Moja sytość polityczna

2013-08-21 15:02

 

/uwaga, to jest tekst roboczy, będzie sukcesywnie uzupełniany/

 

Załóżmy, że jestem politycznym windykatorem, egzekutorem umowy społecznej, któremu Lud dał „zlecenie na władców”, by ich moresu nauczyć.

Wiadomo, co się będzie działo w sercach, duszach, sumieniach i umysłach Władców: najpierw nie będą zauważać, potem będą szydzić, potem będą zwalczać, potem ogarnie ich strach i rozedrganie, na koniec zapłacą co trzeba, z odsetkami, karami i opłatami manipulacyjnymi.

Komornicy mają w zwyczaju (a może w ustawie) wyliczać rozmaite pozycje, składające się na sumę, którą zamierzają windykować. Pośród tych pozycji zasadnicza kwota najczęściej wynosi 10-25%, pozostałe to „dług spreparowany”, ale zdarzają się też takie kwiatki, jak „koszty korespondencji” i podobne. Komornik palcem nie kiwnie na własny koszt.

Ja będę bardziej litościwy. Oto moje „pozycje wymagalne”, pod rygorem puszczenia Władców w skarpetkach:

  1. Propedeutyka Nauki o Społeczeństwie. Każdy mieszkaniec Polski (czyli pozostający w zasięgu Prawa, Systemu, Ustroju zaprowadzonego w Polsce) ma niezbywalne prawo do 2-ch godzin szkolenia tygodniowo, w miejscu powszechnie rozpoznawalnym (urząd, szkoła, kino), odległym nie więcej niż 15 minut drogi od miejsca zamieszkania, z nieograniczoną możliwością zadawania pytań po 20godzinnych zajęciach. Szkolenia obejmują takie pojęcia jak Państwo, Społeczeństwo, Obywatelstwo, Konstytucja, Samorządność, Przedsiębiorczość, Polityka, Władza, Urząd, Organ, Służba, Organizacja Pozarządowa, itp. (listę będę uzupełniał). Zajęcia prowadzą osoby kierunkowo wykształcone lub mające niewątpliwą wiedzę-doświadczenie w dziedzinie, którą wykładają. Połowa z wykładowców powinna być rekrutowana spośród szeroko rozumianej opozycji politycznej, przy czym zarówno opozycjonistów, jak też protagonistów obowiązuje zakaz agitacji, chyba że zajęcia odbywają się w formie panelu, inscenizacji, rekonstrukcji, re-enactment. Mieszkańcy Polski w wieku 12-18 lat mają obowiązek (a nie tylko prawo) do Propedeutyki;
  2. Ordynacja wyborcza. Podstawą wszelkich procesów wyborczych, przedstawicielskich, reprezentacyjnych jest powszechny wybór przedstawiciela społeczności lokalnej, liczącej mniej-więcej 500-3000 mieszkańców. Ja nazywam taką osobę Sołtysem, choć mówią, że to trąci wiochą. Tryb wyborczy Sołtysa nie musi być identyczny w każdej społeczności, wystarczy, że spełnia warunki konstytucyjne Osoba ta jest utrzymywana solidarnie (składkowo – public collection) przez obierającą społeczność: nie mniejszy dochód, niż przeciętny w wybierającej społeczności, górna granica to kwestia umiaru i przyzwoitości. Może w ramach wynagrodzenia zatrudnić dwie osoby pomocnicze (przysiężnicy, bez jakichkolwiek uprawnień władczych, ale pod przysięga służący lokalnej społeczności). Sołtys jest odwoływalny w trybie zbliżonym do trybu wyborczego (np. wystarczy 1/3 osób biorących udział w wyborach powołujących – by odwołać Sołtysa). Do kompetencji Sołtysa należy przewodnictwo wobec społeczności, uruchamianie lokalnej przedsiębiorczości na rzecz realizowania praw obywatelskich, poprawy warunków życia i dochodów, ochrona słabszych, zarządzanie instytucją Swojszczyzny, reprezentowanie społeczności  w Radach i Ławach oraz (niekiedy osób i grup)wobec Państwa (organów, urzędów, służb);
  3. Swojszczyzna. Po 5-letnim okresie dostosowawczym każdy uczestnik miejscowej społeczności MUSI mieć uregulowany stosunek swojszczyźniany. Instytucja Swojszczyzny znana była polskiemu prawu jeszcze w okresie międzywojennym (ustawa o obywatelstwie). Prawo swojszczyzny w Galicji było prawem mieszkańca gminy do niezakłóconego pobytu i zamieszkiwania na terenie gminy, korzystania z zakładów gminnych oraz prawa do opieki i zabezpieczenia społecznego ze strony władz. Prawo to nabywało się z chwilą urodzenia, ale można było je zmienić (tj. nabyć nowe) w nowym miejscu zamieszkania, czyli w nowej gminie, do której się przyjechało i na stałe osiedliło. Osoby nieposiadające prawa