Mądra myśl prostego człowieka

2012-08-01 08:25

 

Jestem pod wrażeniem mojej wczorajszej rozmowy, którą możnaby nazwać towarzyską, gdyby nie miała tak znaczących skutków dla mojej samooceny.

Otóż – bez żadnego wywyższania się – mam o sobie zdanie takie oto, że jestem wytrenowany w rozmyślaniach i dysputach na różne tematy, i to do tego stopnia, że w niektórych przepychankach nie biorę udziału oceniając, iż oznaczałyby one dla mnie degradację do daleko niższej ligi. Nawet jeśli bładzę i nie wygrywam. Tak jest w każdej dziedzinie: futbolista z Chelsea, Realu, Barcy, Bayernu czy Milanu odmówi grania za pieniądze w B-klasie, co najwyżej da charytatywny popis dla publiczności. Ja nie należę może do ekstraklasy myślicieli, ale też nie interesują mnie pyskówki czy refleksje bazarowo-kolejkowe.

Moja rozmówczyni – nie mająca zielonego pojęcia ani o polityce, ani o nauce, choć życie ma bogate a życiorys barwny – grzecznościowo wdała się ze mną w niemal teologiczne rozważania o tym, dlaczego ludzie mający wiele ze sobą wspólnego (te same przeżyte lata, te same wydziały uniwersytetów, ten sam region świata) – potrafią się radykalnie nie zgadzać, choć przecież tzw. Prawda powinna być jedna i ludzie o podobnym „profilu” powinni jakoś się zbiegać w poglądach.

W tej sprawie konkluzja mojej rozmówczyni była jednoznaczna i dosadna: nie wystarczy wiedzieć, a nawet nie wystarczy rozumieć: trzeba starać się dotrzeć do istoty rzeczy, bo na poziomie istoty różnice są, co prawda, możliwe, tyle że nic nie znaczą, choć bywają wielkie.

Refleksję tę – dla mnie wielce pouczającą, zwłaszcza w obszarze pokory wobec Świata i własnego doń stosunku – polecam wszystkim mądralom. I przyrzekam zapamiętać ją na własny pożytek.

Jeszcze bardziej przysiadłem, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, co z tą naszą demokracją (po naszemu: ludowładztwo). Otóż odkryliśmy wspólnie oczywistą oczywistość: jeśli jesteś demokratą w każdym calu, czyli twoje społeczna pozycja jest „szeregowa i nikczemna” – to twój demokratyzm jest równie „szeregowy i nikczemny”. Kiedy zaś jesteś zaprzeczeniem swojego własnego demokratyzmu, czyli znaczysz pośród innych więcej – wtedy twój głos skuteczniej dociera do innych, ale staje się, że to nie jest już ludowładztwo, bo jesteś „ponad” ludem, należysz do „równiejszych”. Twoje poglądy przestają być poglądami „szarego człowieka”, tylko stają się słowami „odgórnymi”.

Na tym tle demokratyczne opowieści tych, co w Polsce są „najrówniejsi”, można sobie między bajki włożyć właśnie ze względu na to, że owi „najrówniejsi” niechętnie dadzą się sprowadzić z powrotem do roli „szeregowej i nikczemniej”, zrobią wszystko, by pozostać pośród „najrówniejszych”.

Czytelniku!

Czyż można mądrzej niż pani Eligia rozważać o Umiarze, Harmonii, Demokracji, Prawdzie?

Przy okazji odpowiadam Andrzejowi S., który narzeka, że moje teksty trudno się czyta, bo w każdym zdaniu jest jakiś neologizm. Odpowiedź brzmi: językiem znanym i powszechnie stosowanym niewiele już da się wyjaśnić, a przynajmniej wszelkie wyjaśnianie ginie w tzw. paradygmatach (to nie jest neologizm). To jest rzeczywisty problem dla ludzi tak dzielnych, walecznych, stanowczych i prawdziwych jak Ty: opisując świat w języku już „przećwiczonym” skazujesz się na to, że słuchacz i czytelnik wyłącza się po pierwszych słowach, bo „wie co będzie dalej”. Moi zaś słuchacze i czytelnicy – nawet jeśli się wyłączają porażeni „neologizmami” – to wracają, gdy poszukują jakiejś lepszej/innej niż dotychczasowa „narracji”.