Nadchodzi echo

2015-04-27 14:18

 

Współmieszkańcy mojego Kraju, Polacy i przedstawiciele innych nacji, mają niezmiennie poczucie bycia na Piedestale Historii: długa lista postaci (u)znanych na całym świecie (z Wojtyłą i Wałęsą jako tymi, którzy są „najświeższej daty”), Solidarność, przedmurze Chrześcijaństwa i zarazem Europy, na okrasę choćby Grunwald i Konstytucja 3 Maja.

To nic, że za Oceanem słowo Poland jest bardzo podobne do słowa Holland, a Rosjanie w akademiku Instytutu im. Puszkina słowo „Polka” z czeskim słowem „holka”.

To nic, że dla znawców historii najnowszej przeciętny minister, megabiznesmen czy generał bardziej podobny jest do Rydza-Śmigłego niż do Aleksandra Wielkiego: my wiemy lepiej, że bez nas Europa i Świat byłyby liche, marne, nijakie. Niepomni, jak nas skarcono za ów narodowy mesjanizm i narcyzm pod koniec XVIII wieku, aż do początków wieku XX.

Żeby wyłożyć myśl zawartą w tytułowym słowie muszę wcześniej wypunktować kilka spraw, opatrując je zastrzeżeniem „moim zdaniem”:

1.       Europa – podobnie jak Rosja czy Ameryka – to jest bankrut, czyli wielki agregat społeczno-polityczno-gospodarczy niezdolny do uzyskiwania trwałego dochodu przeważającego nad nieuchronnymi kosztami (zobowiązaniami) wynikającymi z twardych, udokumentowanych konieczności – o ile nie ucieknie się do jakichś nieekwiwalentnych stosunków z zagranicą (Ameryka łupi zbrojnie i szantażem, Rosja łupi via surowce i szantażem);

2.       Europa Środkowa – każdy Kraj w różnym stopniu – jest terytorium kolonizowanym od ćwierćwiecza przez Europę: otwarciem był upadek Układu Warszawskiego i RWPG oraz entuzjazm społeczeństw i elit „oswajanych” od dawna koralikami europejskimi (zachodnimi), nieświadomych ani zagrożeń, ani istoty mega-gry kontynentalnej, globalnej: nawet ograniczony do liczb bilans „pomocy” europejskiej i korzyści w postaci udostępnienia rynków, taniej prywatyzacji, możliwości „wyprowadzania” zysków i kadr – okazuje się dalece przeważać nad „dobrodziejstwami” funduszy pomocowych;

3.       Polska – podejmując próby liderowania Europie Środkowej – robi to na tyle niezgrabnie i pokracznie, że nawet chwiejne poparcie USA w tej sprawie nie czyni jej rzeczywistym przywódcą, choć jest w regionie krajem najludniejszym i największym (poza Ukrainą). Grupa Wyszehradzka przepoczwarza się w Trójkąd Sławkowski bez Polski, sprawy ukraińskie rozstrzygają się bez Polski, ¾ polskiej bankowości i finansów oraz marek i produktów – przynosi tantiemy podmiotom zagranicznym;

4.       Żyjąca w nędzy ludność Polski – werbalnie głosząc „poglądy” (w rzeczywistości hasła, zawołania, okrzyki) parafialno-narodowe albo lewacko-proletariackie – nie ma ani możliwości, ani ochoty wypracować sobie własnych poglądów, kalkując cudze wedle ich seksowności. W krajach bardziej dostatnich, popadających w kryzysy i nierówności społeczne – orientacja ideologiczna i polityczna jest dalece bardziej zaawansowana;

Nie sposób tutaj nie przytoczyć – pisałem o tym niejednokrotnie – mojego (na moje siły) rozróżnienia między dwiema postaciami społecznymi opisanymi przez Giorgio Agambena (por: TUTAJ):

A.      L’uomo senza contenuto (człowiek wyzuty z treści, nieświadomy, nie mający nic do powiedzenia nawet sobie samemu) – to człowiek upadły poniżej takiego stanu, z którego mógłby sie wykaraskać sam lub z pomocą systemu-ustroju albo dobrych ludzi;

B.      Homo Sacer (człowiek zniewolony) – to człowiek przymuszony wprost lub poprzez okoliczności do rezygnacji z (większej lub mniejszej) części swojej podmiotowości, suwerenności, samodzielności w określaniu celów życiowych i w wyborze wspólnot;

Ten drugi typ człowieka – na oko – jest w lepszym stanie. Patrz: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ.

Znakomita większość moich współ-rodaków postawiona jest w sytuacji, kiedy wobec politycznych „fal powodziowych” musi określać swoją tożsamość (nazywać ją po imieniu), ale ma do wyboru tylko te dwie agambenowskie możliwości, bowiem wolność i suwerenność – mimo konstytucyjnych gwarancji swobód – nie są ich udziałem, za przyczyną cherlawej kondycji materialnej i dziadziejącej świadomości obywatelskiej.

 

*             *             *

Wróżę, że choć Polska jest dziś przestrzenią, w której przedsiębiorcy i szarzy ludzie doznają skrajnej zapaści socjalnej i ekonomicznej (na tle UE) – to rzeczywiste przywództwo zmian społecznych i politycznych w zbankrutowanej Europie będzie miało iberyjskie albo galijskie rysy twarzy (mniej prawdopodobne są rysy italskie czy anglosaskie). Zauważmy zresztą, że od biedy jedynie Litwa skopiowała polską Solidarność (tam powstał Sajudis), pozostałe kraje byłych demo-ludów jakoś poradziły sobie „swoim tropem”.

Wróżę, że na zachodnio-śródziemnomorskim krańcu Europy wyrośnie nowa jakość obywatelska, zdolna okastrować tamtejsze Państwa z wszystkiego, co mogą sami dla siebie zrobić samorządni obywatele.

A u nas będzie farsa, zrodzona z echa tego, co tam sie będzie działo. Farsa, ale za to jaka wzniosła!