Lilavati - królestwo rebusów

2012-01-05 08:05

W swoich latach roześmianych uchodziłem w swojej szkole za mistrza świata w sztukach matematycznych – dlatego byłem posyłany na olimpiady do „powiatu” i „województwa”, dlatego też w ogólniaku ukończyłem klasę matematyczno-fizyczną (tam zresztą byłem już świadom, że nie każdą matematykę lubię i rozumiem).

 

Wcześniej jednak pasjami wczytywałem się w książkę „Lilavati” pana Szczepana Jeleńskiego. Książce tej smaczku tajemniczości dodawała legenda (oparta na prawdzie), że dawno temu w Indiach genialny sztukmistrz astronomiczno-matematyczny  भास्कराचार्य  (Bhāskarācārya, 1114-1185) wykształcił swoją córkę o imieniu Lilavati na zdolną matematyczkę przy pomocy książki arytmetycznej, gdzie zamiast suchych słupków i wzorów były zamieszczone rozmaite opowiadania i historyjki, anegdoty, gry, ciekawostki, zadania matematyczne, które ona musiała – jak detektyw – rozwiązywać „sposobem”. Książka pana Jeleńskiego była właśnie taka sama. Podobnie jak tegoż autora „Śladami Pitagorasa”.

 

Współczesny mieszkaniec Kraju Rodła najczęściej nie zna tego eterycznego słowa „lilavati”, ale zna doskonale słowo „rebus”.

 

A nawet jeśli dotąd nie poznał – to pozna. Oto bowiem media pełne są „ludowych sposobów”, jakie słuchacze i czytelnicy zgłaszają, aby jakoś umościć się w rzeczywistości wciąż rosnących cen i malejących możliwości. Kiedy benzyna zbyt droga – to trzeba użyć jakiejś sztuczki albo przejść na rower. Kiedy recepty (nomen-omen) mają fatalną pieczątkę – trzeba pielgrzymować po aptekach albo iść do sądu. I tak dalej, i temu podobnie. Czasem pomysły są całkiem głupie, ale zdarzają się perełki.

 

Polak potrafi. Zawsze na wszystko miał swoje „sposoby”. A teraz czasy takie, że każdy z nas BĘDZIE MUSIAŁ mieć sposoby. To dlatego, że głównemu księgowemu nie chce się rozwiązywać skomplikowanych rebusów budżetowych i na każdy deficyt ma jeden sposób, podobny do cepa: ciąć wydatki gdzie się da. W ten sposób, zamiast samemu pokonać swoje „lilavati” – uczynił z naszego Kraju królestwo rebusów, w którym posłowie i ministrowie wymyślają sztuczki (jak ciąć, by wydawało się, że dokładamy), przedsiębiorcy obmyślają taktyki (jak robić na szaro, by wyglądało na różowo), a zwykli ludzie kombinują, jak dotrwać do jutra.

 

38 milionów mistrzów rebusów, a wszystko przez lenistwo tego, który rebusiarstwo ma wpisane w zakres obowiązków.

 

Co prawda, żywego dochodu od tego nie przybędzie, więc w następnym rozdaniu znów będziemy szukać – jeszcze cwańszych – sposobów, ale w zamian samo życie nas nauczy matematyki, którą tak niechętnie wybieramy na maturze!

 

Powodzenia, rodacy!