Na dochodzenie
NA DOCHODZENIE
A gdy już dojdę do tego
Że trzeba coś postanowić
I będę sobie wybierał
Co dalej w życiu robić
Wtedy – taką mam pewność –
Pogniotę wszelkie normy
Oddalę przyzwoitość
I obyczajne formy
Wtedy jak to chamidło
Wejdę w życie z butami
(to będzie życie Twoje)
I spytam: no, jak z nami?
Pewnie będziesz spłoszona
Albo z politowaniem
Podasz mi szklankę wody
Bym może zmienił zdanie
I to mnie całkiem rozjuszy
I będę jak dziki tatar
Wyciągnę zza pazuchy
Wcześniej zbierane kwiaty
A spróbuj teraz odmówić
A spróbuj nie dać mi szansy
A spróbuj ze mną igrać
W niepewnym kontredansie
O nie, nie ze mną, droga
Patrz, jakim dzisiaj ostry
Zapał we mnie jest taki
Że mi nie trzeba wiosny
Niczego mi nie trzeba
A tylko – co od lat
Śnię czasami o Tobie:
Twego jednego TAK