LEWICA I JEJ WYZWANIA

2018-10-24 12:22

Otwórzmy oczy

Hasłem polskiego Października (rozpowszechnianym np. przez redakcję Po Prostu)

było zawołanie:

DEMOKRATYZACJA-SUWERENNOŚĆ-SOCJALIZM

a potem je powtarzano w różnych „redakcjach”, zawsze z myślą „socjalizm tak – wypaczenia nie”. Taki był polski rok 1968, 1970, 1976, 1980, tego chciano pisząc koncept „Samorządnej Rzeczpospolitej” w roku 1981.

Co robić z Ideą – to pytanie najbardziej dziś aktualne, w dobie, kiedy sama Idea została poddana nieludzkiej opresji i poniżana jest grzywnami za używanie nazw lewicowych, aresztami za sympatie lewicowe i za próby niezależnego myślenia o sprawach Kraju..

Tymczasem w ostatnim – co najmniej – trzydziestoleciu polska lewica zajęta była przede wszystkim samo-podziałami i namaszczaniem przywództwa w tej coraz bardziej podzielonej mnogości.

Pyrrusowym zwycięzcą takiej chocholej rywalizacji wciąż pozostaje formacja nosząca ostatnio nazwę SLD, ale używająca mamiących „dopełniaczy” takich jak „Zjednoczona lewica” albo „Lewica razem”.

W tym czasie – począwszy od „wyprowadzenia sztandaru” - lewicę dotknęły różnorodne plagi:

  1. Zgubiła ideowość na rzecz pragmatyzmu;
  2. Pobiegła ku „kulturowości” i „kawiorowości” kosztem „społeczności” (klasowości);
  3. Zdradziła elektorat i jego pragnienie (utopię?) „krainy rad i egalitarnego dostatku”;
  4. Straciła i wciąż traci kodeksowe-ustrojowe zdobycze świata pracy;
  5. Zapomniała socjalistycznych tradycji z pierwszej połowy XX wieku;
  6. Wygasły jej media, mimo pozorów radosnej twórczości;
  7. Ruch organizacji „pozarządowych” stanął „obok” lewicy, nieco speszony;
  8. Nie udało się utworzyć „miriady” think-tanków, choć są udane próby;
  9. Wielu „swoich” – wypchnęła poza lewicowość (odmówiła im swojszczyzny lewicowej);
  10. Zadawała się z własnymi prześladowcami (kapitał i kler) – pełna serwilizmu;
  11. Zapłaciła daninę prozelityzmu, stając się współsprawcą (takiej akurat) Transformacji;
  12. Doświadcza wciąż dryfu kadrowego: przychodzą – by odejść zniechęconymi;
  13. Dała się wypchnąć poza Parlament, na peryferie, burzy się jej pomniki, przeinacza ulice;
  14. Zajęła się w polityce „czystą grą” zamiast treściami społecznymi i ideami;

Doszło do żenującego paradoksu: koncesji na lewicowość zaczęły udzielać „obce”, inne ideowo  rozgłośnie, stacje, pisma i gazety oraz „kluby myśli”: to one ogłaszały (ogłaszają), że teraz oto zabiera głos przedstawiciel lewicy – i wedle swoich zapatrywań promują swoich faworytów, pozycjonerów.

Lewica nigdy nie „postawiła się” Transformacji jako formacja broniąca Kraju przed zmarnotrawieniem i Ludności przed uprzedmiotowieniem. Zastępowali ja w tym tacy ludzie jak S. Tymiński, A. Lepper czy P. Kukiz – mający co najmniej rezerwę do lewicowości, stroniący programowo od jej haseł.

Szaleństwo „pozycjonowania” pośród takich okoliczności, zawiodło nas – OD ŚWIATA WIZJI DO ŚWIATA ILUZJI. Od świata wizji bezklasowego, bezpaństwowego, obywatelskiego społeczeństwa pracy – do świata iluzji rządów „niczyich”, czyli niejawnych, przez co podstępnie i skrycie, „hybrydowo” autorytarnych, żeby nie powiedzieć – kanclerskich, albo gabinetowych. Od porywającej wizji Kraju Rad (przepoczwarzonej we własnej ojczyźnie) – do ponurej, przygnębiającej  iluzji „kraju rad  nadzorczych” i „komitetów ratowania twarzy”, „spółdzielni przechwytywania dobytku”.

O tym trzeba porozmawiać, zostawiając w przedpokoju broń, złe emocje, zaległe pretensje i roszczenia.

Trzeba odnowić przysięgę służebności wobec interesów elektoratu (niegdyś zwanego proletariatem, a dziś bezimiennego), trzeba ponowić śluby wierności ideom.

Trzeba sporządzić czarną księgę wykluczeń społecznych, pogardy dla elementarnych, prymarnych praw człowieka i obywatela, narastającego deficytu człowieczeństwa, niedostatku humanitaryzmu. Kto się tym zajmie uczciwie, jeśli nie lewica?

Trzeba utworzyć katalog polskich „państw w państwie”, wykradających immunitety, prerogatywy i regalia urzędom, organom i służbom oraz legislaturze – i bezczelnie to, co wykradzione – przeciwstawiających temu Państwu, czyniących go „teoretycznym”. Czy ktoś poza lewicą się tym zajął?

Państwo – pamiętamy – ma obumierać nie jako ofiara łupieżców „prywatyzujących”, rozgrabiających co się da, ale jako państwo socjalistyczne, rozpływające się w morzu obywatelskiej samorządności (zrzeszenie zrzeszeń wolnych wytwórców).

Bez lewicy Polska będzie staczać się na pozycje kolonii globalnej gospodarki zarządzającej mega-markami, mega-patentami, mega-firmami, mega-finansami, kolonii pełnej kolorowych gadgetów, paciorków  zza szklanych witryn, niedostępnych dla większości ludzi, ale znakomicie lewarujących „średnią”, ubarwiających wskaźniki, indeksy, parametry, słupki, wykresy, statystyki. Bez lewicy Polska zostanie Szwejkiem globalnego militaryzmu. Będzie coraz większą kpiną z demokracji, wolności, rynkowości – stawianą przez szyderców na łże-cokołach podpisanych zbrukanymi wartościami nabierającymi opacznego sensu.

Trzeba od nowa nazwać to, co jako Obywatelstwo dla lewicy było zawsze oczywiste: Obywatel to ktoś, kto (1) ma orientację w sprawach publicznych wystarczającą do współuczestnictwa i (2) ma bezwarunkową, bezinteresowną skłonność do czynienia tych spraw lepszymi niż są. Takie obywatelstwo przekłamano, nazywając obywatelem po prostu kogoś przypisanego do Państwa, obywatela rejestrowego, mającego wyłącznie cztery obowiązki niewolne: sprawozdawaj o sobie ((inwigilacja), płać co nakazano (drenaż budżetowy bez zobowiązań Państwa), głosuj kiedy zarządzono (szyderstwo z instytucji wyborów), pokornie znoś niedogodności (których sensu i racji nie dociekaj)

Lewica w Polsce obłożona została anatemą „postkomunizmu”, a następnie została objęta inkwizycją-opryczniną-maccartyzmem dekomunizacji. Zawiążmy zatem spisek nie przeciw komukolwiek, ale na rzecz Demokratyzacji-Socjalizmu-Suwerenności!

Jan Herman