List do Obywatela Joachima Brudzińskiego

2018-01-25 14:48

 

Szanowny Joachimie!

Bezpośrednim powodem tego listu jest Pańskie wystąpienie w Sejmie sprzed kilkudziesięciu minut. Widzę też polityczny, a nawet wyborczy kontekst tej wypowiedzi.

Uprzedzę: jestem patriotą-socjalistą, wyrosłym w rzeczywistości parafialno-podmiejskiej, długo dojrzewającym w przestrzeni akademickiej. Dziś mam poglądy raczej stabilne, ale bywało różnie… Oceniam ludzi miarą przyzwoitości, ich poglądy i status formalny są dla mnie drugorzędne.

W tym sensie ało mnie wzruszają Pańskie sukcesy polityczne, owocujące Pańskim prawem do używania tytułów Posła, Ministra, itp.  Sukcesy te osiągnął Pan jako członek konkretnego ugrupowania politycznego, które od jakiegoś czasu skutecznie zarządza Polską (Krajem i Ludnością), choć ta skuteczność nie zawsze nadąża za elegancją, przyzwoitością i sprawiedliwością.

Wolę rozmawiać z Panem jako głosicielem – nie od dziś – konkretnych poglądów ideowych, społecznych. To będzie uczciwsze, nieprawdaż?

Zakładam, że Pańska wypowiedź została podyktowana chęcią wyjaśnienia działań formacji rządzącej- ale i działań Pańskich w roli funkcjonariusza państwowego. Mam wrażenie, że z tego co chciał Pan wyjaśnić – niewiele Pan wyjaśnił, za to dużo Pan powiedział o sobie.

Zacznijmy od faszyzmu i komunizmu. Są to konkretne idee mające swoje różnorodne manifestacje-prezentacje praktyczne.

Faszyzm jest konstrukcją ideową, która zakłada, że społeczeństwo zespolone w jedną pięść, jednym duchem narodowym, pod stanowczym przywództwem – jest w stanie osiągnąć więcej dla własnej satysfakcji i chwały. Faszyzm jest konstrukcją konserwatywną (w rozumieniu: nie-prawicową, nie-lewicową), sięga po tradycje i obrzędowość sprzed lat, z kultur wcześniejszych, przywołuje patronat Opatrzności dla swoich działań, jest mało tolerancyjny dla różnorodności poglądów i działań. Lubuje się w formułach „koszarowych”. Zdobywa poparcie polityczne (społeczne) poprzez zorganizowaną filantropię, w tym zatrudnienie socjalne, używając gróźb i przemocy w sprawach dyscypliny codziennej, włączając w to „akcję obozową” (inną dla lojalnych, inną dla „obcych”), infamię, pogromy, nagonki, lincze. Sięga po rasizm i dyskryminację na tle „przydatności państwowej”, ideę równie konserwatywną jak Patrymonializm. Owocem faszyzmu jest – nieuchronnie – wciąż mocniejsze Państwo, aż do nasycenia „wolą mocy”, aż do stanu totalitarnego.

Komunizm jest ideą zakładającą, że dojrzewający w swojej obywatelskości ludzie są skłonni działać kolektywnie, w rzeczywistych (nie-fasadowych) samorządach i w rzeczywistych (nie-atrapowych) spółdzielniach. Istnieje bardzo zrozumiałe pojęcie „zrzeszenia zrzeszeń wolnych wytwórców”, oznaczające rosnącą, pęczniejącą powszechną obywatelskość, która z czasem pozwala tyglom spółdzielczo-samorządnym rugować Państwo z jego prerogatyw, immunitetów, regaliów (majątku wspólnego, insygniów) – ż to Państwo obumrze, niewiele już mając do roboty pośród świadomego swych praw i kompetencji Ludu. Komunizm postuluje, że skoro nie każdy człowiek rodzi się od razu w pełni obywatelem – to ci najbardziej obywatelscy powinni podpowiadać (nie wmuszać) osobom i środowiskom słabiej przygotowanym, a przede wszystkim dawać (po „staszicowsku”) możliwość ćwiczenia się, doskonalenia w nawykach samorządowych i spółdzielczych, dojrzewania w roli obywateli współbudujących nową rzeczywistość.

