Lewica w parlamencie?

2019-11-12 08:10

 

Piotr Gadzinowski odtrąbił – jak wielu trębaczy polskich – powrót lewicy do polskiego Parlamentu. Wtedy nie wytrzymałem, wstałem do „kolejki”, by uczcić kilkoma słowami nową, świetną książkę Andrzeja Ziemskiego, zbiór esejów pod wspólnym tytułem Rewolucja Konstytucyjna.

Samej książki nie ma co chwalić, jest na najwyższym poziomie, jak zresztą również autor. Trzeba ją mieć i podczytywać w wolnych chwilach. Ale wprowadzę do słów Piotra drobną poprawkę: do polskiego Parlamentu weszło – jak na razie – jedynie SŁOWO „lewica”, a na samą lewicę w ławach trzeba będzie jeszcze poczekać.

I nie chodzi mi tu o starą śpiewkę, którą wykonuję od lat: lewicowość zaczyna się w miejscu, kiedy jej głosiciel jasno i wyraźnie mówi, że zamierza zrobić wszystko, aby obywatelska samorządność wyparła z rzeczywistości politycznej wszelkie uzurpujące sobie władzę nad obywatelami urzędy, organy, służby, legislaturę. By nie Państwo rządziło człowiekiem, każdym z osobna i – łącznie – bezwolną gawiedzią, tylko by Obywatele mieli oczywistą kontrolę nad poczynaniami Państwa.

Chodzi przede wszystkim o to, aby każdy z nas umiał rozróżnić i był „ponad” regulacje, które niczego nie wnoszą dobrego do życia publicznego, a mają za zadanie jedynie blokować „niemiłe elitom władzy” inicjatywy, no i, jak zawsze, skubać obywateli na każdym kroku czy robić niejawne geszefty za plecami i kosztem Społeczeństwa. Pod tym kątem będę spoglądał na ludzi Czarzastego, Biedronia czy Zandberga, słynących przecież z bezinteresownego społecznikostwa, nieprawdaż…? Będę im wciąż od nowa „wmawiał” dobro wspólne zamiast prywatno-osobistego i grupowego geszefciarstwa. Może się uda…?

A może – jak zawsze – pojawią się „racje wyższe, tu-teraz ważniejsze”?

Śmieszy mnie trochę, kiedy pod niebiosa wychwala się Polskę-zbaw-Jarosława za „pięćsetki” i „plusy”, za którymi stoi w rzeczywistości „wychowanie w roszczeniowej bezradności”, na pohybel wszelkiemu wyobrażalnemu obywatelstwu. Ten wybitny przecież mąż, Jarosław, nawet jeśli trąci „socjalnością” – to natychmiast wysyła ku ludziom szarym – Delfina i jemu podobnych opryczników, inkwizytorów, maccartystów, aby szary lud broń boże nie wyobraził sobie, że to co mu władza daje „plusowo” – mógłby sam sobie zapewnić, gdyby nie stał mu nad głową wysysający wszystko do cna budżet, zawiadowany z centrali.

Być obywatelem prawdziwym, nie-rejestrowym – to sztuka, w której szerzeniu nasza, pożal się boże, lewica w ogóle nie macza palców, zajęta sytuowaniem się, pozycjonowaniem w strukturze organów, urzędów, służb, legislatury. Więc odgwizdywanie powrotu lewicy do współ-władzy – jest grubą przesadą.

Zachęcający wszystkich do „falowania publicystycznego” Piotrek Trybunalski (czyli Naczelny Dziennika Trybuna), choć zna mnie chyba 40 lat (od Jelonek) – to jakoś po kilkakroć zniechęcił mnie skutecznie do wysyłania tekstów do redakcji. Może lubimy inny język? On taki, ja – owaki?