Między (po)żywnością a smakołykiem

2019-10-08 11:17

Aż zajrzałem do słowników: znalazłem tam takie synonimy jak przysmak, mecyje, łakocie, cymesy, specjały, pychoty, delicje, frykas, delikatesy. Zajrzałem, bo szukam różnicy między rządową skłonnością do przeinwestowywania (jakikolwiek mamy rząd) a ludową skłonnością do marnotrawnej nadkonsumpcji, wtranżalania. 

Prawda o gospodarce jest gdzieś pośrodku. Między rybą a wędkowaniem, czy raczej zarzucaniem więcierza. O tym więcierzu trzebaby napisać co-nieco.

Jak wiadomo, więcierz to rodzaj zmyślnej pułapki, w którą jest łatwo zajrzeć mimochodem, po drodze, przy okazji, z braku lepszych zajęć, ale wydostać się z niej – graniczy z niemożliwością. Czarna dziura. Myszkujesz sobie po okolicy, jeszcze tu, jeszcze tam – a tu ni stąd i zowąd coraz ciaśniej. Więc zawracasz, ale z tyłu jest wciąż więcej i więcej podobnie ciekawskich, cała ich fala, lawina, nieuchronność. Płynąc „pod prąd” z wielkim wysiłkiem – ryzykujesz, właściwie masz prawie pewność, że nie trafisz we właściwe miejsce i wpłyniesz na niby szersze miejsce, ale bez wyjścia. A płynąc „z prądem” – poddajesz się oczywiście planom konstruktora więcierza, a nie zawsze są one przyjazne, prawie nigdy nie prowadzą ku wyjściu, jak w muzeum czy w jaskini strachów.

image

Człowiek wynalazł setki pułapek na inne zwierzęta, aby się nimi pożywić. Najlepiej mu wyszło jednak oswojenie i hodowla, czyli całe „systemy czarcich dołów”, angażujących wynalazczość, powiązane instytucje społeczne, rozwiązania techniczne i logistyczne oraz kulturowe.

Musiało dojść do tego, że ten zmyślniejszy człowiek poszedł po rozum do głowy i zastawił więcierz na tych mniej pojętnych. Takie więcierze znajdujemy głównie w polityce, a najbardziej podstępne są więcierze mętne, o których istnieniu dowiadujemy się namacalnie i boleśnie dopiero po tym, jak już nie ma nijakiego z nich wyjścia.

Używam od lat pojęcia WIĘCIERZ MĘTNY w takim oto rozumieniu: jest to celowo sporządzany i maskowany zestaw zachęt, pułapek, przepisów, procedur, zastawiany na naiwnych, aby odtąd pracowali dla mnie, w przekonaniu że pracuja dla siebie. Przytocze w całości swój tekst datowany 20.11.2011 (https://publications.webnode.com/news/wi%c4%99cierz%20zwyk%c5%82y%2c%20wi%c4%99cierz%20m%c4%99tny/):

Doprawdy naiwni są wszyscy, którym się zdaje, że jeśli tylko żyć będą cnotliwie, porządnie i gospodarnie – resztę załatwią za nich urzędy i organy oraz służby, bo „oni już tam dobrze wiedzą co i jak”.

Państwo ma to do siebie, że żyje z tego, co odda mu obywatel. Dobrowolnie albo na siłę. Jeśli takie Państwo jest gospodarne jak większość jego obywateli – to i tak ma obyczaj dzielenia nadwyżek najpierw sobie, a potem dopiero wzmacniania obywateli i ich zapobiegliwości.

Jeśli jednak Państwo jest niegospodarne – to nie redukuje swojej łapczywości, tylko głębiej i bardziej stanowczo sięga do obywatelskich kieszeni.

 Zatem jeśli – obywatelu – chcesz przemknąć przez życie cicho i cnotliwie – raczej Państwo ci nie pozwoli.

Więcierz zwykły to taka sztuczka Państwa: robisz coś 1000 razy, wciąż tak samo, masz z tego jakiś grosik. A tu za 1001-wszym razem gwizdek policjanta, albo nota z urzędu, albo wizyta śledczego. Złamałeś przepis. Tak, masz rację, wczoraj go nie było, tego przepisu, dziś jest. Prosisz o wybaczenie, nie zauważyłeś. Wybaczamy, ale zapłacić musisz.

