Nacjonalizacja dintojry

2010-03-23 10:16

Nacjonalizacja dintojry

 

Przypomnę smutną przypowieść. Nie znam autora, czerpię z wiedzy placownika (nick):
 
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem komunistą
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem związkowcem
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem Żydem
Kiedy przyszli po katolików, nie protestowałem. Nie byłem katolikiem
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było


Autorem tych słów jest pastor protestancki Martin Niemöller. Zostały napisane w 1942 r. W obozie koncentracyjnym Dachau.
 
W Polsce metoda „salami”, opisana powyżej, stosowana w celu eksterminacji wciąż nowych osób i grup społecznych, ma się dobrze i jest legalna. W dodatku ponad podziałami politycznymi.
 
Bezpośrednim powodem napisania tej notki jest zbrodnia, jaką wspólnie i w porozumieniu popełniają funkcjonariusze państwowi, w tym prawnicy (prokuratorzy, sędziowie, policjanci) oraz służby zaufania publicznego (lekarze) na człowieku, którym się brzydzą: jedni estetycznie (bo nieładny jest), inni moralnie (bo się nie zachował), jeszcze inni politycznie (bo od Leppera ci on).
 
Chodzi o Stanisława Łyżwińskiego. Przestępcę.
 
W ciągu kilkudziesięciu ostatnich miesięcy, od czasu aresztowania go w sprawie „afery rozporkowej”, jest jasne dla wszystkich zainteresowanych, że człowiek ten (podkreślam: CZŁOWIEK) cierpi na postępującą chorobę nowotworową i równie postępujący paraliż. Ma lat 56 i statystycznie jeszcze około 20 lat życia przed sobą. Statystycznie…. Wszyscy wymienieni wiedzą to doskonale i świadomie, z rozmysłem, dla jakiejś dzikiej zemsty, za każdym razem interpretowali sygnały na niekorzyść Pana Łyżwińskiego: unika procesu, symuluje, przecież bierze leki, więc go nie powinno boleć, podpisał dokument, co z tego że w stanie lekowo-narkotycznym, itd.
 
Sygnały – to słowo niewiele mówiące. Łyżwiński wył z bólu i w oczach gasł. Żeby nie odruchy ludzkie współ-więźniów i ober-klawisza, wykończyłby się już dawno. W takim stanie, wijącego się w cierpieniach, wożono go bez sensu po kilkaset kilometrów w tę i wew-tę, okrężną drogą, nieregularnie w tym czasie żywiąc, nie podając leków, traktując jak ścierwo, brzydząc się nim po prostu. A funkcjonariusze, prawnicy i lekarze, jakby nic się nie działo, przekazywali sobie pacjenta metodą kwitków jeden-drugiemu, niby gorący kartofel.
 
Dodajmy, że w tym czasie odbywał się nad nim sąd w sprawie „rozporkowej”, oczywiście zakończył się sukcesem, wrak człowieka został skazany i – wypuszczony do domu! Śmierć pod opieką Państwa skończyłaby się odszkodowaniem, a tak, niech zdycha na swoim wysypisku!
 
===========================
 
  • Kiedy przyszli po komunistkę – strzeliła sobie w łeb, czy jakoś tak. Niech jej ziemia lekką będzie…
  • Kiedy zwinęli łapownika, odwołano przeszczepy serca kilkudziesięciu osobom, ale cóż, ten pan już nigdy nikogo nie zabije…
  • Kiedy skopali na śmierć bezdomnego łachmaniarza, a jego kumpli spalono w ogródku działkowym – sprawców (oprawców) nie znaleziono…
  • Kiedy policjanci wraz z bandytami dokonują zbrodni porwania i zamęczenia biznesmena – włos im z głowy nie spadnie, chronią się przez lata wzajemnie…
  • Kiedy prokurator dla zmyślonych afer robi karierę „po trupach” – to rzeczywiście ją robi, tę karierę…
  • Kiedy szpitale przestały przyjmować, wzrosła umieralność, ale przecież nie ma pieniędzy w budżecie…
  • Kiedy giną w dziwnych okolicznościach od broni palnej ludzie władzy (Papała, Sekuła, Dębski, Blida) – sprawy nie sposób wyjaśnić przez długie lata…
  • Kiedy wierzyciele wywłaszczają ludzi z dorobku życia – sami sobie winni, nawet jeśli wierzyciele ich oszukali…
  • Kiedy lichwiarze uzbrajają się w powszechnie szanowane marki światowe i łupią ofiary z mocy prawa – cóż zrobić, Dura lex sed lex…
  • Kiedy urzędy i urzędnicy w całkiem prywatnym interesie rugują ludzi z posad, a przedsiębiorców z biznesu – cóż, zwykła pomyłka urzędnicza, nie można za wszystko karać…
  • Kiedy policjant skatuje bezbronnego (zakutego uprzednio) – na pewno chodziło o obronę własną wobec napaści na funkcjonariusza…
  • Kiedy obrońcę swoich praw i swojego mienia wozi się tygodniami po psychiatrykach – to dla jego dobra…
  • Kiedy rośnie liczba samobójstw, a rok-w-rok znika w ten sposób małe miasteczko zrozpaczonych ludzi – cóż, słabi byli, nieprzystosowani…
  • Kiedy ludzie szli masowo na bezrobocie, znaczy: mieli pecha, ja pracuję na dobrej posadzie…
  • Kiedy rodzinę z dziećmi wywalano na bruk, pomyśleliśmy: nie będziemy dopłacać do jej niedoli, sami żyjemy nader skromnie…
  • Kiedy nasi jadą do obcego rasowo kraju zabijać i sami ginąć – hurra za ich bohaterstwo i odwagę…
  • Kiedy wciąż obrzydliwszych przestępstw „moralnych” dopuszczają się duchowni, a przestępstwa majątkowe popełniają niemal jawnie i bezczelnie – cóż, trzeba uwzględnić, że to duszpasterze…
  • Kiedy puka komornik z asystą w czarnych kominiarkach – to jest w porządku, długi trzeba spłacać, a jeśli pomyłka – broń się w sądach, choć właśnie cię pozbawiono wszystkiego i zeszmacono w oczach wszystkich…
 
Oto – Łukaszu Foltynie – jak wygląda eugenika w rozkwicie!
Gratuluję wszystkim organizacjom praw człowieka, wszystkim organizacjom wolontariackim. Kolejny padalec usunięty. Życzę dalszych sukcesów.
No, i Rzeczpospolitej, demokratycznemu państwu prawa, pogratulować wypada!
 
=====================
 
/spośród wszystkich demokratycznych, wrażliwych społecznie i humanitarnie mediów, sprawę opisał wyłącznie tygodnik Jerzego Urbana, no, ale on też jest obrzydliwy i obleśny, ciągnie swój do swego…/

 

 

Kontakty

Publications

Dintojra

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz