Maluczcy

2018-01-03 08:01

 

Są tacy, którzy socjalne posunięcia rządu Beaty Szydło nazywają lewicowymi, a Jezusa – pierwszym komunistą. Śpieszę interweniować, zanim Tuska ogłoszą papieżem.

Konserwatysta używa języka zawierającego słowa: wiara, ojczyzna, bóg, rodzina, trud, cierpienie, pokora, lokalność, kościół, ofiara, patronat, hierarchia, wspólnota, msza, modlitwa, świętość, powołanie, misja, parafia. Tymi właśnie słowami przemawia do maluczkich: widzę, że ci się źle dzieje, pójdź do mnie, bądź przy mnie mimo wszystko, a ja cię uchronię od głodu. Flagowym nurtem ideowym konserwatyzmu jest personalizm.

Prawicowiec używa języka zawierającego słowa: biznes, interesy, team, zysk, firma, korporacja, własność, rynek, kalkulacja, pieniądz, finanse. Do ludzi pokonanych w grze wszystkich ze wszystkimi o wszystko zwraca się: mało inwestowałeś w siebie, wałkoniłeś się, nie myślałeś pozytywnie, nie uznałeś świętych praw ekonomii – to teraz się bujaj, na marginesie twoje miejsce jest. Flagowym nurtem ideowym prawicowości jest liberalizm.

Lewicowiec obraca się pośród takich pojęć jak spółdzielczość, równość praw, równość szans, nie-dyskryminacja, sprawiedliwość społeczna, walka klasowa, rewolucja, kolektyw, samorząd, manifestacja, strajk. I kiedy widzi człowieka wykluczonego, to mówi: o, rzeczywistość cię przerosła, przyłącz się do nas, razem stworzymy świat, w którym nie będzie maluczkich. Flagowym nurtem ideowym lewicy jest socjalizm.

Złośliwym komentatorom powyższych trzech akapitów odpowiadam: sama zdolność rozróżnienia trzech sposobów obserwacji świata nie świadczy o tym, że jestem stronniczy. I pocieszam: jestem stronniczy, tylko argumentów na to szukajcie głębiej.

W rządzącej formacji nastąpiła – w połowie kadencji – zmiana podejścia: powoli będzie słabło podejście konserwatywne, mocy nabiera podejście prawicowe. Ale przedtem nie personalizm rządził wyobraźnią rządu, tylko „charytonia” (zorganizowana odgórnie filantropia), a teraz nie liberalizm nadchodzi, tylko technokratyzm. To jest tak, jakbyśmy ze stryszku przeprowadzili się do sutereny w sąsiednim domu.

 

*             *             *

Najbardziej interesujące jest to, jakie strzelby wystawia w tych okolicznościach tzw. opozycja. Tu dopiero mamy pomieszanie z poplątaniem. Ograniczmy się do czołowych ugrupowań walczących w „dużej” polityce:

1.       Rzecznicy restauracji europeizmu niespodziewanie adoptowali do swoich projektów konserwatywne rozwiązania socjalne obecnej ekipy, ale „podrasowują” je przechodzonym już nieco konceptem biurokratyczno-monetarystycznym, z naciskiem na budżetowość-fundusze;

2.       Odłam bardziej radykalny liberalnie – stawia na średnią przedsiębiorczość, która w Polsce jest zastępowana przez rwactwo dojutrkowe, buszujące w obszarze usług sieciowych (finanse, transport, dystrybucja, logistyka. No, i broni wielkomiejskiej demokracji jak nie wiem co;

3.       Ludowcy stawiają wyraźnie na sektor gospodarski (słabiej na chłopski) oraz na małą przedsiębiorczość lokalną – wszystko to wiążą z odwieczną kulturą „wójtowską”, na mocy której „gmina” jest wyłącznym decydentem lokalnym, w ramach zezwoleń „warszawy”;

4.       Lewica „koncesjonowana” układa miesiącami peany na temat demokracji, praw człowieka i sprawiedliwości społecznej – po czym ustami lidera ogłasza, że zadośćuczyni „pragmatyce” i będzie na rzecz restauracji europeizmu i rwactwa dojutrkowego, w wiadomym sojuszu;

5.       Lewica podskakiewiczowsko-flibustierska niespodziewanie idzie ramię w ramię z socjalnymi projektami rządowymi, a różnic szuka w emocjonalnej niezgodzie na klerykalizację budżetów i rozmaite prace „dekomunizacyjne” (koncesjonowana – słabo, bez akcentu to podnosi);

6.       Największe centrale związkowe podchodzą do sprawy rutynowo: mają swoich faworytów w konkretnych partiach. A mogłyby np. przejąć część Funduszu Pracy, tę która pozwoliłaby ludzi zwalnianych przenosić wprost do struktur spółdzielczych i samo zatrudnieniowych;

7.       Największy kościół, który w Polsce ma niekłamaną, solidną pozycję polityczną – zachowuje się jak dobrodziej z filmu „U Pana Boga za piecem”: przeprowadza pokornych parafian przez meandry, niepokornych skazując na czyściec, zarazem dogląda swoich interesów ziemskich;

Do zmiany polityki Rządu nie były konieczne zmiany kadrowe, choć takie prawie na pewno nastąpią. Pani Beata Szydło ustawiła Polskę w polaryzacji opiekuńczej i wyszło jej to nadspodziewanie dobrze (opozycja zapowiada niejedną kontynuację). Pan Mateusz Morawiecki jest mniej „przybocznym” Prezesa, bardziej zaś „delegatem” sił globalnych o skłonnościach amerykańskich. Przysłowiowe „dziury w moście” będą łatane jak zawsze, jak za każdych rządów, być może teraz mniejszy w tym udział będą miały kiście geszefciarskie oplatające Nomenklaturę.

 

*             *             *

Maluczkim zatem podpowiadam: dotąd pokora zapewniała współczulne wsparcie socjalne. Nie każdemu, ale większości. Teraz wajcha się nieco przegibnie i do pokory trzeba będzie przystawić ofensywną zaradność. Da się to połączyć z zadaniami Funduszu Pracy. Ale nie tylko.

Z dwojga „nie tego” – dla lewicy poręczniejsza jest formacja posługująca się wobec elektoratu – „socjalem”. Bo ta druga jest elektoratu wrogiem śmiertelnym, nie dość, że wyssie wszystkie żywotne siły, to na koniec porzuci, wyszydzi, oskarży o nieróbstwo. Niejeden tyran okazywał się w Historii wehikułem ku znośniejszej przyszłości. Kto jeszcze nie pojął – niech Trembeckiego bajkę poczyta, o naiwnej myszce, dziobatym kogucie i pluszowym z pozoru kocie: https://pl.wikisource.org/wiki/Myszka,_kot_i_kogut

 

*             *             *  

„Terminy” takie nastały, że komu Kraj miły i Ludność jego jest rodziną – ten niech się przestanie bać koguta, a z koda niech drze skórę. Obaj rządzą podwórkiem jak swoim, na myszki nie bacząc i wszelką drobnicę. A kiedy kogur sam z siebie cech kocich nabiera – niczego to nie wróży dobrego.