Mirnyj narod

2010-12-07 08:44

 

Podczas niedawnej dyskusji na temat stosunków społecznych w Rosji (np. na temat tamtejszych relacji Państwo-Obywatel) po raz kolejny usłyszałem od Rosjanina, że w polityce rosyjskiej i w rosyjskiej codzienności ten temat (MY-ONI) po prostu nie istnieje.

 

I po raz kolejny przypomniałem sobie swoje – sprzed kilkunastu lat – rozważania o atrybutach gospodarki typu rosyjskiego (kulturowo, cywilizacyjnie całkiem innej niż ta typu anglo-saskiego, traktowana niesłusznie jako uniwersalna).

 

Temperament ekonomiczny (naturalna żywotność ekonomiczna), czyli to, co buduje gospodarkę niezależnie od ustrojów politycznych i struktur społecznych, objawia się w Rosji dwojako:

 

1.       Osadnicy – to ci, którzy budują niszowe mikroświaty gospodarcze, nie poszukują niczego „za horyzontem”, nie są drapieżni i łapczywi, zadowalają się tym, co mają i starają się spokojnie przeżyć z dnia na dzień, są powolni Losowi, nie narzucają się nikomu, a jeśli trafi się coś nadzwyczajnego na korzyść albo jakieś nieszczęście – starają się zaadoptować w nowej rzeczywistości;

2.       Łupieżcy – to ci, którzy karmią się dorobkiem osadniczym, traktują go jako punkt wyjściowy swoich wypraw „za horyzont”, ale nie jest to przejaw niesprawiedliwości: organizują bowiem wszystko, co mieści się w pojęciu Państwo, instalują pośród osadników państwowe dobrodziejstwa, tworzą osadnikom wspomniane wyżej nadzwyczajne okoliczności, w założeniu korzystniejsze niż to co dotychczas było dostępne;

 

Zatem w odróżnieniu od najszerzej pojętego Zachodu, w Rosji legitymizacja Państwa jest inna niż u spadkobierców Hellady i Romy. Państwo rosyjskie nie jest – w powszechnym tu pojęciu – esencją, „wywarem” z tygla społecznego, tylko jest organizacją „narzutową” warstwy łupieskiej, ruchliwej, dynamicznej, ambitnej, skłonnej do gry wewnętrznej i międzynarodowej.

 

O ile – zachodniego chowu – Demokracja bywa zafrasowana, jeśli poczucie obywatelstwa jest w społeczeństwie zbyt niskie, o tyle w Rosji wszelkie zabawy polityczne odbywają się wyłącznie w warstwie łupieskiej. Warstwa osadnicza od wieków „robi swoje”.

 

Wiele słów napisałem o tym, że Ultragospodarka (Administracja, Infrastruktura, Walory-finanse i Polityka powinny pozostawać pod kontrolą samorządnego społeczeństwa. W Europie te słowa są oczywiste i zrozumiałe „do spodu”. Dla przypadku Rosji natomiast trudno o większą bzdurę.

 

Mirnyj narod (u nas powiedzianoby: szary lud) czuje się „politycznie sprawny” w mikrospołecznościach, zresztą okropnie pokiereszowanych przez kilkaset lat carstwa-sekretarstwa, podczas którego przemieszczano masowo i mieszano dziesiątki grup etniczno-religijno-kulturowych i wykrzywiano naturalną „osiadłość” poprzez upaństwowienie kontroli nad wspólnotowym i prywatnym majątkiem oraz życiem rodzinno-osobistym. Poziom gminny (ros: район) i poziomy wyższe – to domena łupieska, do której szaremu człowiekowi ani niezbyt wolno, ani zbytnio się nie chce zaglądać. Oczekuje tylko opieki i gwarancji, że rozmaite ultragospodarcze instalacje będą trwałe, przewidywalne.

 

Nie, nie obrażam Rosjan, ale by to udowodnić, musiałbym zaprosić Czytelnika do spędzenia kilku tygodni poza miastem, nawet najmniejszym.

 

Obraz ten zakłóca Inteligencja. Jak wszędzie ma ona duży „wsad” wrażliwości humanistycznej, ma różnorodne koncepcje-wizje społeczno-filozoficzne, ma „wrodzony” krytycyzm wobec wszelkiej Władzy, ma też rozeznanie w tym, jak zorganizowane są inne regiony świata.

 

Łupieżcy gromadzą się w miastach: im większe miasto, tym większe ich „stężenie” w składzie społecznym. Ale nie wypełniają tam misji gospodarskiej, bo miasta rosyjskie nie są siedliskiem „zachodniej demokracji”: cokolwiek w mieście jest czyste, ładne, uroczyste, odświętne i sprawne – to dlatego, że służy łupieżcom. Stąd obok pałaców leżą połacie siermiężne.

 

Siermiężność wypełnia też życie prowincjonalne. My to widzieć chcemy jako objaw zróżnicowań dochodowych i ogólnej nędzy (coś w tym z prawdy jest), ale istota tej siermiężności jest taka, że obszar przestrzeni publicznej jest w Rosji rzeczywiście NICZYJ: łupieżcy nim nie gospodarzą, osadnicy weń nie wchodzą, bo i po co. Stąd też nieuchronne wrażenie życia chwilą bieżącą, byle do jutra, brak samorządnej, wspólnotowej skłonności do gospodarskich municypaliów i komunaliów. Wrażenie to mają przyjezdni, podkreślmy.

 

Kraj Rad, uruchomiony przez bolszewicką inteligencję rosyjską, nieuchronnie zamienił się z powrotem w carstwo: deprywacja wspólnotowej sfery obywatelskiej, selektywna nomenklatura partyjna (stężenie łupiestwa w KPZR sięgało 99%), rozdęta biurokracja, totalna inwigilacja, polityczna kultura „kto głośniejszy ten ważniejszy”, gospodarcza formuła „udarnych” przedsięwzięć, odsysanie niepokornych w archipelag Gułag. A jeśli inteligentom niektórym nie spodobało się nowe, łupieskie upierzenie – kończyli jak Trocki, Kirow, Bucharin i tysiące innych.

 

*             *             *

Prezydent Miedwiediew – legalny i jak najbardziej pasujący do swojego kraju szef Federacji Rosyjskiej – nie przyjechał do Polski Europy Środkowej), nie zmierza na Zachód rozmawiać o helleńskiej demokracji, sprawach szarego ludu, prawach człowieka. Umocowany w samym środku rosyjskiego łupiestwa realizuje zadania, które zmodernizować pomogą łupieski obszar Rosji, dla swoiście, po rosyjsku pojętej pomyślności Rosji.

 

A mirnyj narod przyjmie z pokorą to, co Matuszka Rassija poda.

 

Ci zaś, którzy w najlepszej wierze i – po europejsku – słusznie stawiają podczas tej wizyty swoje różne „non possumus”, niech choć na moment, eksperymentalnie, wyłączą w sobie to stanowi esencję ich europejskości. Łatwiej im będzie zrozumieć miedwiediewowsko-putinowskie  barbarzyństwo.