Narodowo i socjalistycznie

2018-01-22 07:59

 

Zawiało pochmurnym tytułem, ale bez obaw, nie jestem związany z żadnym projektem „socjalizmu koszarowego”.

Kiedy przez Europę Środkową przelatywały kolejne wichury prywatyzacyjne i wrogie przejęcia całych sektorów, w tym takich jak bankowość, ubezpieczenia, handel, elektronika, AGD, turystyka, ochrona zdrowia, edukacja – nawiewały wraz z nimi patologie nie do pomyślenia tam, skąd te wichury szły. To oznacza, że do Polski i krajów sąsiednich przybywał łupiesko-rwaczy żywioł, udający awangardę przedsiębiorczości. Nie znajdujący dobrego klimatu w rodzimych krajach, szukający ujścia w naiwnej prowincji.

Na reakcję „poliszynela” nie trzeba już czekać, choć nadchodziła zbyt wolno. Jest to reakcja – uwaga – narodowo-socjalistyczna.

1.       Zarówno biznes, jak i pracownicy czy kontrahenci mają coraz większą świadomość tego, że zachodni kapitał i zachodni management ma głęboko w nosie jakiekolwiek polskie interesy, że traktuje nasz Kraj i Ludność jak kolonizator traktuje dobro zdobyczne;

2.       Ludzie pracy – a w coraz większym stopniu też ugrupowania polityczne – zauważają potrzebę ulżenia „masom”: czasem ograniczają się do „filantropii survivalowej” (przeżyć), czasem organizują ciemiężonych w samorządy: tylko spółdzielczość jeszcze słabuje;

Gdy oto patriotyzm zaczyna być ponownie w cenie u „najwyższych czynników” – lepią się do niego również „naziole” i inne niekontrolowane bandytyzmy. Kiedy w cenie jest samorządność obywatelska – swoje chcą ugrać również „rewolucyjni” radykałowie. To są – można powiedzieć – naturalne jemioły, tak jak naturalne jest, że się od czasu do czasu ma katar czy niestrawność. Czy ktoś z powodu kataru albo biegunki walczy ze stołówkami i spacerami na świeżym powietrzu? Nie, po prostu uczy się zapobiegać.

Tyle, że mamy do czynienia z asymetrią: pod pozorem walki z „komunizmem” – lewicowość-socjalizm jest ideą dyskryminowaną i upodlaną, włącznie z grzywnami dla organizacji lewicowych za „nazwę i poglądy” (już nawet nie mówię o dwuletnim areszcie za poglądy), zaś z drugiej strony skrajne, nie tylko faszyzujące grupy nacjonalistyczne, w tym rasistowskie, korzystają z projektów para-militarnych i z ochrony „polityki historycznej”. Wznoszą obrzydliwe, antyludzkie toasty „za pieniądze podatnika”.

Jestem nosicielem poglądu patriotyczno-socjalistycznego, który głoszę pod zawołaniem „wszyscyśmy w jednakim położeniu”. Kto jest harcerzem i „od podstawówki: ćwiczył się w skautingu oraz samoorganizacji, w kolektywnej pracy i w dbałości o własną kondycję, w alertach i czynach dla dobra ogółu, kto jest wychowany na dorobku Logo Obrony Kraju czy Polskiego Czerwonego Krzyża, kto widzał (uczestniczył) w akcji Ochotniczą Straż Pożarną – ten wie, że wrażliwość społeczną można łatwo i atrakcyjnie łączyć z umiłowaniem tego co ojczyste. Że można być obywatelem na co dzień, a nie tylko na zawołanie z „warszawki”, przy urnie wyborczej.

I nie trzeba w tym dziele naśladować Kasztankowego Dziadka, któremu się pomerdało wszystko na opak, z socjalisty stał się zamordystą, od idei równości i sprawiedliwości przeszedł ku opresyjnej soldatesce, a sprawy wiary-wyznania potraktował jak sztafetę: raz w tym zaprzęgu, raz w tamtym.

Sądzę, że w dobie narastającego konfliktu między Pracą i Kapitałem, Przywilejem a Wykluczeniem, w dobie równie napęczniałego konfliktu między „zagranicą” a „tym co rodzime” – nie czas na spory o „wyższościach nad niższościami”.

Kiedy zaś słyszę paplaninę o „zbawiennej roli pokojowej” NATO, o „demokracji silnej prawem”, o „innowacyjności” grup kapitałowo-finansowych, o „konieczności” bratania się z pijaną wciąż Europą, oczywiście na jej warunkach – to mój patriotyzm się umacnia, podobnie jak moje braterstwo z maluczkimi, wciąż od nowa wykorzystywanymi do budowania ekonomicznych więzień dla siebie samych.