swojszczyzny mogły zostać wydalone z obszaru gminy w razie popełnienia przestępstwa, naruszania porządku i moralności publicznej. Prawo swojszczyzny nadawała rada gminy na podstawie swobodnego uznania i za opłatą też swobodnie ustalaną. Wydawano wówczas tzw. "kartę przynależności" (Heimat-Schein). Kierowano się takimi przesłankami, jak: długoletni niezakłócony pobyt (nawet do 10 lat), posiadanie stałego zatrudnienia i mieszkania, dobra opinia, otrzymanie świadectwa moralności od władz policyjnych, wniesienie opłaty. Z drobnymi korektami – to już mój koncept – taką umowę mogą obywatele zawierać ze społecznościami „sołtysowskimi” lub z gminami. Kto umowy nie zawrze – jest równoprawnym obywatelem, ale „przypisanym” do jednostki nadrzędnej, np. powiatu;
  4. Ławnicy i Ławy oraz Rady. Sołtysowie są „z klucza” radnymi gminy. Jeśli przeciętna gmina liczy 30-50 tysięcy osób (nieco inaczej jest w metropoliach) – to Rady mogą mieć około 100 osób lub mniej. Czyli bezproblemowo, a unikamy dziwnych regulacji o tym, ilu jakich radnych (pamiętamy, Sołtysi są finansowani przez wyborców bezpośrednio). Odwoływalność Radnych-Sołtysów powoduje, że zanim zrobią coś niekorzystnego – przekonsultują po sąsiedzku. Zarazem Sołtysi są elektorami w pośrednich wyborach na wyższe szczeble (powiat, związek gmin, region), występując w tych wyborach jako Ławy Sołtysowskie (powiatowe, itd.), mające uprawnienia odwoływania tych, których wybrali (odwołują z własnej inicjatywy lub na wniosek swoich sołectw). Ławy Regionalne w tej samej formule wybierają parlamentarzystów, też z możliwością odwoływania. Być może warto rozważyć wieloszczeblowe (od sołectw) wyłanianie kandydatów na parlamentarzystów. Ważne: tak zwana kadencja powinna być tylko umowna, statystyczna: nie powinno być obligatoryjne wybieranie Radnych czy Parlamentarzystów w zmasowanej jednorazowej kampanii, bo to prowadzi wyłącznie do oszustw wyborczych (opartych na Pi-aR lub marketingu);
  5. Ławnik Ludowy. Tak jak wybiera się Sołtysa – tak wybiera się Ławnika Ludowego (obecnego w każdej społeczności lokalnej). Nie zasiada on w żadnej radzie czy ławie, nie ma prawa funkcjonować politycznie. Musi mieć nie mniej niż 40 lat. Ma prawo wstrzymać dowolną procedurę na terenie działania (dochodzenie, przewód sądowy, egzekucję-windykację, inwestycję, zbiórkę – jeśli na skutek doniesienia lub skargi obywatelskiej dojdzie do przekonania, że „coś jest na rzeczy”. Ma pełny immunitet. Nieograniczoną ilość kadencji. Dla jego odwołania potrzebna jest liczba „negatywnych” głosów równa liczbie głosów pozytywnych oddanych przy wyborze na kadencję. Jest bezkarny (KK, KC) nawet, jeśli jego działania przyniosą szkody. Działanie „via Ławnik Ludowy” nijak nie zamyka i nie zastępuje „normalnych” dróg prawnych. Rzeczywistym pożądanym mechanizmem jest tu ostrożność „uruchamiaczy” procedur, skoro jeden człowiek – w założeniu Sprawiedliwy – może je skutecznie powstrzymać do pełnego wyjaśnienia;
  6. Rozrachunek Transformacji. Przygotowuję – i długo to potrwa – taki rozrachunek, dzieląc go na kilka warstw. Najważniejsza – to warstwa Exposé-sów. Każdy premier wygłasza co najmniej jeden taki program, ale też dotyczy to Prezydentów czy Wojewodów. Warstwa ta obejmuje też zaniechania konstytucyjne (ewidentnym przykładem jest tu art. 20 Konstytucji, zupełnie nie realizowany, czyli będący faktycznie ściemą, ale i polem lekceważenia Konstytucji, drugim przykładem jest Regulamin Sejmu, pozbawiający posła niezawisłości zapisanej w art. 104 Konstytucji, pozwalający wąskiej grupie przywódców partyjnych – w tym nawet nie zasiadających w parlamencie – rządzić Krajem i Ludnością, trzecim przykładem jest Ordynacja Wyborcza, pozbawiająca wyborcę możliwości rzeczywistego wyłaniania kandydatów, zmieniająca wybory w konkurs ugrupowań politycznych). Druga warstwa – to całe bloki ustaw ustrojowych lub pojedyncze ustawy mające znaczny wpływ na rzeczywistość: jeśli ostatecznie zaszkodziły – łatwo można „wytypować”, kto i jak głosował, trudniej nieco – prześledzić wykonanie ustaw oraz tzw. prawo powielaczowe. Jeśli ktoś w ten sposób szkodził Polsce niechcący, nieświadomie – dyskwalifikacja polityczna uzasadniona niekompetencją, jeśli zaś świadomie – kara, zwykła, kryminalna kara;
  7. Samorządowe Absolutorium Rządu i Parlamentu. Nie jest prawdą, że wybory w kolejnej kadencji stanowią swoiste absolutorium – lub odmowę – dla polityków i ugrupowań. Wekslowanie odpowiedzialności na tryb „polityczny” oznacza zdjęcie z parlamentarzystów jakiejkolwiek kontroli, zwłaszcza jeśli ich mocodawcami w rzeczywistości są przywódcy partyjni i – w lisi sposób – służby działające w sekrecie przed obywatelami. Na trzy miesiące przed końcem kadencji powinna zostać wdrożona Ławnicza Procedura Absolutoryjna, a podstawowym dokumentem-materiałem powinien być Osobisty Rejestr Dokonań polityka: w nim wpisy jego samego, organów, urzędów, służb, firm, NGO oraz pojedynczych obywateli. Wynik procedury powinien być ogłoszony publicznie (odwołania, korekty), a potem nabiera mocy prawnej. Jeśli niekorzystny dla polityka – co najmniej jedna kadencja zakazy pełnienia funkcji publicznych i zatrudnienia kierowniczego-eksperckiego.
  8. Spółdzielczość. Niezależnie od realizowanych w praktyce rozwiązań prawnych i organizacyjnych, idea Spółdzielczości opiera się na wspólnym gospodarowaniu z wykorzystaniem majątku i dóbr niematerialnych (np. własnej aktywności) oddanych do wspólnej puli, a kryterium racjonalności biznesowej jest tu zastąpione kryterium zaspokojenia ponad-indywidualnych potrzeb. Apologeci i krytycy spółdzielczości niemal zawsze pomijają istotny szczegół: każdy uczestnik przedsięwzięcia spółdzielczego ma prawo „włożyć” doń tylko tyle swojego, ile uważa za stosowne. Oznacza to, że uczestnictwo w spółdzielni może być jedynie „dodatkiem” do „swojej” aktywności, może też być zajęciem „większościowym” (wtedy „na boku” mam coś „prywatno-osobistego”). Tak pojęta idea spółdzielczości realizowana jest nie tylko pod nazwą Spółdzielni, ale też w innych formach, które poniżej wymieniam w podsumowaniu notki;
  9. Uspołecznienie majątku - Regalia. To może zabrzmieć kontrowersyjnie, ale postaram się. Zakładam, że zrozumiały jest pogląd, iż Kraj – to dobro wspólne Ludności. Znaczy: ziemia, wody, lasy, kopaliny, powietrze, itd., itp. Stosuję tu pojęcie Regaliów, które obejmuje też koncesje, uprawnienia, certyfikaty, itd., itp. Zakładam też, że wiadomo, iż – przy całym szacunku dla Przedsiębiorców i Animatorów – wszelki sukces społeczny, w tym gospodarczy, jest dziełem wspólnym: tego kto wymyślił, tego kto wyłożył-udostępnił, tego kto roboczo „menagował”, tego kto szkolił, tego co liczył, tego kto kontrolował, tego kto bezpośrednio wykonywał. Podkreślam: jest to dzieło wspólne. Opowiadanie, że każdy z nich otrzymał za swój wkład godziwe wynagrodzenie – jest zaledwie opowiadaniem, bowiem w rzeczywistości owe „wynagrodzenia” są przedmiotem ustawicznej gry, która – okresowo lub ostatecznie – najczęściej daje wynik niesprawiedliwy w tym sensie, że jedni dostają więcej niż proporcjonalnie włożyli, inni zaś dostają mniej. W tej grze narzędziem oczywistym są Monopole, z których najważniejszy to Własność (bywają inne: niezastępowalność, dostęp do informacji, wpływ na procesy decyzyjne, uczestnictwo w klice-koterii-kamaryli, itd.). Propozycja zmierza do tego, żeby Regalia – ich wydzielone części – oddać pod zarząd samorządów lokalnych, a wszelki inny majątek – uczynić publicznym w tym sensie, że dotychczasową własność zamienić na prawo użytkowania. Rewolucyjność tego rozwiązania tkwi nie w swoistej „nacjonalizacji” (samorządowizacji?), ale w tym, że obezwładnia się w ten sposób wszelkie próby wyradzania się właścicieli spod kontroli społeczności, której kosztem, w łonie której powstają i wzrastają. Dotychczasowi właściciele mają te same uprawnienia menedżerskie, ale pozbawieni są możliwości politycznego wpływania na lokalne społeczności (szczegóły koncepcji – wkrótce w odrębnej notce);
