Moje bliskowschodnie refleksje

2019-02-14 06:52

 

Nawet nie starałem się akredytować na amerykańskiej konferencji wyjazdowej w Warszawie. Ale zabiorę głos tak jak umiem, czyli zdalnie.

Oto moje wystąpienie, myślę że 5-7 minut wystarczy:

  1. Jest oczywiste, że najbardziej globalnym polem zabiegów skupiającym uwagę mocarstw jest Azja Centralna, którą – jeśli używać nazw zachodnich – umiejscawiam między Morzem Kaspijskim i Bajkałem, a nieco bardziej na południe – między Iranem i Ujgurią. Tak „z grubsza”;
  2. Azja Centralna jest w większości muzułmańska, choć kulturowo jest obszarem nader różnorodnym, któremu poświęcić rok podróży-peregrynacji – to malutko. Ja to robię od dawna, ale na raty i niesystematycznie;
  3. Azję Centralną „ryglują” od wchodu Chiny, od południa Indie, od północy i północo-zachodu Rosja, od południo-zachodu Arabia;
  4. Niegdysiejszy ZSRR i współczesne USA mają-miało stricte militarne podejście do tego terenu, jako miejsca kluczowego dla rozległych instalacji echo-satelitarnych, z których kontrolować można całą Azję;
  5. Chiny traktują Azję Centralną jako punkt wyjścia giga-inwestycji, z których pierwszą jest pasmo inwestycyjne łączące Chiny (właściwe) z Europą (właściwą);
  6. USA ćwiczą swój wariant konsekwentnie, próbując jemu podporządkować Arabię od czasów „wczesno-naftowych” (poprzez „delegaturę” izraelską), a kiedy Arabia się nie sprawdza – przechwytując Europę Środkową;
  7. Rosja w Europie Środkowej wykonuje chińskie „zadania zlecone”, podstawiając nogę staraniom amerykańskim (ostatnio skupionym na kolonizowaniu Ukrainy);
  8. Stany zaś zainteresowane są niepowodzeniem chińskiego planu „pasma inwestycyjnego” (technologiczne karawan-seraje wielkości Rzeszowa nanizane na rurociągi, drogi, koleje, światłowody, przesyły energetyczne, szlak satelitarny);
  9. Iran jest obecnie jedynym punktem Azji Środkowej, którego „orientacja globalno-polityczna” jest niezdefiniowana, a on sam chce grać o wielkie stawki rozumiejąc swoją węzłową rolę;
  10. Kiedy USA „urwie” KRLD z układanki – symetria środkowo-azjatycka przechyli się na niekorzyść BRICS – i to jest „temat właściwy” konferencji warszawskiej;

Oczywiście, całość konferencji odbywa się nie w miejscu jawnym, w którym akredytowali się żurnaliści całego świata (tam się gra tylko teatrzyk), tylko w miejscach pilnie zabezpieczonych tele-informatycznie przed opinią publiczną świata, a już na pewno przed „ciekawością” BRICS. No, umówmy się, że sala obrad takim bezpiecznym miejscem nie jest.

Dlatego – dbając o jako-taką akceptację „społeczeństwa goszczącego” – konferencyjni organizatorzy z Washington DC powinni zadbać o samopoczucie owego społeczeństwa, czyli nas samych. Nie, nie mówię o wizach, bo te już niedługo w jakiś spektakularny sposób zostaną nam przyznane, kiedy już zostaną uruchomione zupełnie inno-bajkowe zabezpieczenia, np. antyterrorystyczne. Kto chce – ten i tak tam lata. Mówię raczej o tym, by Polska (i może jeszcze wciąż wierna Stanom Rumunia czy dzielna Estonia) dostała jakiś naprawdę fajowski gadget.

Coś zamiast Huawei…?

Ja to bym jeszcze, na miejscu naszych usłużnych podwykonawców – korzystając z obecności waszyngtońskich oficjeli – zapytał ich o to, czy już można wypuścić tego, jak mu tam, szpiega chińsko-ruskiego, taniej niż za pół dużej bańki… Bo to coraz bardziej gorący kartofel jest…

Tylko po kiego grzyba konferencję o „widłaczeniu” Iranu nazywa się „bliskowschodnią”…?

 

PS

Aha, już organizatorzy zajrzeli mi przez ramię, więc poprawili: ależ skąd, nie o Iran chodzi, tylko o to, żeby się lepiej działo na w okolicach Mezopotamii… Tere fere