Matka Kurka coś uruchomił

2014-09-29 16:35

 

Organizacje pozarządowe od zawsze dzielę na „koncesjonowane” (miłe administracji oraz mediom) oraz „obywatelskie” (radzące sobie jak kto może), a także „spryciulanckie” (służące założycielom jako przykrywka do działań innych niż deklarowane).

Działalność Jerzego Owsiaka – to jego sukces i kapitał – z formuły „obywatelskiej” przeszły już dawno do formuły „koncesjonowanej”, a w ostatnich latach – to jego ciemna strona – stały się „spryciulanckie”. Jerzy Owsiak „tłucze szmal” zupełnie prywatnie, korzystając z marki, którą sobie wyrobił na całkiem fajnych przedsięwzięciach uruchamianych z wrażliwości, a trochę z wariatuńciowego „ciągu na estradę”.

Gdy kiedyś ktoś kiedyś będzie pisał naukowo-artystyczne dzieło na temat ustroju III Rzeczpospolitej – Jerzy Owsiak i jego „dzieło” będą zapewne jednym z poważniejszych rozdziałów, bo skupia on w sobie wszystko, co było nadzieją Transformacji i zarazem wszystko, co uczyniło tę Transformację samobójczym sznurem na obywatelstwo, przedsiębiorczość, samorządność

Tak należy odczytać wyrok, sądząc po zajawkach przemycanych właśnie do mediów. Wyrok w sprawie, którą JO wytoczył blogerowi Matka Kurka, kiedy ten w niewybrednych słowach podważył uczciwość owsiakowego biznesu. Szczegóły wyroku są jawne, ale chyba jeszcze nikt ich nie przeanalizował.

Jako ktoś, kto zainicjował przeniesienie Przystanku Woodstock do Lęborka (ostatecznie impreza nie odbyła się, długo by objaśniać), i kto doświadczył na własnej skórze, jak zazdrosny jest Jerzy o wszystko, czego się kiedykolwiek podjął – zaliczyłem już jakiś czas temu Owsiaka do elity polskich pajaców (TUTAJ).

Mam pewność, że sentencja wyroku i jego spodziewane uzasadnienie – są nauką dla blogera (jeśli już strzelasz ostro, to strzelaj w sedno) i mam nadzieję, że są ostrzeżeniem dla Owsiaka oraz jego nielicznych gwardzistów (rozdzielaj to co „dla ludzi” od tego co „dla siebie”).

Spodziewam się, że w przyzwoitym kraju uniewinnienie człowieka, który zarzucał luminarzowi szalbierstwa na tym, co się nazywa dobrem społecznym (publicznym) – skończy się zarzutami prokuratorskimi wobec luminarza: okolicznością obciążającą jest też niechęć luminarza do przedstawienia sądowi papierów księgowo-rachunkowych.

Tak czy owak – dostało się po łapach wielo-firmie, która udawała filantropijną organizację pozarządową, przysłaniała (odbierała soki) inne, być może bardziej zaangażowane, choć mniejsze, organizacje pozarządowe, aby na koniec bawić się w nieprzyzwoite geszefciarstwo.

Co dalej?

Wiem, wiem, jeszcze nic nie jest prawomocne