpisanymi między wielkimi bitwami
Uzgadniano przy stole często aksamitnym
Gdzie się generałowie dogadują ślicznie
Z drugiej wojny światowej to zapamiętamy
Że pierwszy podział świata miał być w Teheranie
Jeszcze wojna gorzała i podział był wstępny
Za to w Jałcie zapisy już były konkretne
Czytaj teraz uważnie, co tu tekstem stoi:
Każda armia zwycięska wyzwalała SWOJE!
Bo wcześniej dygnitarze jasno ustalili
By wyzwalane kraje sobie sposobili
Kto dokąd z wojskiem dojdzie – tam dominium jego
Niech każdy co chce robi, innym nic do tego
Niech se stamtąd zabiera jakie skarby pragnie
Byle wszystko na zewnątrz wyglądało ładnie
Zatem kiedy w Berlinie skończyły się boje
Można było rozmawiać o trwałym pokoju
Wybrano miasto Poczdam na tę konferencję
Gdzie potwierdzono wszelkie wcześniejsze intencje
Więc już wiemy że kiedy radzieckie zagony
Polskę co dnia czyniły bardziej wyzwoloną
Całkiem różnie myśleli o tej Polsce przy tym
Nasi – że wyzwolona, Ruscy – że zdobyta
Zatem gdy do Poczdamu bonzowie zjeżdżali
Byli tam uczestnicy mocarni - i mali
Rosja i Ameryka a z nią i Brytania
Dla przewagi jest Francja między mocarzami
Coś jednak wszystkich tknęło i postanowili
Jeszcze zaprosić Polskę w ostatniutkiej chwili
Trzeba bowiem pamiętać że spółka aliancka
Już właściwie nieważna była, więc i Francja
I Polska na doczepkę były tam dobrane
By europejskie siły były wyrównane
Taka jest negocjacji filozofia każdych
By doprowadzić sprawy do sił równoważnych
Azaliż jednocześnie tak wszystko zamieszać
By można było potem nowe racje krzesać
Polska w tych negocjacjach za pionka robiła
Jako argument w sporach każdemu służyła
Tamci chcą Stalinowi pokazać że kraje
Europy Centralnej suwerenne stają
Stalin na to się godził, pokazywał przy tem
Że w Europie Środkowej samych sojuszników
Ma: przykład takiej Polski wielce się przydawał
Tak każdy mocarz szczerość przed drugim udawał
Bo przecież ani kraje przez Rosję zdobyte
Nie były niezależne, chociaż swoją przy tem
Państwowość zachowały międzynarodową
I nowych się Historii okażą osnową
Niepomni tych zawiłych politycznych racji
Witaliśmy upadek długiej okupacji
Jak zwykle w takich razach jedni się cieszyli
Inni zaś ciężkie czasy dla Polski wróżyli
Prawda dla nas nie nowa, bo gdzie dwóch rodaków
Tam zawsze trzy poglądy, zatem wiele znaków
Było że trudno będzie niepodległe rządy
Tak ustanowić aby wszystko było mądrze
Wnet przedwojenne spory urosły od nowa
Tu siła narodowa, tam siła ludowa
Tu przedstawiciel rządu emigracyjnego
Tu zaś reprezentantka zdania moskiewskiego
Pośród sporów zajadłych i podstępów niecnych
Dawano mimochodem rację nieobecnym
Niewielu w kraju Żydów po wojnie zostało
A przesunięcie granic sporo namieszało
Granica nowa Polski wschodnia ustalona
Na linii rysowanej przez pana Cursona
Czyli Lwów oraz Wilno i Kresów połacie
Stały się już „własnością” naszych wschodnich braci
A w nagrodę Polakom i Niemcom za karę
Przywrócono na Odrze granice prastare
Kto żyw z kresów czmychał wszelakim staraniem
I zajmował po Niemcach Ziemie Odzyskane
Prosty człowiek nie myślał nic o polityce
Tylko sobie układał po nowemu życie
Dało się też we znaki, w co się nie chce wierzyć
Porubstwo spekulantów i wszelkich szalbierzy
Rozkwitła kontrabanda i wielkie złodziejstwo
Bywała ludzka małość oraz wielkie chciejstwo
A jeszcze się po lasach długo ukrywali
Ci którzy nowej władzy nie akceptowali
Albo wprost tacy którzy jak bandyci zwykli
Do rabunku z lat wojny za bardzo przywykli
Dało się naszej Polsce to wszystko we znaki
Ludzkie niegodziwości i rozgardiasz taki
* * *
Wyzwolona już Polska do życia się budzi
Polska królów i wieszczów oraz prostych ludzi
Wieśniaków i mieszczuchów, czyli naród zwykły
Od pokoleń do pracy i trudu nawykły
Od stuleci budując naszą polską nawę
Kraków, Gdańsk, Łódź, Białystok, Lublin i Warszawę
Żyzne pola i łąki, rybne stawy, rzeki
Wszystko to wszak doznaje człowieczej opieki
Więc i teraz, po wojnie jak ten filar stoi
Gotów Polskę budować w pocie oraz znoju
Ten naród który cierpień doznał znów od świata
Znów czynem swoim ponad poziomy wylata
Porządkują kraj cały – każdy wokół siebie
A wszyscy jak ten filar – bo kraj jest w potrzebie
Jaki jest główny filar – każdy wszak to widzi
Obok niego zaś cztery twarze Światowida:
Twarze już nie tak jasne, coś za sobą kryją
Oto czym się zajmują oni – i czym żyją:
Powracający
Hitlerowcy ten zwyczaj mieli i ochotę
Żeby naród wywozić do ciężkiej roboty
Koncentracyjne łagry gdzie w pracy morderczej
I w kominach ginęli różni innowiercy
To był ledwie margines (choć przerażający
krwawy, podły, nieludzki i niepokojący)
Przeogromne zastępy ludzi zaganiano
Na roboty do fabryk gdzie ich zniewalano
Kiedy każdy dorosły Niemiec szedł w kamasze
W ich fabrykach batogiem zatrudniano naszych
Szczególnie w tych fabrykach gdzie prace tajemne
Broń, sekretne konstrukcje oraz sprawki ciemne
(wnet po ich zakończeniu wszystkich wygubiono
oto czemu nie-niemców tamże zatrudniono)
Kiedy Niemiec butami Europę rozgniata
Polak i inne nacje zgina kark od bata
Na wiosce u bauera, w niemieckiej fabryce
Kilka lat ciężkich robót wyrwanych z ich życia
Niektórzy – owszem – nieźle wygrali od losu
Traktowani jak wiele innych byli osób
U bauera do stołu razem zasiadali
W miastach z gospodyniami czasem flirtowali
Większość jednak roboty najgorzej wspomina
Była to ich tęsknoty i cierpień przyczyna
Wywiezieni bez wieści, samotni, znędzniali
Pod karą śmierci często w Rzeszy pracowali
Aż wyzwolenie przyszło – a wraz z nim przetrwanie
Nie zdążyli ich zabić hitlerowscy dranie
Lecz do domu daleko, nijakiej podwody
Armie-wyzwoliciele dla jakichś powodów
Nie spieszyły z obozów pracy likwidacją
Widać jakąś wojenna kierują się racją
Na koniec – po tygodniach, miesiącach ruszyły
Transporty co do kraju ludzi przywoziły
Wraz z nimi pomoc UNRRA swoją posyłała
Żeby bieda po wojnie nie tak doskwierała
Kroplą w morzu ta pomoc wobec potrzeb była
Ale dobra intencja także się liczyła
Zatem radość w rodzinach znowu połączonych
Przymusowo przez Niemców wcześniej rozwiedzionych
Były także przypadki gdy powracający
Spotykał innych mężów w domu harcujących
Żona snadź pomyślała że nigdy nie wróci
Zatem powrót radował – a niekiedy smucił
Do tego władza wobec nich nieufna była
I długie przesłuchania z nimi prowadziła
Co i jak – chciano wiedzieć – było na robotach
O wszystkich swych zeznawać musieli kłopotach
Dbano by nie wrócili oni z tej Europy
Po to tylko by chwalić Zachodu uroki
Tak jakby krótki kontakt z tamtymi armiami
Miał uczynić ich wszystkich kolaborantami
Więc niełatwe powroty z robót nastąpiły –
Nie jedyne to zresztą tu powroty były
Wracali też z Zachodu ludzie od wojaczki
Z dywizji andersowych, generała Maczka
Z 303 Dywizjonu przesławni lotnicy
I inni Koalicji dzielni wojownicy
Tych wszystkich niemal zaraz za kraty wsadzano
I najczęściej od razu ich torturowano
By ujawnili spisek z którym przyjechali
Ów ustrój w Polsce nowy podstępnie obalić
Głupie to i naiwne mogłoby się zdawać
Nawet na paranoję zdało się zakrawać
Ale w rzeczywistości – cały czas to samo:
Przeciwników komuny w ten sposób zwalczano
Wiele krzywdy się wtedy politycznej działo
Nieludzkie okrucieństwo patriotów spotkało
Co się mogli spodziewać choćby ciut wdzięczności
A nigdy aresztowań i tych okropności
Ujawnieni
A gdy czas był już prosty, otwarty, spokojny
Gdy nadeszła już pora zapomnieć o wojnie
Gdy wydało się wszystkim że jest pojednanie
Tych co na różny sposób czynili starania
O wyzwolenie oraz o kształt przyszłej Polski
By na śmietnik odesłać ordnung hitlerowski
By najszybciej zapomnieć czas wojny zamętu
I wydobyć Ojczyznę z piekielnych otmętów –
Gdy już zatem ze sobą niemal pogodzeni
Jak najprędzej na lepsze świat chcemy odmieniać –
Ogłoszono by owi co w podziemiu byli
Rzeczpospolitej państwo podziemne tworzyli
Pod londyńskim zarządem, zrazu Sikorskiego
Potem zaś podkomendni u następców jego –
Niech przestaną zostawać w ciągłej konspiracji
Niech wystąpią publicznie dysputować racje
Jednym słowem: wydano takie zarządzenia
By zachęcić „podziemie” do się ujawnienia
Brzmiało to wiarygodnie, uczciwie i szczerze
Mało było powodów by władzy nie wierzyć
Faktycznie: pozostawać w konspiracji wiecznej
Zdało się już niemądre oraz niekonieczne
Zatem się ujawniły te rzesze AK-owców
I londyńskiego rządu podziemnych starostów
Partyzanci z oddziałów miejskich oraz leśnych
Wydawca, lekarz, handlarz, poczciarz i rzemieślnik
Interwencyjne biura, socjalnej pomocy
I inne służby z czasów okupacji nocy
Ludzie nawykli z dawna do solidnej pracy
By w czasach okupacji nie dać się rozpaczy
Tylko sprawy prowadzić jakoby normalnie