Faszyzm i komunizm nie mają z sobą niemal nic wspólnego. Bo jeden oparty jest na kulcie „odgórnego” porządku i Wodza tłamszącego indywidualizm i „własne” myślenie, a drugi jest pochwałą różnorodności i samodoskonalenia obywatelskiego.

Przede wszystkim jednak faszyzm – w różnych postaciach – jest żywym jeszcze, podręcznikowym  doświadczeniem świata, szczególnie Europy. Natomiast komunizm nigdy nigdzie na świecie nie został wdrożony, poza niezbornymi, nieudanymi (patrz: niska świadomość) niszowymi próbami w enklawach.

Zarówno Bolszewizm – formacja zwycięska rosyjskiej lewicy na przełomie XIX i XX w – jak też znakomicie rozegrane marketingowo zawołanie „Kraj Rad” – były zaprzeczeniem komunizmu. Miały więcej wspólnego z faszyzmem (nie były faszyzmem), niż z komunizmem. Powoływały się na komunizm, ale wprowadzały niekomunistyczną pod żadnym względem „dyktaturę proletariatu”, watażkowe rządy „komisarzy”, zwalczały samorządne-obywatelskie odruchy takie jak w obwodzie tambowskim czy w Konsztadzie. Kto nazywa stalinizm czy stagnację breżniewowską komunizmem – niech zacznie wreszcie czytać „klasykę” myśli komunistycznej, tak dla nauki, choć rozumiem, że to budzi odrazę i obrzydzenie.

Bo bez tej lektury słyszę, że akcja socjalna PiS jest lewicowa, że egzaltacje na tle obyczajowym i kulturowym są esencją lewicowości – co pozwala zaliczyć do lewicy wrogów proletariatu (ludzi pracy)m piewców biznesowo-bankowego łupiestwa, awantur militarnych, itp.

Niecierpliwość liderów i środowisk lewicowych, które niegdyś w ciągu jednego pokolenia zapragnęły zmienić świat feudalny w komunizm – skończyła się kompromitacją. Dekretowano rzeczywistość jako komunistyczną – choć w oczywisty sposób ona taka nie była. Komunistów rozumiejących doktrynę – eksterminowano w pokazowych procesach, obozach koncentracyjnych, w celach śmierci, okładając anatomów również ich rodziny i grupy towarzyskie. Nad ideą przeważyło pożądanie władzy, pogarda dla rozsądku i przede wszystkim dla Ludu-Proletariatu. Promowano oportunistów, przechrztów ideowych, lizusów dotowych na wszysko, nawet kosztem proletariuszy i samej idei.

Jest oczywiste – ze względu na doświadczenie – że faszyzm jest nie do przyjęcia, bo pokazał co potrafi. Obozu koncentracyjne faszyzmu pełne były zarówno komunistów, jak też „podludzi”. Gułag – pełen był – uwaga – komunistów, dysydentów politycznych. Ja widzę różnicę, Joachimie.

Jest prawdą, że społecznym marginesem jest faszyzm postulujący „wieszanie komunistów”, eksterminację Żydów czy podobne ekscesy. Jest prawdą tym bardziej, że nie istnieje żadna lewicowa partia w Polsce, która zakłada pracę nad obywatelską samorządnością-spółdzielczością, zdolną z czasem spowodować „obumieranie” Państwa.

Ale najprawdziwszą prawdą jest pęczniejąca nienawiść niemal wszystkich do wszystkich, której źródeł upatruję w rosnących liczebnie i intensywnie wykluczeniach, w łupieskiej roli „państw w państwie”, w rosnącym poczuciu bezsiły wobec rozmaitych patologii, przykrywanych statystykami i odgórną czy koncesjonowaną filantropią. Mowa nienawiści nie oznacza, przecież żeśmy wszyscy zblazowani dostatkiem i panującym wszędzie sprawiedliwym ładem.