  10. Gromadnictwo. Ustala się, że wszelka aktywność obywatelska (obywatelstwo: wystarczające rozeznanie w sprawach publicznych i bezwarunkowa skłonność czynienia ich lepszymi) jest uprzywilejowana, jeśli prowadzona jest via Izba, Cech, Asocjacja, Klub, Gildia, Fundacja. Uprzywilejowanie polega wyłącznie na wiarygodności apriorycznej. Pojedynczy obywatel nie jest tu dyskryminowany, tylko – skoro nie szuka wsparcia społecznego – musi liczyć się z administracyjnymi procedurami kwalifikującymi jego projekt;
  11. Odbiurokratyzowanie Systemu-Ustroju. Nie istnieje żaden uzasadniony społecznie powód – poza odziewanym w Rację Stanu korporacyjnym interesem grup zaangażowanych w Państwo) – aby takie dziedziny jak „rynek pracy”, wsparcie socjalne słabszych, edukacja, zabezpieczenie emerytalne, ochrona zdrowia, zarządzanie gospodarstwami domowymi – funkcjonowały pod nadzorem rozbudowanych Urzędów czy Organów (a niekiedy Służb). W zupełności wystarczy tu formuła Funduszu. Fundusz – to pojęcie wyrażające zespolenie potencjałów podobnych co do celu-przeznaczenia. I nic poza tym. Szczególnie współczesny stan rozwoju technologicznego pozwala na to, by każdy miał – w wybranym przez siebie banku (z reasekuracyjną gwarancją mega-banku albo Państwa) – konto (lub lika kont odrębnych), nad którym w pełni panuje pod klauzulą bezpieczeństwa. Prawo każe robić odpisy emerytalne? – proszę, osobiste konto zatrudnionego. Prawo każe czynić odpisy na fundusz zdrowotny – jak wyżej. To samo – dla potrzeb edukacji, to samo – dla potrzeb rozliczeń gospodarstwa domowego z fiskusem (nie obywatela, a gospodarstwa domowego). Konta osobiste „pracują” dla człowieka przy jego pełnej orientacji, może on też w jakichś „widełkach” regulować świadczenia, które ze swoich kont finansuje. Likwidacja molochów biurokratycznych rozbudowywanych za ludzkie pieniądze - bezcenna;
  12. Minimalny Dochód Gwarantowany. Zakłada się, że każdy człowiek ma oczywiste potrzeby życiowe: jedzenie, lokum, odzienie, przemieszczanie się, informowanie się, itd., itp. Dość łatwo jest sformułować tzw. minimum biologiczne i minimum socjalne. Nie widzę powodu, dla którego ktoś, kto nie dba o zwierzęta domowe czy hodowlane, miałby łamać prawo, gdy jednocześnie mamy masę ludzi bezrobotnych, bezdomnych i w ogóle nędznych statusem. MDG powinien być tak wyważony, by nie skłaniał do próżniactwa (zawsze taki margines, nazwę go „menelskim” – znajdzie się), ale by też nie pozostawiał człowieka poszukującego zatrudnienia bez środków do życia (nie mówiąc już o dzieciach, trzecim wieku, chorych i inwalidach). Rozwiązanie znakomicie wpłynie na rynek pracy (głodowe lub „lewe” zatrudnienie stanie się nieatrakcyjne), a jeśli do MDG dołożyć elementarne ubezpieczenie socjalne (zdrowotne, itp.) oraz obowiązek uczestnictwa w grupach samopomocy – może być dużo lepiej niż jest. Zagrożenie, że tłumy przejdą na MDG – jest iluzoryczne. A czemu nie podjąć eksperymentu w jakimś regionie?
  13. Decentralizacja fiskalna. Rysujemy na mapie granice „dystrybucji” gospodarczej (gminy, powiaty, większe raczej nie). Producent wideł płaci wewnątrz tego obszaru typowy podatek obrotowy (np. VAT). Jeśli sprzedaje swój towar w sąsiednich obszarach – dolicza mu się jeden punkt procentowy. Jeśli sprzedaje na drugim końcu województwa czy kraju – ma tyle dodatkowych punktów procentowych podatku, ile „granic” przekroczy. Te dodatkowe punkty idą w budżety obszarów, do których on – jako nietutejszy – dociera. Można rozważać, aby tę formułę łagodzić (nie zawieszać) w przypadku produkcji „wielkich” (np. samochody). Drugi mechanizm w tym pakiecie: zakładamy nieopodatkowanie dochodowe do pewnego progu (np. 2/3 przeciętnego wynagrodzenia w regionie). Potem podatek progresywny, ale z możliwością ulgi: za rzeczywiste zatrudnienie osoby w roku następnym z wynagrodzeniem przeciętnym dla regionu, i-lub za sfinansowanie czegoś lokalnemu samorządowi – ulga podatkowa w wysokości dwukrotnej w stosunku do kosztów zatrudnienia-sfinansowania. Oba rozwiązania – zbawienne dla rynku pracy, zgubne dla wszelkich monopoli;