Jakby Polska i rząd jej istniały realnie
Szli teraz do urzędów – nie swoich, radzieckich –
Bo uznali je swymi, nie jak te niemieckie
Mówili: oto wszyscy przed władzą stajemy
Gotowi sprawozdawać cośmy dla tej ziemi
Czynili kiedy ona pod wojennym butem
Cierpiała okładana okupacji knutem…
Okazało się jednak, że władza ludowa
Do żadnych kompromisów nie była gotowa
Ta uchwała – namowa by się ujawnili –
To był podstęp bo potem niemal w jednej chwili
Ludzie ci przed sądami komuny stawali
I za swoją robotę tam odpowiadali
Ciężkie były wyroki za związki z Londynem
Obciążano „podziemnych” o najcięższe winy
Zbrodnie zdrady narodu i kolaboracji
Sądy zaś nie słuchały oskarżonych racji
Cel już był oczywisty: wyeliminować
Wszystkich co mogli Polskę starą odbudować
Byle jakim pretekstem do urzędu zwabić
Przed sądy ich zaciągnąć, praw wszelkich pozbawić
Oj, nie tak się uprawia dobrą politykę
Zastawiając na swoich przeciwników wnyki
Krótkie nogi ma kłamstwo, podstęp i szalbierstwo
Mści się Prawda karana za wojenne męstwo
Prości ludzie – gry całej nieświadomi przecież
Sercem, duszą, sumieniem czuli co się plecie
Raz na zawsze zamknęli wrota zaufania
I odtąd „komunista” – synonimem drania
Szabrownicy
Wojna – gdy się przetoczy po granice granic –
Wiele po niej zaginie i wiele zostanie
Zaginą dusz tysiące, ludzkich losów pęki
Co od życia nie będą miały już podzięki
Próchniejące im krzyże dają kołysankę
A porosty i chwasty odprawiają tańce
Na grobach zapadniętych po lasach i polach
Śmiertelne szczerzy zęby człowiecza niedola
Pośród zaś tych-że krzyży, na polach bitewnych
Zwłaszcza gdzie się potyczki działy i manewry
Zostaje mnóstwo całe wojennego złomu
Które zda nieprzydatnym się nigdy nikomu
Aaa… nieprawda! Bo oto wokół ktoś podąża
Z konnymi kolaskami szabrownicy krążą
Który zaś przytomniejszy i prędki w biznesie
Miast kolaski – samochód z demobilu niesie
Wyrychtował co trzeba, ładownię opatrzył
I ma transport towarów jako się i patrzy
Kolaską nie dogoni takiego spryciarza
Więc to jemu co lepszy kąsek się przydarza
Już nie tylko bitewny złom interesuje
Ale też z opuszczonych gospodarstw szabruje
Nie przepuści fabryce, stodole ni chłopu
Gotów wszystko rozkręcić i jeszcze dać okup
Wójtom i komisarzom, starostom i armii
Byle jego postępki z pamięci wytarli
Toż to cała dziedzina niemal gospodarcza
Inwestuje on, i na wszystko jemu starcza
Niejednemu pomoże w biedzie i przed władzą
Tam gdzie diabeł nie może – on sobie poradzi
Szabrownik to spekulant i sabotażysta
Jego wraża natura to rzecz oczywista
Niezależnie od zysków i w pracy swobody
Nie dostanie on żadnej od państwa nagrody
Co by o nim nie mówić – szkodzi wspólnej sprawie
Więc częstokroć zasiada na sądowej ławie
Niekiedy do więzienia – niekiedy na szafot
By inni zrozumieli co im grozi za to
Że nie pomni potrzeby wspólnej odbudowy
