Mini-Saga o Człowieku

2010-03-03 10:53

Mini-Saga o Człowieku. Zmartwienie polskie

/dedykuję Konserwatystom/

 

/nie zmuszam, ale spróbuj wcześniej przeczytać Zmartwienia polskie/

 

Człowiek-Osoba (byt natury duchowej, obdarzony świadomością i wolną wolą, twórczy i odpowiedzialny moralnie) stanowi centralny, kluczowy filar wiodącego nurtu konserwatywnego, jakim jest Personalizm. Ten sposób myślenia zasiany został przez sofistów jeszcze w starożytności, ale od średniowiecza staje się „własnością” kościoła rzymsko-katolickiego, a na pewno chrześcijan (patrz: Augustyn). Dużo później Personalizm powraca do „cywilno-świeckich” rozważań: J.G. Fichte rozważa problem Jaźni jako kluczowy dla Osoby, swoje dopowiada W. James, potem egzystencjalista J.P. Sartre, twórca psychoanalizy Z. Freud, strukturalista C. Levi-Strauss. Nadal jednak katolicki Tomizm i Neotomizm obecne są jako ważkie głosy w dyspucie. „Ubogaca” ją tzw. społeczna nauka Kościoła, zawarta przede wszystkim w rozmaitych encyklikach społecznych, ale też, np. w książce arcybiskupa R. Marksa „Das kapital”.

 

W Polsce – chyba trzeba odesłać do Józefa Bańki, Mieczysława Krąpca, Józefa Tischnera.

 

Rozmawiamy o zmartwieniu polskim. Polega ono przede wszystkim na tym, że nie udaje się nam pogodzić satysfakcjonującej gry na polu gospodarczo-ekonomicznym z gremialnym poświadczeniem przez mieszkańców Polski, iż jest im po prostu dobrze żyć, pracować, rozwijać się.

 

Zagadnienie to nie jest nowe. Tak zwane Przedwojnie borykało się z tym niemal krwawo. Powojenny Socjalizm Domniemany (nie wiedzieć czemu zwany akurat socjalizmem realnym) ten sam problem napotkał, kiedy okazało się, że Lud zrozumiał Komunizm jako taki ustrój gospodarczy, w którym wszyscy będą mieli – paradoksalnie – dochody większe od przeciętnych, a zarazem taki ustrój polityczny, w którym nikt za nic nie weźmie odpowiedzialności, każdy ma prawo do roszczeń, a za życiowe problemy odpowiadają ONI.

 

Czas Transformacji najprawdopodobniej wszystkim nam uświadomił – a nie musiałoby tak być – że mamy do wyboru dwie wykluczające się możliwości:

  • albo damy się poświęcić na ołtarzu wskaźników gospodarczych, tych dla całego kraju i tych naszych osobistych, czyli staniemy się pół-inteligentnymi trybami we wciąż zacinającej się maszynerii techniczno-gospodarczej;
  • albo spowolnimy, do-emigrujemy się wewnętrznie, napiszemy wiersz, pójdziemy na mszę, uśmiechniemy się do pomarszczonej żony, pogłaszczemy szare dzieci – i tak dotrwamy klepiąc biedę i niosąc swój krzyż, ale w poczuciu zdrowia duchowego;

 

Reformatorzy transformacyjni – pod wodzą wiadomego Sprawcy – niczym Abraham położyli nas Izaaków – na ofiarnym stosie, uprzednio związawszy nową „jedynie słuszną ideologią” i etosem „wyzwolenia spod jarzma komuny”, tyle że Sprawca jest bezbożnikiem i cichy podszept Opatrzności nie powstrzymał go przed kaźnią. Co tam ludzie! Niech się sprężają każdy sobie! Biegiem do OECD, biegiem podążajmy za jedynie słusznym światem przedsiębiorczych i asertywnych cyborgów!

 

Nie chce mi się demagogicznie liczyć faktycznych dramatów w postaci pokiereszowanych ludzkich życiorysów, zbankrutowanych inicjatyw, Ikarów skaczących z wysokich pięter, , rozbitych wspólnot pracowniczych, sąsiedzkich, towarzyskich, rodzinnych. Ważniejsze jest dla mnie owo powszechne „spolaryzowanie” ludzkich wyobrażeń i ambicji: albo zarabiasz, albo kradniesz, albo jesteś frajer.

 

Tego nie da się „odkręcić” przez jedno pokolenie. Jakakolwiek próba poruszenia tematów ważniejszych dla Człowieka niż przetrwanie bez głodu i zimna do jutra – jest dziś gadaniem do obrazu. Zwłaszcza, jeśli adresatami są ci, którzy szczęśliwie mają odłożonych parę groszy na później. A przecież to oni zawiadują namacalną, sąsiedzko-towarzyską codziennością, na nich skupione są spojrzenia tych, którzy jeszcze nie upadli.

 

A ci co upadli? Kto to słyszał, żeby 60% ludności kraju żyło na granicy nędzy i poniżej tej granicy, eksploatując nieracjonalnie resztki dorobku życiowego, jeśli takie jeszcze po 20 latach zostały? Gdzie tu jest miejsce na Człowieczeństwo? Na co gotowy jest porwać się człowiek, któremu ucieka w niebyt i na zawsze ostatnia nić łącząca go z „normalnym” życiem? Zostanie wisielcem, geszefciarzem, rozpaczliwym sklepo-kradem czy równie beznadziejnym lumpen-bandziorkiem? Żebrakiem czy „psycholem” zawracającym ludziom głowę w tramwajach swoimi teoriami zbawienia świata?

 

Ciąg dalszy nastąpi

 

Kontakty

Publications

Tematy do dyskusji: Mini-Saga o Człowieku

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz