Ku refleksji cywilizacyjnej

2013-08-15 15:31

 

Od lat bezskutecznie wmawiam w rozmówców, że nasza europejskość jest równie przyszywana, jak europejskość Ankary czy krajów kaukaskich. Powtórzę: ona jest, ale nie rdzenna, tylko oswojeniowa.

Podam najgrubszy argument, choć brzmi on nieco zawile. Użyję słowa „wena”, któremu nadałem głęboki symboliczny sens, ale tu pominę objaśnienia, zdawszy się na intuicję Czytelnika.

Weną cywilizacyjną Europy jest Pleroma. Greckie słowo „πλήρωμα” oznacza „pełnię doskonałości” i jest mylnie tłumaczone na różne języki jako „pełnia”. Platon używa tego pojęcia dla objaśnienia swojej idealistycznej koncepcji „wszystkiego”: istnieją idealne, wzorcowe formy-idee wszystkiego, a ich doczesne, ziemskie, kosmiczne, materialne spełnienia są zaledwie ich niedoskonałymi odbiciami, odwzorowaniami. Jeśli zebrać wszystkie formy-idee, wzorce wszystkiego co było, co jest i co będzie (to ważne: co będzie) – to mamy do czynienia z Pleromą.

Koncept ten został wykorzystany przez autorów Nowego Testamentu, napisanego w starogreckim języku koinè, κοινὴ διάλεκτος. W wielu miejscach Biblii (np. w liście Pawła do Kolosian) opisano Jezusa jako tego, którego na ziemską próbę wyposażono w Pleromę. To pozwoliło nadać mu „nadludzkość” polegająca na tym, że w jego bliskości (cielesnej i duchowej) ludzie doznawali olśnieni, uzdrowień i podobnych cudów, a jeśli się od niego oddalali – tracili szansę na te błogosławieństwa.

Cywilizacja techniczna-europejska oparta jest na postulacie samodoskonalenia i doskonalenia wszystkiego wokół. Co prawda, za Heglem przypomnę, iż człowiek czyni Historię przeciwną niż jego zamiary, wbrew sobie – ale postulat do dziś pozostaje aktualny. Pełnię doskonałości stworzy Europejczyk, kiedy zacznie żyć w formule Khôra (χώρα): będzie to formuła Daru, swoisty „Raj po Doświadczeniu”, różniący się od Edenu właśnie owym doświadczeniem (trudnym, ciężkim traumatycznym, pełnym cierpień) gromadzonym przez człowieka już po spożyciu z Drzewa Mądrości, po świadomym rozpoznaniu Dobra i Zła.

Weną cywilizacyjną Słowiańszczyzny jest Baatur, wywodząca się od środkowo-azjatyckiego pojęcia szlachetnego bohatera, który swoje przewagi nad przeciętnymi ludźmi wykorzystuje dla czynienia powszechnego dobra. Słowo „bohater” (w czeskim i słowackim: „hrdina”, tłumaczone też jako „junak” albo „chrobry”) jest odpowiednikiem irańskiego „bahadur”, węgierskiego „bátor”, starobułgarskiego „bagatur”, mongolskiego „baatar” (staromongolskie: ᠪᠠᠭᠠᠲᠦᠷ Baghatur/Ba'atur)  - i jako takie przeszło do staro-wschodnio-słowiańskiego w postaci „богатырь” – toteż nie ma wiele wspólnego ze starogreckim słowem „heros- ἥρως” (ros.: „герой“).

Wena Baatur od tysięcy lat inspiruje Azję Środkową (dziś są to obszary Mongolii, Kazachstanu, Kirgizji, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Turkiestanu, wschodniego Iranu, Afganistanu, Ujgirii, Jammu & Kashmir), a u Słowian ujawniła się w postaci pisanej w okresie X-XV stuleci, poprzez eposy tworzone białym, rytmicznym wierszem, zwane „bylinami”. Badacze znają kilkaset takich bylin. Zawsze opisują one dzieje „maluczkiego”, który niezłomnie czyniąc dobro wyrasta na przywódcę, albo los krzywdzonego przez środowiska potomka znacznego rodu, który w chwale, z poparciem ludu, odzyskuje pozycję za swoje bezinteresowne zasługi społeczne. Bohater to człowiek udały, dzielny, szlachetny, dobry, wyrastający ponad innych, ale nie dyskontuje tego dla siebie, tylko dzieli się tym dobrodziejstwem z ogółem, zwłaszcza z tymi, którym nie dane są te nadzwyczajne cechy.

Baatur jest podstawą Carstwa-caratu (Царство-царизм). Jest to ustrój-system nie do pomyślenia w Europie, mylony z totalitaryzmem. Oparty na Samodzierżawiu (Самодержа́вие, единодержа́вие) „wyniesionej” postaci jedynowładcy (z europejska zwanego Imperatorem), który swoje dobrotliwe w przesłaniu i zbawienne w celu, choć niekiedy okrutne w formie rządy sprawuje z Kremla (każdy większy ośrodek ma-miał swój Кремль) zaludnionego najczęściej chwalcami i gotowymi na wszystko fachowcami od biurokracji, a „w terenie” rządził on bezpośrednio i-lub przez specjalnych posłańców (porucznik), choć z pozoru w jego imieniu zawiadowali tam bojarowie (gospodarze) i gubernatorzy (administratorzy).

 

*             *             *

Już ta pobieżna notatka wskazuje na wyraźną, jakościowa różnicę między Pleromą a Baatur oraz między Khorą a Carstwem. Obie te weny i obie formuły rządów (politycznych) trwały obok siebie jakiś czas, oddziaływując na siebie niekiedy kulturowo, aż Piotr I (zresztą, bohater Bylin) wybrał się w podróż po Europie, a powróciwszy ukoronował mało aktywny wcześniej proces „oswajania” kultury rosyjskiej kulturami europejskimi. Zachodnim Słowianom oswajać się przyszło w bezpośrednim obcowaniu z rzymskim chrześcijaństwem i w walkach o terytoria, a także – poprzez dyplomację i edukację. To jest nieco inny sposób niż – nieco gwałtowny – „piotrowy”, ale przecież nie pozbawił on Czechów, Polaków, Serbów – ich słowiańskości cywilizacyjnej (można powiedzieć: wenalnej).

 

*             *             *

Piszę o tym w dzień świąteczny, bo ustawiczne ujadanie na Państwo, System, Ustrój, Politykę – powinno od czasu do czasu być uzasadnione głębiej. Kiedy zatem, jeśli nie w święto?

Doprawdy, kiedy uspokoić w sobie frustrację i zgorzkniałość – widać wyraźnie, jak bardzo nasi milusińscy władcy pragną być Europejczykami i jak bardzo są zanurzeni w Słowiańszczyźnie. Szkoda, że w związku z tym – szkodzą bardziej, niż wtedy, gdyby to wszystko rozumieli.