 Państwo jednak nie jest głupie. Nie może tak robić w nieskończoność, bo go ludzie wyśmieją. Wszak Państwo- to konkretni ludzie, chcą nadal być wybierani i nadal sprawować swoje urzędy i stanowiska. Zatem pozwala, by „krewni i znajomi króliczka” zakładali więcierze mętne.

Więcierz mętny to pułapka, zastawiana przez pożyczkodawców i kredytodawców, przez usługodawców, przez sprzedawców towarów, przez prawników i menedżerów, windykatorów, policjantów – przez każdego, kto wie, jak i gdzie „lody się kręci”.

 Pułapka składa się z przepisów, procedur i okoliczności. Zakładana jest w postaci regulaminu usługi, ogólnych zasad sprzedaży, drobnych dopisków na umowach, ale też prymitywnie, np. w postaci zaczajonych w krzakach chłopców-radarowców.

 Każdy, kto czegoś chce – ociera się o pułapkę. Większość w nią nie wpada. Ale wystarczy, że wpadnie co dziesiąty. Nie zapłaci raty w terminie, naruszy warunki gwarancji, przekroczy minimalnie jakąś normę. Na to czekali! Wtedy zamiast oczywistej rynkowej ceny za to, co nabył – płaci wiele, wiele więcej. Do tego ma kłopoty i wielkie poczucie niesprawiedliwości. Ktoś wyraźnie go wciągnął w pułapkę!

 Wtedy idziemy do Państwa ze skargą: do urzędu, organu, sądu, prokuratury, policji. A tu – jeszcze jedna niespodzianka! Ten co nas oskubuje – już tu był! To my jesteśmy podpadnięci, a nie on! Ale nawet, jeśli nie był – i tak Państwo jest po jego stronie. Bo o to chodzi w więcierzu mętnym! Wszak oni wszyscy – zastawiacze pułapek, rwacze dojutrkowi – idą w sukurs Państwu, które jest na pewno łapczywe, choć nie na pewno gospodarne…

 Bankowi, wydrwigroszom, służbom, urzędom, dostawcom – „nie opłaca” się normalny zysk, tantiema, rata, opłata. Dlatego umyślają więcierze mętne, z błogosławieństwem Prawa, i zastawiają je. Życie obywatela u boku zbankrutowanego Państwa – to marsz przez coraz gęstsze pole minowe.

 Państwo w każdym razie ceni niezwykłą przedsiębiorczość rwaczy dojutrkowych, a w nosie ma twoje, obywatelu, cnotliwe i zapobiegliwe życie i zapotrzebowanie na święty spokój. Dlatego wyrokiem, postanowieniem, decyzją, wykładnią, pouczeniem – „rozstrzygnie” twoje wątpliwości najczęściej przeciw tobie. Ty mu wszak nie dasz dodatkowej kasy – zaś przedsiębiorczy rwacz dojutrkowy – zapłaci podatek od swojej przedsiębiorczości polegającej na odsysaniu twoich dóbr. Opłaci mu się, Państwu nie opłaci się.

 A gdybyś nie zrozumiał nadal - zawsze Państwo ma swój gaz pieprzowy, pałkę, środki przymusu bezpośredniego...

 A co wtedy, kiedy Państwo jest bankrutem? Kto widział w życiu bankruta lub sam nim był – wie, że nie wolno mu wierzyć w żadne solenne słowo. Interesuje go tylko twoja gotówka albo podpis pod zobowiązaniem, a nawet publiczne oświadczenie, że go obywatel wesprze. Potem już tylko mówi: zobowiązałem, się, oczywiście, ale warunkowo, musiałeś źle usłyszeć! Masz wątpliwości? Idź do sądu, do instancji, do samorządu. Masz swoją demokrację, korzystaj z niej!

 

Oto co widzę, kiedy patrzę w telewizor, na różne exposesy i podobne zapewnienia…

 

* * *

Więc teraz już się tylko zapytam: kto tu się karmi, a kto jest karmą. Lem Stanisław zapamiętał mi się jako autor dylematu kury: to naiwne stworzenie naprawdę myśli, ze opanowało wszystkie tajniki świata, jeśli umie uciekać przed kijem, a biec na wyprzódki ku ręce sypiącej ziarno. Nie wie, że jest hodowane jako wsad do rosołu…