Patrzą tylko jak sobie bogactwa namnożyć
Trzeba tu dać uczciwie losu sprawiedliwość
Że szabrownik – zaborów dzieckiem jako żywo
Gdy nic nie jest na własność przez ponad stulecie
Naród nie uszanuje okupanta przecież
Zaborca wszystko łupił i wszystko zawłaszczał
Nienasycona nigdy była jego paszcza
Czy to Słowian bratanek, czy germańskie knechty
Zawsze oni w powozie – Polak przy nich piechotą
Nie dziw się historyku i księże proboszczu
Że na kradzionym Polak życie sobie mości
Jakakolwiek się władza pojawi nad nami
Najpierw kombinujemy jak ujść z podatkami
Kontrybucje oszukać, zataić spiżarnie
Czym prędzej władzę okraść i czmychnąć bezkarnie
Żywot to niewygodny i pełen niecnoty
Wielu jednak takowej jęło się roboty
W tamtych czasach to było w miarę sprawiedliwe
Za Niemca zaś na powrót stało się jak żywe
Szabrownik – dziecko polskiej wiekowej niedoli
Dziś żeruje na polskiej biedzie i niedoli
Nie baczy nic wspólnego, samorządu nie zna
Tylko siła brutalna takiego okiełzna
Repatrianci
Urodzili się w Polsce kresowej, na wschodzie
Spędzili tam dzieciństwo swoje oraz młodość
Pokochali swą śpiewną mowę oraz biedę
Dziedziczyli je obie po ojcach, jak schedę
Któregoś jednak ranka, przedświtu któregoś
Zdało się, że należą do kraju obcego
Nie ten sąsiad sołtysem, wójtem już jest nie ten
Nie to słowo pobrzmiewa kolejnym dekretem
Nie to wojsko ze śpiewem na poligon zmierza
Jakaś twarz nieznajoma nowego żołnierza
Jednym słowem: Ojczyzna jakby wyszła cichcem
I ktoś obcy potrawy w naszej kuchni pichci
Kraj jakoby rodzony – a wszystko nie swoje
Nie rodzina a goście zajmują pokoje
Zatem oczy zdumione odpluszczywszy z rana
Patrzy rodak kresowy: cóż to jest za zmiana!?
Gdzie Ojczyzna ma luba, od wieków tu była
A teraz bladym świtem nas tu opuściła
Wymknęła się stąd chyłkiem z nieczystym sumieniem
Zostawiła nas tutaj z tym wielkim zmartwieniem
Rozdartych między wszystko co mieliśmy w cenie
Tutaj nasza codzienność, pieśni, trud, modlitwy
Tam zaś wszystkie urzędy za granicę wyszły
Tutaj zaprzyjaźnione dęby i strumienie
Tam nas ciągnie patriotyzm, serce i sumienie
Niejeden jeszcze świeżo w pamięci ma Sybir
Z którego to zesłania dopiero co przybył
Tam przez lata wojenne na imperium koniec
Wywiezion bladym świtem chłodnym eszelonem
Tęsknił do swego domu, sąsiadów i wioski
A po wojnie czem prędzej wrócił do swej Polski
Ta zaś jakby niewierna, przyjaciółka podła
Skrycie poszła na zachód, tęsknotę zawiodła
Dwa słowa – nagle sprzeczne – jedno to PORZUCIĆ
Drugie zaś słowo ważkie: WRÓCIĆ, WRÓCIĆ, WRÓCIĆ!
Porzucić co tutejsze – wrócić do Ojczyzny
Co byś nie zrobił – zawsze pozostawisz blizny
Rozdarte ci do śmierci krwawić będą rany
Gdy wybrać musisz jedną spośród ukochanych
Albo dziadów dom stary a w nim duchy przodków
Pokoleń kilkanaście krewnych i pociotków –
Albo łono Ojczyzny, prawda, odmienione
Ale przecież jedyne, przecież wytęsknione!
Łzy łykając ukradkiem, choć szczere, prawdziwe
Pakują swe tobołki i inwentarz żywy
Do znajomych wagonów, tychże eszelonów
Co ich teraz zawiozą wprost do nowych domów
Porzuciwszy swe wioski i zbożowe łany
Jadą tam gdzie czekają Ziemie Odzyskane
Pęknięte w pół rodziny i rozdarte dusze
W nowej Polsce swe miejsce odnajdywać muszą
Rozrzuceni wzdłuż Odry, w Prusach i Pomorzu
Nowy rozdział dla Polski pospołu otworzą
Ze swoich starych sadyb tęskni emigranci
Tut inaczej ich zowią: jako repatrianci
Będą wywianowani w dobra poniemieckie
By zapomnieć o starej ziemi – dziś radzieckiej
Coś ty wojno zrobiła – historia oceni
Teraz klamka zapadła – i los się odmienia
Nowa sień, nowa przyzba, nowa w stawie woda
Nowe łąki i pola, i sosny opodal
Repatriant trochę za się, a trochę przed siebie
Patrzy – wie że na zawsze duszę ma w potrzebie
Pokolenia dwa miną a i więcej może
Aż jako pole orne – tęsknotę zaorze…
* * *
Ludzkich typów mieszanka Polskę zamieszkuje
Ten trudzi się uczciwie – inny kombinuje
Ten bogobojny żywot wiedzie od pokoleń
Ów zaś zamiast pracować cudze zgarniać woli
Ten z karkiem pochylonym ku ziemi matczynej
Tamten Ruskich nie znosi i staje do czynu
* * *
Jeden zysk niewątpliwy Polska ma po wojnie
Że o swoje granice może być spokojna
Tracąc Kresy gotowiśmy włosy wyrywać
Bo wielka w nas tęsknota ku nim się odzywa
Ale – bogiem a prawdą – to nie nasze ziemie
Tam białoruskie oraz ukraińskie plemię
Znakomitą większością nad polskim przeważa
Więc z ich punktu widzenia dobrze się wydarza
Podobnie jest w litewskiej przesławnej krainie
Gdzie żywioł polski pośród litewskiego ginie
Prawda: Kresy pamięta pokoleń dziesiątki
Polaków co obsiedli wszelkie tam zakątki
Ale pierwsi Polacy tam się pojawili
Kiedy z Księstwem Litewskim śmy się ożenili
Kiedy unia złączyła dwie siły przyjazne
Jęli Polacy na wschód osiadać odważnie
Nieśli swoją kulturę, kaganek oświaty
Ale też i niemało otrzymali za to
Nadania i fundacje, liczny lud do pracy
Oj nabrali niemało z tych Kresów Polacy
Lud miejscowy natomiast pamiętał to zawsze
By o ziemiach tych mówić: to są ziemie nasze
Polak tam wszędy gościem, choć nie zawsze miłym
Zatem po drugiej wojnie sny ich się ziściły
Co prawda, po radziecku życie się układa
Ale każdy już własną państwowość posiada…
Ci, żal którym zamyka na rozsądek oczy
Niech pomyślą o sprawie która ich zaskoczy
Gdyby w latach czterdziestych było referendum
Co rozstrzyga na zawsze czyje ziemie będą
Wtedy Litwa, Białoruś oraz Ukraina
Pokazałyby nam gdzie Polska się zaczyna!
Łatwo nam Wilna dzisiaj i pięknego Lwowa
Wspominac z łezką w oku i tęsknie żałować
Bądźmy szczerzy: nie Stalin, lecz duch Opatrzności
Powojenne kresowe stosunki uprościł
Z drugiej zaś strony kraju Ziemie Odzyskane
Ziemie jeszcze piastowskie – ale odebrane
Wiele pokoleń temu niemieckie się stały
I na długo pod wpływem germańskim zostały
Gospodarność tam wielka w pracy i w kulturze
Mimo zniszczeń wojennych był to spadek duży
Któż nam dał owe ziemie? – ano, znowu Stalin
Który chytrze imperium niemieckie rozwalił
Poćwiartował na sztuki i nam porozdawał
Po swojemu w tej części Europy wykrawał
Jak krawiec (raczej strateg) co już przyszłość widzi
I chłody zimnej wojny co niechybnie idzie
Utraciwszy więc Kresy – Polska ma nawiązkę
Można więc rzec, że chociaż inną mamy Polskę
To jednakowoż mamy – i gdyby nie Stalin
Z wąskim paskiem nad Wisłą byśmy pozostali
Wszak mocarstwa pisały nam Curzona linię
Dla zachodniej granicy zaś nie było linii
Nie negował nikt mądry Śląska niemieckiego
Pomorza ani Prusów Wschodnich, i do tego
Miano z dawna Polaków narodem niesfornym
Co prawda dzielnym w boju ale zbyt zadziornym
Każdy z władców Europy rad by przyciąć nosa
I polską republikę dotkliwie ociosać
Zatem po drugiej wojnie jako widzimisię
Stalina – mamy Polskę na Odrze i Nysie
Na wschodzie zaś – gdzie z dawna-śmy niechciani byli
Wyrównane rachunki wszyscyśmy skończyli
Gdy o Wilnie i Lwowie z tęsknotą marzymy
Że na białym koniku do nich powrócimy
Pomyślmy o Wrocławiu, Szczecinie, Poznaniu
Że na czołgach stalowych wjadą tam Germanie
Oni też swój kaganek postępu przynieśli
Wrastali w pokolenia, śpiewali tu pieśni…
Takiego wyzwolenia po minionych wiekach
Gdyby nie bat’ka Stalin – długo by nam czekać
* * *
A tymczasem bałagan niepomierny w kraju
Wielkie ludzi migracje wciąż się przemieszczają
Tu Manifest Lipcowy daje jedna władza
Londyńskie zaś podziemne państwo mu przeszkadza
Szabrownicy, dezercja oraz wszelka swołocz
Kraj rozkrada, morduje, postrach czyni wkoło
Trudno się zatem dziwić że radzieckie straże
Nieraz jeszcze rządziły u nas. Gdy zagraża
Bałagan pokojowi oraz bezpieczeństwu
Ktoś musi pion utrzymać i przywracać prędko
Ład naruszany zawsze gdy tworzy się nowe
I nie wszystko zupełnie jest jeszcze gotowe
Chociaż Krajowa Rada niby rządem była
To jednak tak naprawdę tym tylko rządziła
Co na oczy widziała, zaś kraju obszary
Rządziły po swojemu i brały za bary
Normalną spraw materię, kraju odbudowę
Codziennie wszak problemy wyrastały nowe
Na szczęście wysyłano do miast delegatów
By władzę ogłaszali do wszystkich powiatów
Byli to komisarze w swoim dziele świetni
Ludziom do rąk dawali Manifest sławetny
W którym stało o ziemi nacjonalizacji
I wdrażali programy industrializacji
Najpierw jednak zaczęli – by było legalnie
Referendum ogłaszać, do którego walnie
Zapraszać jęli ludzi aby głosowali
W jakim chcą mieszkać kraju, cóż oczekiwali
Od Polski wyzwolonej spod złego ucisku
Chciano tym głosowaniem pozałatwiać wszystko
Trzy były więc pytania dane w referendum
Od tych pytań zależy jaki kraj nasz będzie
Czy zlikwidować Senat, symbol wyższej władzy
W którym zawsze największa magnacja zasiada?
Czy postęp wprowadzany i porządki nowe
Dobre są i czy poprzeć jesteś je gotowy?
Czy granice zachodnie na Nysie i Odrze
Wytyczone w Poczdamie dla Polski są dobre?
TAK< TAK< TAK< propaganda na murach wołała
Toteż ludność podobnie tu zagłosowała
Ale wokół wyborów, wokół referendum
Jeszcze się czary-mary niejedne odbędą
Polska nigdy nie umie skorzystać z wolności
Jak dziegciu w beczkę miodu funduje podłości
Sobie i wszystkim wkoło: tak się teraz działo
Że nikt już nie nadążał, tylko chciał wyjść cało
Bałagan się wytworzył, żadnego porządku
Jakby świat się zaczynał dla nas od początku
U zarania był chaos, potem gorzej jeszcze
Słuchy zaś nadchodziły z terenu złowieszcze
Że terror zaprowadza tymczasowa władza
Nieposłusznych ciemięży, uległym dogadza
Zamęt obnażył w ludziach te najgorsze cechy
Szatan zwan Belzebubem wiele miał uciechy
Kraj popadł jakby w amok, a dzikie zastępy
Szarpały się nawzajem jak drapieżne sępy
Uciekła ludziom z oczu Rzeczypospolita
Każdy przeciw drugiemu za sztachetę chwytał
Tak trwała ta zabawa kosztem prostych ludzi
Aż nagły ducha powiew zapędy ostudził
Ucichło nagle wszystko, bo pomiędzy nimi
Postać się pojawiła, jakże jej na imię?
Lico jakby znajome i dostojne gesty
Wielki żar w jego oczach - lecz spokój sylwetki
Ach, wreszcie zrozumieli, poczuli duszami
Stanął pomiędzy nimi Starzec. Przed wiekami
Wielce był szanowany gość wędrowny taki
Gdy do ludzi przemówił – jakby zasiał makiem:
Ponure, ciemne lata na naszej Ojczyzny
Ciele pozostawiły bliznę obok blizny
Nie dało się powstrzymać oddechu Historii
Nie dało się tak przeżyć by pozostać w glorii
Skoro zaś nie sprostamy wymogom ekstremum
Zajmijmy się na dobre swym życiem codziennym
Nie wystawiajmy siebie na kolejną próbę
Nie ryzykujmy znowu gry na naszą zgubę
Oto dobra okazja, gdy radzieckie wojska
W jedną i drugą stronę przemierzają Polskę
Najpierw ją wyzwalają i gonią faszystów
Potem zaś powracają stamtąd – ot i wszystko
Żadnego sensu nie ma by za każdą cenę
Odwracać bieg historii i na świata scenę
Dawać durne świadectwo niezadowolenia
Jeśli tylko coś dzieje się wbrew naszym chceniom
Chociaż nie ma już siły by się cieszyć z tego
Że dostaliśmy szansę odwrócenia złego
Gdy przegraliśmy łatwo na początku wieku
Zróbmy w drugiej połowie stulecia na przekór
Stereotypom naszym, które wszyscy znają
Że Polacy swą szansę zawsze przegrywają
Kiedy róg dano złoty nam po drugiej wojnie
Nie zgubmy go raz wtóry i nieśmy spokojnie
Czekają na nas pola żyzne i uprawne
Czekają na nas miasta i mury pradawne
Patrzy na nas czterdzieści co najmniej pokoleń
Na świeżych zaś mogiłach po ostatniej wojnie
Jeszcze mech nie porasta: przez pamięć dla bliskich
Zróbmy tak by marzenia tych poległych ziścić
Oni przecież dla Polski setkami ginęli
Lub w straszliwej niewiedzy tego co się dzieje
Każdy z tych których wojna ze świata zabrała
Miał kilka uroczystych i drobnych niemało
Życzeń, takich serdecznych, infantylnych zgoła
Niechże nasza robota życzeniom podoła
Zbudujmy wreszcie Polskę dobrą i bogatą
W której pachną ogrody, rozkwitają kwiaty
W której wszystko do życia co rano się budzi
W naturalnym odruchu człowiek lgnie do ludzi
Zbudujmy wreszcie taką filozofię życia
Co wszystkim nam zapewnia swej radości przydział
Dajmy sobie i dzieciom, i wnukom najhojniej
Choćby cztery dekady, trochę lat bez wojny
Niech wielcy tego świata tam się układają
Skoro czują że muszą. Niech nam pozostaje
Codzienny trud tworzenia najlepszej przyszłości
I kraju w którym pokój i szczęście zagości
Tak prawił siwy Starzec do zdumionych ludzi
Ci zaś jakby wzbraniali ze snu się obudzić
Powiadał bowiem mądrze, a nie szczędził słowa
Ze zdania zaś każdego wypływała nowa
Myśl wiotka, ale silna tym sensem szczególnym
Który skupia uwagę na dobru ogólnym
Który każe zapomnieć o prywacie swojej
Dobro wspólne przedkładać nad niedole swoje
Prywatne interesy zachować na potem
I zabrać się za twórczą dla kraju robotę
Starzec swoje dokończył i zniknął w oddali
Będą pamiętać co rzekł?
Nie, nie posłuchali...