Mały totalitaryzm. Wyzysk mentalny?

2010-10-11 09:32

 

/ w odpowiedzi pytającym/

 

Totalitaryzm nie rodzi się ani w polu, ani w leśnych zagajnikach, ani nawet w zakamarkach Państwa. Jest tam przenoszony „kropelkową” drogą mentalną, pojawia się tam wraz z nami, wraz z kulawą ludzką naturą.

 

Kaleczymy nim sobie co krok palce, stopy i dusze. Przewracamy się o niego na równej drodze codziennej.

 

Biada temu, kto umyślił sobie, że totalitaryzm ma wąsik Hitlera, fajkę Stalina, generalski mundur Franco, śniadą cerę Kadafiego. Uważne spojrzenie w lustro może być źródłem poznania małego totalitaryzmu, który w sprzyjających warunkach urasta do rozmiarów Mega.

 

Mały nasz, prywatny niemal totalitaryzm rozpoczyna się od Uzurpacji. Ktoś o skłonnościach do „szarogęszenia” się jakimś psim swędem przyzwyczaja otoczenie do swoich „rządów”, „opinii”, czasem zwykłych „fochów”. To uwiera, ale jest w jakiś szczególny sposób „niewinne”, machamy ręką, bo „ten typ tak ma, nie ma co się szarpać”.

 

Tuż za Uzurpacją podąża Kontrola: pytania, uwagi motywujące, nieraz bezczelna inwigilacja, wypominanie niedostatków, przypominanie rzeczy oczywistych, zwłaszcza obowiązków. Szczególarstwo, upierdliwość (przepraszam damy). Ustawiczna podejrzliwość, podważanie nawet tego, co oczywiste, jakby dla popsucia dobrego samopoczucia, poczucia ładu.

 

A dalej kroczy Nękanie: narzucanie się każdemu ze sobą, ze wszystkim, co się wie, uważa, zauważa, oczekuje. Narzucanie (oczywiście, w trybie „niewinnym”) jakichś spraw, opinii. Manifestacja niezadowolenia (kwitujemy: nie umie zadowolić się tym co jest). Zazdrość z pogranicza zawiści, chorobliwa i toksycznie zaraźliwa. „Publikowanie” nieprzychylnych opinii o kimś. Stygmatyzacja każdego w zasięgu postrzegania, na dobre i na złe, nigdy trwale.

 

Nie poprzestanie, zanim nie osiągnie stanu wyraźnie bliższego swoim wyobrażeniom. Ludzie wokół ustępują, jak przed niebezpiecznym wariatem. Ale zdarza się, że na skutek odczytania tego wszystkiego jako przejawu zaangażowania – ktoś taki staje się „starszym grupy”: nie ma funkcji, ale ma wyróżniającą rolę. To daje asumpt – wszak nie zamierzony – do „formowania” innych wbrew ich woli, do serwowania „kar” i „nagród”, z bilansem znacznie przechylonym na rzecz kar, pojawiają się jakieś inicjatywy, projekty, alerty – raczej przykre, np. uruchamia się nagonki, a nawet lincze. Głosi się fatalne prognozy, z „wkodowaną” czyjąś winą a’priori.

 

Osób totalitarnych mentalnie nie wolno pod żadnym pozorem wyposażać w jakąkolwiek formalną, urzędową władzę, powierzać im opieki czy kierownictwa w grupie. Mały totalitaryzm uzbrojony choćby w namiastkę władzy uzurpuje jej sobie dziesięciokrotnie więcej, a przy tym stanie się nieprzewidywalny, nieobliczalny, jego (dolegliwe) zachowania odtąd cechuje „nieoczekiwaność”. Sieją spustoszenie i totalitarną zarazę (zdobywają popleczników i sługusów), raz zaś przyznanej władzy raczej nie zechcą ustąpić.

 

Śmiejemy się oglądając kabaret Koń Polski, słuchając Heleny, wiecznie wyżywającej się na cichym i spłoszonym Marianem. To jest właśnie mały totalitaryzm. Zdziwiłbym się, gdyby ktoś w swojej rodzinie, miejscu pracy, miejscu tymczasowego zgrupowania (wczasy, kolonie, szkoła czy uczelnia) – nie napotkał Heli. Kogoś podobnego. Nie zawsze są to osoby tak śmiesznie przaśne, czasem mają tzw. ogładę, dyplom, coś tam jeszcze. Nigdy w życiu byśmy ich nie podejrzewali o mały totalitaryzm. Zrodzony gdzieś w pustce po Miłości Naturalnej, odruchowej, ludzkiej, którą zastąpiła miłość pornograficzna, uciążliwa, na pokaz, przewrotna, afiszowa, efekciarska.

 

Ileż to razy spotkaliśmy się z taką sytuacją, że „musi być tak i tak”, albo „moje słowo się liczy jako ostatnie”, albo „OK., masz rację, pod warunkiem że przyznasz ją mi”, albo „zgoda zatem, porozmawiajmy, ale przyznaj, że…”. Ile razy ktoś komentował nie nasze słowa i uczynki, ale swoje własne wyobrażenia o tym, co chcemy powiedzieć lub uczynić!?

 

Odpowiedzią, taką bardzo ludzką, na mały totalitaryzm jest „stulenie uszu” (pokora, patrz: Marian), ale też emigracja wewnętrzna, wyuczona bezradność spleciona z kompleksami, mściwy-zwrotny mały totalitaryzm wyrywkowy (np. złośliwe palenie papierosów), ośli upór „mimo wszystko”, poważniej zaś: przejście do formuły „dysydent”, a nawet bunt, który może być rozpaczliwy, ale może też być linczem a’rebours, czyli swoistą dyktaturą ofiar nad znęcającym się małym totalitariuszem.

 

Pech Ludzkości chce, że pośród wszelkiej maści polityków i urzędników jakaś magia wyzwala ponadprzeciętną skłonność do małego totalitaryzmu. Ale tu już mamy z konkretnymi uprawnieniami władczymi. Tu już mały totalitaryzm urasta do tego właściwego! Już nie sposób dać innym święty spokój i zająć się swoimi obowiązkami, też cały świat ma mnie słuchać, bo jestem ważny i widoczny!

 

Może warto dokonywać czegoś w rodzaju „badań przesiewowych na skłonność do totalitaryzmu”, a ci, u których zdiagnozowano te skłonność, powinny być dyskryminowani w polityce i w dostępie do urzędów? No tak, dałem upust swojej skłonności…

 

Jeżeli jeszcze niezbyt dobrze wyjaśniłem, jak totalitaryzm polityczny wynurza się z małego totalitaryzmu – niech kilka razy przeczyta tutaj, i tutaj

 

Kontakty

Publications

Wyzysk mentalny?

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz