Kardynalny błąd
Wczoraj puściłem między Was notkę pośpieszną, zawierającą następującą receptę (zamiast tego czegoś, czym nas parlament uraczył). Napisałem mianowicie:
- Najwyższy alert dla infrastruktury krytycznej (energetyka, sieci ruch, przewodów, dróg, kolei, portów – w tym lotniczych – ochrony zdrowia, ratownicze, służb utrzymania ruchu i ładu, łączności, transportu, zaopatrzenia ludności);
- Hibernacja gospodarki, z możliwością podtrzymania gotowości wytwórczej i usługowej, jeśli konkretne podmioty wyrażają taką gotowość na własny rachunek, w ścisłej współpracy z infrastrukturą krytyczną;
- Bezwarunkowy dochód gwarantowany dziennie do 50 złotych na osobę dla wszystkich – z jasnymi, surowymi zasadami rozliczenia po zakończeniu „czasu zarazy” (tak, aby nikt, kto ma oszczędności, nie wyciągał rąk po tę pomoc budżetową);
- Zamrożenie wszelkich rozliczeń poza bezwarunkowym dochodem gwarantowanym (zerowe stawki opłat na „czas zarazy”, zerowe odsetki) – z jednoczesnym „doraźnym sądem 3-godzinnym” dla wszelkiej lichwy, spekulacji, oszustw;
- Ustalenie indykatywnych (kroczących tygodniowo, miesięcznie, kwartalnie) etapów łagodzenia punktów1-4 powyżej oraz powołanie ściśle u-hierarchizowanej Rady Regencyjnej (sztabu trzymającego puls) pod nadzorem Parlamentu;
Sprawdziłem (po amatorsku, oczywiście, Szanowni Krytycy): do tego nie trzeba żadnego ze stanów nadzwyczajnych, tyle że trzeba odłączyć Państwo od rutyny i podporządkować wszystko Ochronie Ludności i Substancji. Tyle umiem zaproponować jako ktoś, kto siedział latami obok ekonometrii, logistyki i systemów, a jednocześnie jest Obywatelem, mającym dobro ogólne ponad własny interes.
I Szanowni dali mi do wiwatu.
Więc pilnie leczę swoją naprędkość w najbardziej drażliwym styku punktu czwartego i trzeciego, jeszcze raz podkreślając, że mój fach to logistyka, ekonometria i systemy (społeczne).
Otóż Szanowni zrozumieli, że jeśli dam każdemu po 50 złotych dziennie (1500 miesięcznie, a potem będę straszył tych co mają oszczędności i też sięgną po tę pomoc – to jestem łajza, szalbierz i niesprawiedliwiec.
Więc: proponowałem w notce socjal DO 50 zł dziennie dla każdego kto nie ma oszczędności. Uzupełniam: kto ma oszczędności (nie formalizujmy tego socjalu, wystarczy krótki formularz – jest nas trzy osoby w gospodarstwie domowym, nie mamy oszczędności, ew. jawne kombinacje wykryje lokalna społeczność lub gmina) – ten nie musi z tego korzystać, a jeśli korzysta, to po zakończeniu będzie rozliczany jak za kredyt (bo miał na życie, a brał z budżetu), jeśli zaś zupełnie oszalał (spekuluje, oszukuje) to kara normalna, kodeksowa (poświadczenie nieprawdy, itp.).
Wszystkie te rozrachunki rozpoczną się nie teraz (ex-ante, jak chce rząd), tylko po ustaniu powodów do paniki, spokojnie, rzetelnie, z możliwością odwołań od „wyroku i domiaru”. Mogą trwać nawet dwa lata (byle się w sejmowej kadencji zmieścić), a kto kombinatorów się opamięta w międzyczasie – może potraktuje się go lżej.
Podtrzymuję swój pogląd, że to jest rozwiązanie pozwalające na sprawność, tańsze niż projekt rządowy i nastawione na ratowanie ludzi oraz substancji gospodarczej.
Na pewno napiszę „doktorat” w tej sprawie, bo taka gratka dla ekonomisty rzadko się zdarza. Na pewno do wakacji, bo potem to już wszyscy będą mądrzy.
Przy okazji: ciekaw jestem, co myślą o tym kandydaci stojący z lewej strony lustra…?