Ministerstwo dobrych kroków poszukiwane

2014-02-09 10:31

 

Nie, to nie scenariusz kolejnego odcinka przygód przyjaciół Monthy Pythona. To najprostsza z możliwych refleksja: każdego dnia każdy człowiek chciałby żyć o kapeńkę lepiej niż poprzedniego dnia. To nie jest odkrycie dla nikogo, poza ministrami. Bo oni myślą, że w Europie Środkowej żyją głównie Latynosi, z filozofią dnia codziennego zwaną „mañana”: wystarczy nas zostawić – tak myślą – samych sobie, a my znalezione stare garnki, szmatki, kawałki desek, eternitu, stare butelki i puszki – przerobimy w gospodarce wtórnej na nasz siermiężny dostateczek. Włączając w to mirabelki, szczaw, ukradzione z parków dzikie kaczki, zajumane z ogródków działkowych płody rolne.

Nie przerobimy. Bo mamy w sobie instynkt: najęliście się, panowie ministrowie, do tego, żeby było dobrze. Obiecywaliście, każąc nam głosować, że tu będzie się działo, czarowaliście, żeśmy obywatele. No, to do roboty.

Szczerze mówiąc, mamy dość już polityki znanej nad Wisłą od powojnia: dziś poświęcamy się dla lepszego jutra. A to dlatego, że przez 70 lat było już tyle „jutrów” – i nic. Zmienia się scenografia, zmieniają się pieśni, zmieniają się ministrowie, zmieniają się gadgety – a lepsze jutro jest co najwyżej udziałem cwaniaczków. Nasza „mañana” kiedyś była za żółtymi firankami, teraz jest za błyszczącymi witrynami, za nieprzekraczalną barierą „szmalu”. Ileż to razy w „lepszym sklepie” słyszymy subtelne, grzeczne, bezczelne: proszę pani, w tym sklepie są same drogie rzeczy. W domyśle: nie stać cię, dziadówo. My już nie chcemy waszego „mañana”. My chcemy, aby jutro być o krok dalej niż dziś, i to w dobrym kierunku. Niekoniecznie musi to być kierunek słuszny, ale dobry być powinien.

Więcej: my potrafimy sami. Wasze ministrowanie w stylu „mañana”, którym próbujecie nas zarazić, nie jest przez nas mile widziane. Nasze życie z waszą „pomocą” wydaje się nam smutniejsze i bardziej bez sensu, niż żylibyśmy bez was. Stanowicie rozmaite prawa, ogłaszacie „kampanie na rzecz”, redagujecie programy, wymyślacie cuda-wianki – a nam jakoś od tego nie przybywa, choć na potrzeby tych planów, kampanii, programów – ciemiężycie nas coraz ciaśniej.

Racja, wam przybywa, ale kim wy, do kroćset, jesteście, że mamy cierpliwie znosić waszą politykę?

Zamiast tych waszych rządów, pochłaniających coraz więcej gotówki nam podwędzonej, chcemy jednego tylko ministerstwa: takiego, które będziemy rozliczać co dnia, może co miesiąc, nie rzadziej niż raz na kwartał z tego, ilu ludziom się poprawiło. I jak bardzo się poprawiło. Bo to jest kryterium oceny wszelkich rządów, a nie wskaźniki potęgi i inne statystyki.

Mañana – owszem, ale wyłącznie w relacjach Cejrowskiego z Karaibów.

No, na razie tyle przy niedzieli.