Wyjaśnię tym, którzy nie czytują mnie regularnie (ojej, wyrażam się jak red-nacz jakiegoś tygodnika). Bolączką ustrojowo-systemową współczesności jest w moim przekonaniu tzw. demutualizacja, czyli zastępowanie rozwiązań sąsiedzkich, rodzinnych, wspólnotowych, wzajemniczych, gromadniczych – rozwiązaniami „wielko-agregatowymi”, gdzie ludzka wola, ale też prawa i podmiotowość – giną w anonimowości, procedurach, algorytmach, rubrykach, sztucznościach. A następnie sa poddawane „grillowaniu” przez Urzędy, Organy, Służby, co nie ma nic wspólnego ani ze swobodnym rozwojem społecznym, ani z postępem, ani z demokracja (a te sobie umiłowaliśmy chyba nade wszystko). W związku z tym hasłem przewodnim mojego Projektu Politycznego jest REMUTUALIZACJA, czyli odwrócenie tendencji „cywilizacyjnych” o 1800.

Teraz błagam o ostrożność w czytaniu: otóż warto wykorzystać w tej mierze – co dobre dla naśladowania a co złe dla czujności – doświadczenia takich fenomenów jak spółdzielczość pracy, spółdzielczość mieszkaniowa, pomocniczość wzajemna (np. strajkowa), spółdzielczość socjalna, kasy samopomocy, ogrodnictwo działkowo-rodzinne, towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, mikrobankowość, samoorganizacja „w formule” Barka czy Markot, itp., izraelskie kibuce, skauting, Samopomoc Chłopska, rolnicze grupy producenckie, Towarzystwo Kursów Naukowych (latające uniwersytety), osadnictwo na tzw. prawach (kilka znanych formuł), rady parafialne, itp., itd. Wszystkie te formuły (eksperymenty) – ze skutkiem lepszym lub gorszym – odwołują się do – niewypowiedzianej dotąd – idei REMUTUALIZACJI, w swej istocie są terapiami prymarnych i elementarnych umiejętności społecznych (patrz: socjatria, J.Moreno i kontynuatorzy spuścizny).

I na koniec krytykom, którzy to wszystko nazwą utopią. Podobno któryś Gruzin (nie, nie ten) wygłosił taki toast: wszystkiej wódki świata i tak nie wypijesz, wszystkich dziewcząt świata nie poznasz, wszystkiego piękna, dobra i prawdy nie ogarniesz – ale starać się trzeba!

 

Naturalnym uzupełnieniem niniejszego jest mój koncept Nowych 21 Postulatów (https://publications.webnode.com/nowe-21-postulatow/ Czytelniku, trzeba pod tym linkiem przeszukiwać materiał), a dla przeciwstawienia – żarcik: https://publications.webnode.com/news/polskę%20tanio%20sprzedać-%2021%20razy/ . I jeszcze „Myślenie małymi porcjami” - https://publications.webnode.com/news/myślenie%20małymi%20porcjami/ .