Metabolizm: gospodarka, polityka, kultura

2011-10-04 08:04


Słowo METABOLIZM znamy z nauk biologicznych, czyli nauk o organizmach żywych i objaśniamy jako „przemiana materii”. Największa internetowa „Pedia” podaje: Metabolizm – to całokształt reakcji chemicznych i związanych z nimi przemian energii zachodzących w żywych komórkach, stanowiący podstawę wszelkich zjawisk biologicznych. Procesy te pozwalają komórce na wzrost i rozmnażanie, zarządzanie swoją strukturą wewnętrzną oraz odpowiadanie na bodźce zewnętrzne. Reakcje chemiczne składające się na metabolizm są zorganizowane w szlaki metaboliczne, w których substraty przekształcane są najczęściej za pomocą enzymów w serii reakcji w produkty – metabolity. Enzymy pozwalają na przeprowadzanie mniej prawdopodobnych termodynamicznie reakcji, poprzez łączenie ich z odpowiednimi innymi reakcjami (dającymi odpowiedni efekt termodynamiczny netto lub elektrochemiczny). Pozwalają one również na regulację szybkości zachodzenia reakcji w zależności od zmian wewnątrz komórki lub sygnałów pochodzących spoza komórki.

 

Ja natomiast słowa METABOLIZM od dawna używam do opisu procesów społeczno-gospodarczych. Definiuję go jako zestaw funkcji pozwalających czerpać z otoczenia wszystko co przydatne dla rozwoju i przetwarzać w postacie najbardziej poręczne do wykorzystania we własnym interesie.

 

Czas podać – w skrócie – sposób rozumowania, wskazujący na wielką przydatność słowa „metabolizm” dla opisu wszystkiego, co dotyczy człowieka i jego zbiorowości, społeczności, wspólnot.

A.     W obszarze Gospodarki: człowiek (w pojedynkę oraz we wspólnocie, społeczności, zbiorowości) „segreguje” wszystko co zauważy w otoczeniu wedle formuły 0-1 (zerojedynkowej): przydatne albo nieprzydatne. Ocena ta obarczona jest ryzykiem błędu. Błędy jednostek są dla nich zabójcze, choć niewielkie, błędy zbiorowości, wspólnot i społeczności są niegroźne, ze względu na „mądrość zbiorową”, ale mają „skłonność” do kumulowania się. Następnie to co przydatne człowiek aplikuje na rozmaite sposoby i ostatecznie używa jako swoje dobra, wartości i możliwości: w pojedynkę, zbiorowo, społecznie, wspólnotowo;

B.     W obszarze Polityki: człowiek zachowuje się wobec innych ludzi jak wobec otoczenia, czyli (w pojedynkę oraz we wspólnocie, społeczności, zbiorowości) „segreguje” wszystko co zauważy w otoczeniu wedle formuły 0-1 (zerojedynkowej). Cudze dobra, wartości i możliwości stara się aplikować dla siebie (ew. dla zbiorowości, społeczności, wspólnoty), a własne dobra, wartości i możliwości wytwarza jako narzędzia usprawniające przejmowanie i aplikowanie tego co wytworzą inni, co jest owocem cudzego metabolizmu. Ta działalność też jest obarczona ryzykiem, ale wyższego rzędu: cudze owoce są niewątpliwie zdatne do użycia, ale ich bezpośredni wytwórcy mogą „odmówić dostawy”;

C.     W obszarze Kultury: człowiek (w pojedynkę oraz we wspólnocie, społeczności, zbiorowości) stara się – dla zmniejszenia ryzyka – utrwalić to co okazało się korzystne i efektywne. Przede wszystkim segregację 0-1-nkową przeistacza w segregację złożoną (coś jest bardziej i mniej przydatne, bardziej i mniej nieprzydatne, szkodliwe): powstaje w ten sposób wielobarwny i wielowarstwowy opis rzeczywistości. Kultura ludowa na tym poprzestaje, ustanawiając obyczaje, ryty i ceremonie oraz duchowość (np. religijną). Kultura polityczna natomiast wprowadza rozmaite instytucje Monopolu, w postaci Prawa, Ceremoniału – aż do postaci Państwa, które jest esencją alienacji, a wraz z nią – gospodarczo-politycznej dychotomii Człowieka;

 

Można dojść do paradoksalnego wniosku, że zarówno Polityka, jak też (tym bardziej) Kultura – są nosicielami cywilizacyjnego zła w postaci Wyzysku. Reakcją na takie rozumowanie jest ucieczka wyzyskiwanych od Polityki i Kultury politycznej. Czyli uruchamiają oni „szarą strefę” albo wręcz „gospodarkę alternatywną” (czarny rynek). Nie jest to jednak takie proste.

 

Polityczni sukcesorzy (zwycięzcy rozmaitych rozgrywek) dają jednak odpór tej ucieczkowej tendencji: poza dobrami, wartościami i możliwościami przejmują również Kulturę ludową, przeistaczając ją w kulturę masową, (jej szczytem jest anegdota: skąd się bierze mleko, chłopcze – z lodówki, pada odpowiedź, a muzyka skąd – odpowiedź: z płyty), zaś w dziedzinie kultury politycznej wytwarzają elementy pozorujące „antypolitykę”, nazywając je „demokracją”.

 

Ostatecznie dochodzimy do fazy syntetycznej: metabolizm w coraz mniejszym stopniu ma charakter gospodarczy (związany z pozyskiwaniem i przetwarzaniem tego, co w otoczeniu naturalnym), w coraz większym zaś stopniu „przebywa” w obszarze Polityki i Kultury. Oznacza to zaniedbywanie obszaru gospodarczego (tego zdefiniowanego pierwotnie), nazywanie „gospodarką” obszarów Polityki i Kultury.

 

Czyż nie widzimy naocznie, że to co dosłowne w gospodarce (pozyskanie bierne i intensywne, rolnictwo, nieskomplikowana przetwórczość) wypychane jest na margines, a „prawdziwa gospodarka i postęp” są w super-przemyśle (włącznie z wytwarzaniem materiałów syntetycznych) oraz w usługach? Brzmi to szokująco, ale to jest właśnie proces porzucania Gospodarki  (Rynku gdzie udział w podziale jest proporcjonalny do wkładu) na rzecz Polityki (dojrzewanie Kapitału jako tytułu do dochodu) i Kultury (monopolizacja, nierównomierność przepływów dochodowych poprzez normy, standardy, certyfikaty).

 

Zastosowanie pojęcia METABOLIZM do analizy procesów społecznych może więc przynieść nieoczekiwane konkluzje. Niech Czytelnik ocenia ich sens, ewentualnie bezsens.