Kupiłem komputer

2015-02-25 19:23

 

Jest mnóstwo firm handlujących komputerami. Postanowiłem – zanim odnowię „park maszynowy”-doposażyć się w komputer „odzyskany”. Upatrzyłem sobie coś, co odpowiada moim wymaganiom (dużo piszę i rysuję, w internecie odpalam kilka adresów równolegle): RAM4GB, HD 350GB, czterordzeniowy procesor, oprogramowanie nie najnowsze, ale z tych dobrze notowanych. W miarę tanio.

Tknęło mnie i włączyłem komputer, HD zamiast 350 było 150. Sprzedawca nawet nie drgnął, o wymianie „twardziela” nie ma mowy w tym tygodniu, może upuścić 90 złotych. niech mu będzie, i tak pracuję na zewnętrznych 500GB.

Położyłem na biurku kartkę z pieczątką, z której spisano dane do fakturki. Dokupiłem myszkę, skoro agitowali.

Następnego dnia okazało się, że na fakturze (dane pisane z pieczęci), jest potworny błąd, nie do zignorowania. Wracam do panów. Od Annasza do Kajfasza, i to nieuprzejmie (klient nie kupuje, tylko zawraca głowę zaległościami). Nie mam starej faktury? Trzeba wracać po fakturę (uwaga: każdy wie, że wystarczy na duplikacie napisać DUPLIKAT i już ryzyko, że klient kombinuje, znika). Dziś wróciłem. Od Annasza do Kajfasza. Panowie wreszcie pytają, co niedobrze. Mówię: nazwa przekręcona. Widocznie pan tak podał.

Nerwy mi puściły. Ich próba kantu na 200 GB, ewidentny ich błąd przy pisaniu faktury, odsyłanie petenta jak trędowatego, na koniec szyderstwo, że dziadziunio widać sepleni.

To ja mam się czuć głupio, a nie oni. Sorry, taki klimat.

Właśnie to nazywam rwactwem dojutrkowym. Klient jest OK., do czasu, aż podpisze albo zapłaci.

Gównojady, po prostu.

SIS P.Szplinder, A.Samulski, Sp. J. Warszawa, ul. Lelechowska 2/5