Myślenie małymi porcjami

2010-08-21 06:12

 

Są ludzie, których myślenie idzie ścieżką „bliższa koszula ciału” albo „każde ręce lepiej garną ku sobie”. I tak już mają, zmienić nie chcą, i dobrze (im) tak jest.

 

Są też ludzie, którzy swoim myśleniem, sposobem pojmowania świata, obejmują nie tylko siebie i najbliższe otoczenie, ale też większe zbiorowości. I to też jest dobre.

 

A są też tacy, którzy całość starają się ogarnąć, a zajmowanie się bliskimi szczegółami nie jest ich ulubionym zajęciem: w wielkich rachunkach się nie mylą, ale na palcach jednej ręki liczyć nie umieją. I ci znajdą dla siebie miejsce.

 

Na tych zaś, co myślą zachłannie i teatr wciąż widzą ogromny - uważać by trzeba, choć i tych warto wysłuchać.

 

Większość z nas poszerza swoją perspektywę społeczną – bo o niej mowa – wraz z nabywaniem praktyki i doświadczenia, wraz z „wyrobieniem”.

 

Niektórzy, sprawni w „małych” rachunkach, umieją wokół odnaleźć tych, co to bardziej „filozofują”, zatem biorą ich sobie do pomocy, kiedy Los obdarzy ich odpowiedzialnością zbiorową, na przykład w jakichś wyborach.

 

O tym wszystkim piszę, bo podawszy do publicznej wiadomości hasło ordynacji sołtysowskiej, (Postulat ustrojowy 21, wieńczący koroną samorządności „moje” 21 postulatów), muszę odpowiadać na pytania, co też za ustrój wymyśliłem, w którym nie poseł jest najważniejszy, a zwykły sąsiad powołany do polityczno-administracyjnej „obsługi” nas wszystkich wokół, jego wybierających.

 

No, właśnie o to chodzi. W sąsiedzkiej gromadzie, nawet w blokowisku, gdzie duże jest „stężenie anonimowości”, potrafimy rozpoznać, kto ma jaką perspektywę myślenia. Ileż to każdy z nas obserwował z bliska sytuacji, kiedy kogoś „wypychano przed szereg” popierając go słowami „dasz sobie radę, ty się wyznajesz na tej tam polityce”. Bo wszyscy wiedzą, że on szerzej niż my – myśli.

 

Nie musi być naszym liderem i wodzem, nie musi grać pięknie na pianinie i pijać wyłącznie win wytrawnych. Ale wiemy, że zna się na wspólnych sprawach i wie „co tam napisali w gazetach”. I to jest jego zaleta, nam potrzebna, stąd go obieramy.

 

I takich sołtysów niechby było w całym kraju nawet 50 tysięcy, średnio jeden na 500-1000 osób. I nas więcej do wyborów nie ganiajcie, bo powierzamy tę sprawę sołtysom: skoro oni się wyznają na tych sprawach, to po co my mamy wybierać w plebiscycie z gazet i telewizorów?

 

Sołtys jest zatem naszym administratorem spraw codziennych, kimś w rodzaju Anioła – Gospodarza Domu, tyle że możemy go odwołać, kiedy wodą sodową się odurzy – ale jest też naszym Elektorem, w naszym imieniu wybiera osoby, a my co najwyżej na zebraniu sąsiedzkim możemy mu dać instrukcję: ma być ktoś z prawicy, albo katolik, albo komunista.

 

Sołtysi między sobą też łatwo się połapią, kto ma jaką perspektywę myślenia, więc wybiorą na wyższe szczeble kogoś, kto sobie da radę. A jeśli się „pomylą” – to rozlicza ich sąsiedzi z takich pomyłek. To jest prawdziwa odpowiedzialność, a nie tzw. „polityczna”, czyli żadna.

 

Ordynacja Sołtysowska ustanawia zatem „demokrację oddolną”, Samorządną Rzeczpospolitą”, w której urzędy i w ogóle cały Aparat jest służebny, a nie władczy wobec Obywatela. Zajmuje się ludzkimi sprawami, sprawami gminnymi i powiatowymi, a nie kuglowaniem własnych korzyści kosztem „ciemnego ludu”. W takich urzędach nie jest się petentem i poddanym, tylko interesantem, a to czyni dużą różnicę.

 

Oczywiście, cwaniacy żądni „fruktów”, którym w głowie „polityka wsobna”, zawsze będą starali się zrobić z Państwa swoją „lodziarnię”. Ale widać z obecnej, obowiązującej ordynacji ustrojowej, że nieodwracalnie pospinali sobie sieci, w które łowią zdobycze oraz nas, durnych śledzi.

 

Może przy Ordynacji Sołtysowskiej będzie im trudniej?

 

Żeby nie było, jak pisze na Salonie24 ATK: Dziś na wezwanie wojewody walczące o dochody gminy rabują się nawzajem – miast tworzyć lokalną wspólnotę.

 

PS

W życiu nie przypuszczałem, że znajdę dobrą argumentację na rzecz Samorządnej Rzeczpospolitej tutaj właśnie. Ale – znalazłem, więc przywołuję. Podkreślając, że mój nacisk idzie na ustanowienie samorządnego porządku, zaś samorządny ruch – traktuje jako soczystą treść niepaństwową. Tym się różnię – a może identyfikuję – z Rafałem Górskim.

 

 

Kontakty

Publications

Myślenie małymi porcjami

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz