Komercha, głupcze! Paradoks Własnej Chaty

2013-05-27 08:20

 

Od dłuższego czasu – mniej-więcej od początków tzw. Transformacji, o której mamy obowiązek myśleć, że zbawiła Polskę i jej Ludność – raz na jakiś czas obiega Kraj nowa wiadomość o tym, jak potraktowano „wsad ludzki” do budynków mieszkalnych, przejmowanych przez ludzi obrotnych od prywatyzujących się przedsiębiorstw, od dłużników, od gmin.

Trzeba wiedzieć, że kiedy ktoś mieszka w jakimś miejscu rok, dwa, pięć, dwadzieścia lat – to się tak po ludzku przyzwyczaja do tego. Nawet jeśli to miejsce w naturalny sposób, w wyniku upływu czasu, niszczeje, traci walory mieszkalne, bo co i rusz rozsypują się rozmaite „składowe substancji mieszkaniowej”: wodociąg, kanalizacja, elektryczność, szczelność futryn, suchość ścian.

Od paru ostatnich lat bulwersuje nas – ujawniona i jawna – kasta „czyścicieli budynków”, czyli grup przestępczych, które na zlecenie uprzykrzają życie lokatorom, niechcianym przez właścicieli. Grupy te eksterminują mieszkańców, odcinając wodę, prąd czy ogrzewanie, blokując odpływ fekaliów, zabudowując klatki schodowe, wszczynając hałasy, nachodząc ludzi, wymieniając zamki w drzwiach, zapaskudzając pomieszczenia i otoczenie, kierując do mieszkańców groźby karalne (np. zapowiadając śmieć czy utratę zdrowia lokatora lub rodziny). Najbardziej łagodną formą, ale wymagająca co najmniej kilku miesięcy cierpliwości, jest podniesienie czynszu do wysokości nie mającej żadnego uzasadnienia i wszczynanie procedur sądowo-komorniczo-egzekucyjnych wobec popadających w zadłużenie.

Każdy z wymienionych czynów jest wysoce (podkreślam: wysoce) karalny w myśl polskiego prawa. Ale jakoś tak się dzieje, że wymiar sprawiedliwości, lokalny samorząd, rozmaite instytucje kontrolne – mają słabo wyostrzone zmysły na bezeceństwa „przedsiębiorców”, choć z drugiej strony łatwo zauważają formalne przesłanki „obciążające” lub „niekorzystne” dla mieszkańców: niestandardowe warunki sanitarne, dług przekraczający możliwość spłaty, święte prawo własności.

Oderwijmy się na chwile od tego ponurego tematu i zapytajmy, co to jest postęp. Na przykładzie mieszkania. Otóż na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat mamy do czynienia z paradoksem, który nazwę Paradoksem Własnej Chaty.

Otóż w czasach dawnych, kto tylko miał w sobie nieco zapobiegliwości (czyli niemal każdy), mógł sobie w kilka dni (szałas), kilka tygodni (chata „ekologiczna”), kilka miesięcy (budynek będący złożoną konstrukcją), kilka lat (porządny budynek mieszkalny – samodzielnie stworzyć „obiekt mieszkalny”. W międzyczasie, w trosce o ludzkie bezpieczeństwo, higienę, ład publiczny, przejrzystość – w sprawach mieszkaniowych pojawiać się zaczęły rozmaite wymagania, określane przepisami, normami, standardami, certyfikatami, zezwoleniami, opłatami – itd., itp. W rezultacie „człowieka współczesnego” – choć cywilizacyjna wydajność pracy zdążyła się zwielokrotnić kilkadziesiąt, nawet setki razy – w większości nie stać na własne mieszkanie, bo na skutek szczupłości dochodów nie może „opłacić” tych wszystkich wymagań, jakie – dla jego dobra – stawia przed nim współczesność i jej zarządca, czyli Władza. W każdym razie dawniej ludzie umierali w wieku 35-45 lat, połowę życia i więcej spędziwszy w swoim własnym lokum, a dziś w tym wieku rzadko kto myśli o własnym mieszkaniu-domu, przy czym nawet ci myślący rozważają raczej zadłużenie się do końca niemal życia, niż o „kupnie za gotówkę” (ten wariant dotyczy już naprawdę małego odsetka lokatorów).

Tak więc „ucywilizowanie” problemu mieszkaniowo-kwaterunkowego powoduje, że coraz więcej ludzi pozbawionych jest szans na własne mieszkanie, z czego większość wynajmuje jakieś lokum, nabijając zyski posiadaczom dwóch, dziesięciu, tysiąca mieszkań nabywanych w celach zarobkowych, czyli zainteresowanych łupieniem innych, mniej zamożnych.

Dodajmy, że dochód osoby czy rodziny też w coraz mniejszym stopniu zależy wyłącznie od człowieka przeciętnego, od jego gotowości do pracy i wykształcenia oraz predyspozycji, jest raczej wypadkową koniunktury gospodarczej, ustroju-systemu ekonomicznego zainstalowanego w Kraju, pozycjonowania w grze wszystkich ze wszystkimi o wszystko.

W ten sposób poddaję wątpliwość sens Postępu, jeśli ma on mieć twarz powyżej opisaną.

Wróćmy do sprawy „czyścicieli” budynków. Otóż dowiaduję się z mediów, że wykryto banki, które najpierw wciskają ludziom łatwe kredyty, a potem za bezcen przejmują od dłużników mieszkania – otóż te banki zatrudniały (zatrudniają?) takich „czyścicieli” na masową skalę, jednocześnie dbając o to, by na nich nie padł choćby cień podejrzeń o nieludzkie praktyki (np. w umowach z „czyścicielami” zawarte są klauzule „humanistyczne”).

Sfera rozmaitych finansów (budżety, kredyty, ubezpieczenia, pożyczki, windykacje, gwarancje, itd., itp.) – to od dawna siedlisko zorganizowanych grup przestępczych, dla których preparowanie długów (z kilkutysięcznego zadłużenia w ciągu tygodni robią zadłużenie równoważne dziesięcioletnim zarobkom i większe) oraz Więcierze Mętne – to najłagodniejsze przestępstwa (są takie „paragrafy” w polskim prawie, jak lichwa, wyzysk, zorganizowania działalność przestępcza, spowodowanie niewłaściwego gospodarowania mieniem, nękanie, oszustwo, itd., itp.).

Więcierz Mętny – to wysoce wyspecjalizowany „pęczek” przepisów, zapisów umownych, procedur, algorytmów, różnic między „domyślnym” a „rzeczywistym” – który sprowadza się do tego, że wyłudza się od ofiary zobowiązanie, a potem robi się wszystko, by je wyegzekwować, „zapomniawszy” przy okazji o zobowiązaniach własnych, w druga stronę. Więcierze Mętne są tworzone przez prawników, niekiedy wysokiej klasy, którzy sprzeniewierzają się swojej profesji (patrz: deontologia, utylitaryzm, charytonika) i choćby z tego powodu powinni być napiętnowani, ale przecież w organach kontroli, prokuraturach i sądach pracują ich „bracia po piórze”.

Więcierze Mętne funkcjonują wszędzie tam, gdzie cynizm, chciwość, brak sumienia, mamona – stają naprzeciw ludzkich marzeń, trosk, poczucia bezpieczeństwa, bezsiły, zaufania do instytucji społecznych i do Państwa.

Jeśli słyszę, że brutalnie, z użyciem policji lub innych „organów”, z zakładanym z góry niszczeniem „bezwartościowego” mienia, eksmituje się 80-letniego lokatora, schorowanego, bez rzeczywistych dochodów – to przestaje wierzyć w Postęp. Nawet wtedy, jeśli ten staruszek z własnej winy popadł w zadłużenie.

A wystarczy, by PRAWO – oznaczało jednocześnie PRAWOŚĆ.