List drugi do Senatora-Towarzysza

2020-05-17 08:59

Warszawa, 17 maja 2020 r.

 

Jan Herman                                                                                                     

szeregowy członek PPS

patriota i socjalista

 

 

Sz.P.

Senator RP

Tow.

Przewodniczący RN PPS

Kol.

Wojciech Konieczny

 

Będę zwracał się – zachowując należny szacunek – po imieniu, bo taki jest w PPS dobry zwyczaj, a sprawy, z którymi się tu zwracam, i które nas łączą przede wszystkim, są ukorzenione w naszej wspólnej lewicowości.

Już na wstępie zaznaczę, że główna trój-myśl, jaka mi przyświeca w tej korespondencji, dotyczy:

  1. Inicjatywy legislacyjnej w postaci Społecznego Rzecznika Praw Człowieka i Obywatela;
  2. Inicjatywy w sprawie Ustawy o Powinności;
  3. Deregulacja (przebudowa priorytetów) w środowiskach skażonych „państwami w państwie”;

Podmiotowości PPS w polskim środowisku-tyglu lewicowym jest coraz mniej, zatem partia nasza powinna ją sobie przywrócić pokazując Państwu (organy, urzędy, służby, legislatura) że dorosła do myślenia o Państwie, zaś Ludności pokazać powinna– że myśli o tym co się nazywa wykluczeniami, a dotyczy powolnego przepoczwarzania obywatelstwa rzeczywistego w obywatelstwo rejestrowe.

 

*             *             *

Właśnie tak zaczynał się mój list do Ciebie z 12 stycznia, napisany po Twoim spotkaniu z Kołem PPS Warszawa-Śródmieście. Na ten list nie dostałem odpowiedzi, choć napisany był w formule otwartej, https://publications.webnode.com/news/list-serdeczny-obywatela-do-polityka/ . Muszę Ci, Towarzyszu Senatorze, Kolego Przewodniczący, wypomnieć nie wiem co: roztrzepanie, krótką pamięć, lekceważenie mnie, brak otwartości na szczerą dyskusję o Partii i jej losach…?

 Z „ostrożności procesowej” (żart) zauważę, że mam w osobistym archiwum liczne wypowiedzi członków PPS skierowane różną drogą do mnie, w których Towarzysze doceniają wyważony, nastawiony programowo ton tamtego listu do Ciebie i dziwią się, że nie uczestniczę w otwartych spotkaniach ciał kierowniczych PPS. W tej drugiej sprawie tłumaczę się, że skoro opuściłem – jako delegat – obrady ostatniego Kongresu – to nie mam silnego mandatu do uprawiania „bezpośredniej kontroli społecznej” nad poczynaniami władz statutowych. I tego się trzymam, zwłaszcza że – będąc desygnowany (wraz z Tow. A. Ziemskim) do zgłoszenia swojej kandydatury do funkcji Prezydenta – nie dostałem nawet śladowej zachęty do tego, by na rozstrzygającym posiedzeniu Rady Naczelnej przedstawić swoje motywy.

Z tego co wiem, nawet Tow. A. Ziemski nie dostał takiej propozycji, choć był na miejscu, chyba że się mylę. Brakuje nam, jak widać, umiejętności porozumiewania się. Chyba że oczekujesz, abym jako petent-interesant zgłaszał się do wypowiedzi. Pomyślę i o tym.

 

*             *             *

Jakieś trzy tygodnie temu oddzwonił do mnie Kol. Wł. Czarzasty (znamy się po koleżeńsku  grubo ponad 30 lat, mamy koleżeńskie „prawo”, by do siebie dzwonić), i pośród rozmaitych serdeczności porannych nie dopuścił mnie praktycznie do słowa, sam zaś wytłumaczył mi kilka spraw, z których najważniejsza – to informacja o tym, że skoro Ty jesteś Senatorem RP z listy SLD – to jesteśmy – ja i on – koalicjantami.

Proszę Ciebie, abyś uwierzył: nasza znajomość z Włodzimierzem jest tak długa i tak bogata w rozmaite wydarzenia wspólne, że bałem się (telefonicznie) narazić ją na kolejne perturbacje, dlatego nie postawiłem brutalnie, na ostrzu noża, tego że unika rzetelnej, prawdziwej rozmowy, którą sam zainicjował dzwoniąc, tylko ustawia mnie w dziwacznej roli koniecznie wiernego Senatorowi szaraka, mającego posłusznie realizować jakąś centralistyczno-demokratyczną konwencję opartą na nie-wiadomo-czym, bo przecież żadnego aktualnego, świeżego dokumentu łączącego interesy obu naszych ugrupowań – nie znam.

Włodzimierz nawet zaoferował się, że da mi do Ciebie numer telefonu (nie wiedział zapewne, że Twój numer jest dostępny każdemu z nas-towarzyszy). Da ten numer, abyśmy sobie sami we dwójkę wyjaśnili, że jesteśmy koalicjantami SLD czy całej tej trój-lewicy.

Wyjaśnię zatem Włodzimierzowi – za Twoim pośrednictwem – że w PPS stosunki partyjne są koleżeńskie i zakładają naszą równoprawność, z poszanowaniem różnic włącznie. Że nie musze się z Tobą (W. Koniecznym) przyjaźnić, aby Ciebie szanować i zarazem znać swoje miejsce w szyku. Ale to na pewno nie oznacza ślepej służalczości, jak to sobie wyobraża Włodzimierz (a wiem, że tak to sobie wyobraża).

 

*             *             *

 

Pod światłym przywództwem mojego „odwiecznego”  kolegi, a dziś już dobrze rozpoznawalnego polityka, polska lewica z dnia na dzień nabiera politycznej nijakości, traci ideową rozpoznawalność i tożsamość, i to mając w swoim gronie takie tuzy medialne jak Miller, Cimoszewicz, Kwaśniewski, Nowacka, Ikonowicz, Zandberg, Czarzasty, Biedroń, Kwiatkowski, Sierakowski, mając centrale związkowe i silne pojedyncze związki zawodowe, mając sporo wartościowej młodzieży, mając niewąski potencjał akademicko-uniwersytecki i intelektualno-dziennikarski.

Wszystko to – niemal dosłownie – rozłazi się po cienistych zakamarkach polskiej polityki (że wspomnę Nowacką, Napieralskiego, Arłukowicza, Bugaja, sieroty po inicjatywie Palikota), szukając szczęścia i spełnienia w osobliwej „emigracji ideowej”, która polega na tym, że tracimy własny słownik polityczny, starego się wyrzekliśmy, oddaliśmy wyczucie i wrażliwość na położenie maluczkich, ubogich, wyzyskiwanych, nędzniejących, pozwoliliśmy się okraść zarówno z elektoratu pracowniczego, jak też z elektoratu „wykluczonego” poza nawias kodeksu pracy i etyki biznesu, stosunki pracy i w ogóle „stosunki produkcji” przestały zdobić nasze sztandary, w to miejsce przyjęliśmy projekty zastępcze, drugorzędne, bardziej egzaltowane niż treściwe, zwane eufemistycznie „lewicowością kulturową” (np. bezcenne i nośne pacyfizm, ekologia, feminizm, genderyzm, itp.), nasze „place, ulice i pomniki” oraz wyobraźnię decydentów przejmują dziś nastawieni na rwactwo geszefciarze, fałszywie stawiając się w roli Atlasów, na których stoi gospodarka i obywatelstwo.

Nie umiemy się odnaleźć pośród  bezrobotniejących, bezdomniejących, trzymanych poza cywilizowaną opieką zdrowotną i takąż opieką edukacyjną, samo-wygaszamy nasz instynkt samorządowy (obywatelska kontrola nad żywotnymi sprawami codziennymi) i spółdzielczy (kolektywne, środowisteczkowe samozatrudnienie lokalne), nie mamy wciąż pomysłu na uzdrowienie spółdzielczości mieszkaniowej, spółdzielczości pracy, rolniczej, tzw. wolnych zawodów (lekarze, prawnicy, rzemieślnicy, rękodzielnicy, eksperci, artyści), handlu i zaopatrzenia, nawet spółdzielczość socjalna wytraciła impet na skutek jakiegoś niedopowiedzenia ustrojowego.

Na palcach jednej, dwóch może rąk liczymy organizacje pozarządowe o charakterze ambitniejszym społecznie niż działalność filantropijna i charytatywna, tu zresztą bierze górę zorganizowane, ale i tłumne nastawienie na beneficja okołobudżetowe, a nie na samo zaradność, samopomoc, wzajemnictwo, dobrosąsiedztwo.

 

*             *             *

Przewodniczący, dlaczego nie słychać znikąd Twojego senatorskiego głosu w tych wszystkich sprawach? Dodatkowo dlaczego – skoro zawodowo-etatowo działasz w branży szpitalno-medycznej – nie zabierasz głosu, nie dajesz jednoznacznego przekazu w sprawie, którą rosnąca większość dziś żyje, czyli w sprawie sprzecznych sygnałów dotyczących tego, co już zyskało przydomek „panikodemia”, a sprowadza się do coraz bezczelniejszych manipulacji strachem (przed wirusem – przed mandatem), do gubienia, niczym z dziurawego worka grochu, obywatelskiego, logistycznego sensu codzienności – i do „polityki dekretowej” nie mającej nic wspólnego z jakimkolwiek wyobrażeniem zarówno o demokracji, jak i o zarządzaniu kryzysowym…?

Korona wirus stał się poręcznym dla polityków narzędziem do załatwiania jakichś niejasnych, szarych spraw, nie ma w tym ani państwowego, ani obywatelskiego instynktu, a egzaltowane zawołania że „świat już nie będzie taki sam” – stają się żenującym pustosłowiem, wytrychem do tanich karier medialnych i – coraz wyraźniej – naukowych. Tylko patrzeć, jak na wzór dawnych „docentów marcowych” pojawią się pośród nas „akademicy korona wirusowi”, wyrośli na przemądrym tłumaczeniu „legend miejskich” na język zleconych grantów i zamówionych manuali „eksperckich”.

Jeśli Ciebie to wszystko obchodzi jako człowieka lewicy – to ani PPS, ani polska lewica nie mają jakoś okazji, by tę Twoją troskę obejrzeć z bliska. Pewnemu dobremu znajomemu, politykowi ludowemu, powiedziałem przed laty w podobnej sytuacji, że jako przywódca jest zwykłym eunuchem. Tobie tego nie powiem, ale jak widzisz, taka myśl mi przemknęła. Powiedz zatem: jesteś "piastunem" swoich funkcji czy naszym przywódcą...?

 

*             *             *

Pora jest najwłaściwsza, by wrócić do „tematu dnia”, jakim są nadchodzące, wciąż przekładane głosowania w sprawie Głowy Państwa.

Nie wyobrażam sobie, aby jedno z ugrupowań miało inne prawa wyborcze niż pozostałe. A stało się tak, że kandydatka KO została zastąpiona innym człowiekiem (nie znam kulisów formalnych, ale zakładam, że to jest dopuszczalne).

To by oznaczało, że każdy inny kandydat – nowy albo „zastępczy” dla kandydata dotychczasowego – jest możliwy. Przypominam zatem, że na szeroko pojętej lewicy dzieją się rzeczy następujące:

  1. Robert Biedroń notuje coraz liczniejsze „wpadki” ideowe i programowe, na pewno nie jest powszechnie akceptowany w gronie PPS, jednocześnie nie porwał za sobą nawet ludzi z „własnej” Wiosny (liczby nie kłamią), czyli jest obciążeniem wizerunkowym i politycznym dla najszerzej pojętej lewicy polskiej;
  2. Waldemar Witkowski (Unia Pracy), który zgłosił niezależnie swoją kandydaturę, zarejestrował komitet wyborczy i przedłożył spis wyborców (podpisów) potwierdzających poparcie dla swojej kandydatury – nie dostał potwierdzenia  PKW i ostatecznie został wykreślony z końcowej listy kandydatów;
  3. Mimo oczywistych błędów politycznych Biedronia – zarówno Czarzasty, jak też Zandberg nie kwapią się ani do kandydowania, ani do jakiejś klarownej debaty programowo-ideowej, robiąc za „przystawki” w grze plemiennej między „parafianami” i „europejczykami” (przepraszam Wyborców, których te określenia obrażają);
  4. Ani ja, który występuję na użytek kampanii pod imieniem Jan Gavroche Herman, ani (o ile wiem) Andrzej Ziemski – nie zrezygnowaliśmy z mandatu, jaki uzyskaliśmy od Koła PPS Warszawa-Śródmieście, pozostajemy w tej kampanii do dyspozycji Wyborców i sił politycznych;
  5. Na szeroko pojętej lewicy polskiej jest jeszcze co najmniej kilkanaście nazwisk (Ikonowicz, Ciszewski, Ziętek, Żaczek, Jaruzelska, Radzikowski, Szumlewicz, może nawet Nowacka czy Joński – służę własną „listą życzeń”, nie konsultowaną z wymienionymi) – mających polityczny potencjał sprawczy, a na pewno są gotowi do jakiejś sensownej „alternatywy” dla Biedronia;

To mi każe wrócić się do Ciebie, Senatorze-Towarzyszu-Kolego – o ponowne przemyślenie tematu „koalicyjności” PPS z SLD (już się gubię w nazwach post-PZPR).

 

*             *             *

Proponuję – pilne – jedno-dwa z kilku wystąpień naszej partii, a może całej formacji:

Zwołanie Konferencji Delegatów PPS

Nie miałaby ona charaktery Kongresu Nadzwyczajnego, a zarazem odpowiadałaby na nadzwyczajne dziś wyzwania polityczne lewicy

Powszechne otwarte zaproszenie do debaty ustrojowej

Aktyw PPS i sympatyków tego nurtu, jednocześnie zapraszający różne „drobne” partie, redakcje, stowarzyszenia, w tym „milknące”, jak Krytyka Polityczna

Wypowiedzenie równie zgubnej, co domniemanej koalicji

SLD (itp.) wciąż tkwi w przekonaniu, że ma silne „przełożenia” na żywioł lewicowy jak w czasach L. Millera, kiedy słowo SLD oznaczało miriadę polityczną

List (medialny, otwarty) W. Koniecznego do potencjalnych kandydatów do roli Głowy Państwa

Warto pokusić się o ukłon w kierunku wyobrażeń o demokratyczności i zorganizować rzeczywisty albo wirtualny panel wskazujący na polityczną potrzebę „zharmonizowania” działań na lewicy ponad różnicami i ambicjami

Odezwa PPS do dwóch „plemion”

„Dwu-Plemienność” polska jest niezaprzeczalnym faktem politycznym, i jest szkodliwa dla najszerzej pojętej Sprawy Polskiej – warto sformułować do liderów obu stron apel o opamiętanie

Wystąpienie o Ekspertyzę Ustrojową

Galimatias prawno-konstytucyjny, którego beneficjentem stają się różne lobby niejasnej proweniencji, odsuwają Polskę dalej od demokratyzmu, niż spory organów najwyższych

 

Mam nadzieję, że jestem dobrze rozumiany: żadna z tych propozycji nie jest w intencji wyjściowej konfliktowa (chyba że ktoś jest przeczulony albo źle nastawiony z góry), a w ostatecznym rozrachunku każda odrębnie i wszystkie naraz służą polskiej lewicy i wizerunkowi Polski.

Na pewno nie jest moją intencją podważanie wiodącej (a nie kierowniczej) roli SLD, tym bardziej jakakolwiek krecia robota wewnątrz PPS. Ale nie poddam się w sprawie podmiotowości socjalistów, w tym PPS, tłumionej ze strony – niestety – zawsze nieżyczliwej niezależnemu ruchowi robotniczemu.

Senatorze, Przewodniczący, Kolego!

Nie traktuj ani mojego, ani podobnych wystąpień jako aktu „zbuntowanego koła PPS”. Pomyśl, że nam wszystkim na czymś zależy. I to, na czym nam zależy – to nie jest święty spokój, podczas gdy marnieje obywatelstwo jako fenomen cywilizacyjny, marnieje proletariat i jego możliwości w świecie opanowanym przez dekrety.

Jak widać po innych grupach interesów (społecznych) – można i trzeba upominać się o to. A my, będziemy stać „z bronią u nogi”?

Jan Gavroche Herman