Dodam, że Konstytucja i ustawy nie zakazują w Polsce BYĆ faszystą i BYĆ komunistą, tak jak liberałem, agrarystą, socjalistą, . Każdy ma przyrodzone i konstytucyjne prawo do poglądów i idei uważanych za „swoje”, ale – tu podkreślmy – nikt nie ma prawa (ani moralnie, ani ustawowo) do propagowania totalitarnych praktyk i symboliki wszelkiej maści ideowej. A tu okazuje się, że Pan, Joachimie, po stronie patriotyczno-narodowej rozróżnia między „idiotami” i ideowcami – a po stronie społeczno-lewicowej już takiego rozróżnienia nie stosuje. Wraz z Pańską zapowiedzią „zero tolerancji” – oznacza to zapowiedź eksterminacji lewicy jako takiej. Jak Pan mógł, Joachimie, dać się zwieść zarówno marketingowej nazwie NSDAP, jak takiejż „ściemie” ZSRR i np. reżimu Pol-Pota!?! Jeśli ja od jutra nazwę się kosmitą – też mi Pan, Joachimie, uwierzy?

Taka zapowiedź – eksterminacji lewicy – nie jest w Polsce jedynie złowróżbna: jest opisem realnej sytuacji. Próbuje się zaorać dobrą pamięć wielo-narodowego „ludu proletariackiego”, który przepędził w mundurach Armii  Czerwonej hitlerowców z ziemi polskiej. Próbuje się zaorać pamięć o komunistach i socjalistach, którzy w przedwojennej Polsce raczej byli krzywdzeni, a nie krzywdzili, hę? Próbuje się fałszywie utożsamiać ich z politykami radzieckimi i ich „apostołami” polskimi, którzy zamiast komunizmu zaprowadzali w Polsce ład zgoła obcy polskiemu Ludowi, nie pamiętając, że ten właśnie lud, pod hasłem „Samorządnej Rzeczpospolitej”  - niejeden raz stawał „w poprzek” łże-komunizmowi, aż od osłabł na tyle, zdeprawowany moralnie i skompromitowany – że można go było odesłać do śmietnika. Socjalistyczny i narodowy w swej istocie Lud wyprowadził łże-komunę z obszaru władzy, ale nie zawołał ów Lud, że chce neo-Sanacji, którą pod sztandarami kultu Kasztanki i Dziadka wmawia mu się teraz.

Niech Pan pokaże klasę. W Pańskiej najszerzej pojmowanej kompetencji jest los nietuzinkowego polityka, który od prawie dwóch lat odsiaduje wyrok za poglądy, ale jest to wyrok kapturowy: od prawie dwóch lat Dr Mateusz Piskorski nie usłyszał zarzutu, który równoważyłby owe dwa lata odsiadki, nie usłyszał zresztą żadnego zarzutu (dochodzenie utajniono), zdążono go w tym czasie opluć moralnie i politycznie, obłożyć infamią, a także stłuc w kibitce podczas transportu na przesłuchanie.

Apelował Pan, Joachimie, o zgodę wszystkich przeciw totalitaryzmowi. Ma Pan moją zgodę, szarego obywatela. Ale ma Pan moją niezgodę na nazywanie oprawców stalinowskich – komunistami, a ustroju zaprowadzonego przez Bolszewików – komunizmem. Jeśli już Pan doczyta, co i jak (służę pomocą w doborze nie-agitatorskich lektur) – na pewno zgoda nasza będzie oparta na solidnych podstawach.

A jeśli Pan nie doczyta i nadal będzie tępych oprawców stalinowskich, kierowanych z jednoosobowego Centrum, nazywał komunistami, i będzie Pan źródeł faszyzmu poszukiwał w lewicowości – to ja będę Pana, Joachimie, nazywał komunistą. I to będzie sprawiedliwe, nieprawdaż?

Z ręką wyciągniętą do zgody przeciw totalitaryzmom

Jan Herman