Kandydat nie idealny

2018-03-07 19:26

 

Doktor Mateusz Piskorski, człowiek jak każdy inny, jest więźniem służb specjalnych. Polskich, ale działających z inspiracji służb obcych.

Tylko w ten sposób można wyjaśnić fakt, że znanemu powszechnie, nietuzinkowemu politykowi można serwować niepisany wyrok 2 lata (i na pewno dłużej), nie postawiwszy nawet zarzutu, a wyrok ten jest cięższy niż za morderstwo, bo oznacza zarówno infamię (sączenie do społeczeństwa informacji o jego rzekomym szpiegostwie), jak też pełną izolację aresztanta od „świata zewnętrznego” poprzez prosty zabieg: utajnienie postępowania.

Zapewne nigdy nie dowiemy się, co tak wkurzyło zagranicznych mocodawców naszych służb specjalnych, w każdym razie wyłączono Dra Mateusza Piskorskiego z polskiego życia publicznego i z polskiej polityki. Jest żywym wcieleniem „człowieka w żelaznej masce”.

Jego przyjaciele, do których pragnę się zaliczać, znaleźli sposób na to, aby jednak na powrót przywrócić go do „obiegu”: dysponujemy jego podpisem pod oświadczeniem, że wyraża zgodę na kandydowanie w wyborach. Od jesieni 2018 będzie Prezydentem Miasta Stołecznego Warszawy.

Jako przedstawiciel grupy wspierającej go w tym zamiarze, napisałem odpowiednio wcześnie do Państwowej Komisji Wyborczej pismo, https://publications.webnode.com/news/panstwowa-komisja-wyborcza-ma-zagwozdke/: upomniałem się w tym piśmie o znalezienie konstytucyjnego sposobu na to, aby Dr Mateusz Piskorski, któremu nawet nie postawiono zarzutów, tym bardziej nie sformułowano aktu oskarżenia, nie mówiąc już o prawomocnym skazaniu – miał równe prawa jako kandydat na poważną funkcję w administracji lokalnej. Napisałem tak:

Mamy świadomość zagrożenia praw wyborczych Dra Mateusza Piskorskiego.

W naszym wyobrażeniu „normalne” uczestnictwo kandydata w wyborach – zwłaszcza że Dr Mateusz Piskorski będzie kandydował do funkcji Prezydenta Warszawy – polega na:

  1. Złożeniu – w ustalonej przez PKW formalnej redakcji – pisemnej zgody na kandydowanie;
  2. Zorganizowaniu autorskiej konferencji prasowej kandydata;
  3. Stałym kontakcie ze sztabem wyborczym, a przynajmniej z jego szefem;
  4. Stałej dyspozycji w sieciach społecznościowych (twitter, facebook, itp.);
  5. Udzielaniu wywiadów (niekiedy ekskluzywnych) zainteresowanym mediom;
  6. Uczestnictwie w otwartych spotkaniach z wyborcami (tu: z mieszkańcami Warszawy);
  7. Zapraszaniu konkurentów do debat i uczestnictwie w nich;
  8. Reagowaniu (np. pozwem w trybie wyborczym) na nieczyste „zagrywki” konkurencji;
  9. Itd., itp.;

Cała ta „normalność” stoi dziś pod oczywistym znakiem zapytania, skoro mamy do czynienia z:

  1. Pobytem Dra Mateusza Piskorskiego w areszcie (minęło 20 miesięcy);
  2. Utajnionym postępowaniem w jego sprawie;
  3. Udokumentowanym pobiciem Dra Mateusza Piskorskiego podczas transportu na przesłuchanie;
  4. Z ostatniej chwili: z odmową wobec Marszałka-Seniora Sejmu (Posła Kornela Morawieckiego), który wyraził przed Prokuraturą zamiar spotkania się z Drem Mateuszem Piskorskim;

Wedle naszej wiedzy Drowi Mateuszowi Piskorskiemu nie postawiono dotąd – od 18 maja 2016 roku) żadnego zarzutu, co oznacza, że jest „zamknięty i odizolowany” bez powodu (z wyborczego punktu widzenia). Jednocześnie skutecznie i bezkarnie rozpowszechniono wobec niego nieprawdziwe i szkalujące informacje, np. o jego rzekomym „szpiegowaniu” na rzecz Rosji, Chin i Iranu. Pomijając faktyczno-merytoryczną absurdalność takiego „zarzutu”  – przynosi on poważne szkody polityczne-wyborcze Drowi Mateuszowi Piskorskiemu.

Przede wszystkim czyni Dra Mateusza Piskorskiego kandydatem obłożonym infamią/dyfamią, i to przez Organ Państwa RP. Narusza to zarówno Kodeks Wyborczy w jego najnowszym brzmieniu, jak też Konstytucję RP w kilku jej punktach.

Umiemy sobie wyobrazić, że służby penitencjarne zostaną wyposażone w specjalne kompetencje interwencyjne podczas publicznych spotkań Dra Mateusza Piskorskiego z wyborcami (np. przysłowiowe wyłaczenie mikrofonu), ale nie umiemy sobie wyobrazić, że jego bierne prawo wyborcze będzie mu dawkowane kadłubowo, wedle widzimisię Organu Państwa RP.

 

*             *             *

Nie istnieje żaden formalny (ani rzeczywisty) powód, dla którego Dr Mateusz Piskorski miałby być odcięty od wszystkiego, co oferuje bierne prawo wyborcze (obywatelskie prawo do kandydowania). A mimo to od 19 lutego (dwa tygodnie) Państwowa Komisja Wyborcza nie daje w tej sprawie oznak jakiegokolwiek życia. Jeden z filarów prawa i sprawiedliwości stał się zbyt ciężki dla PKW.

Tymczasem inni kandydaci na tę samą funkcję już otwarcie prowadzą kampanię wyborczą. Tym samym PKW – chce czy nie chce – realizuje instrukcje obcych słuzb specjalnych, a rodzimym służbom pozwala do swobodne manipulowanie jednym z najważniejszych aspektów demokracji: wyborami.

We wspomnianym piśmie napisałem też:

„Z naszej strony rozważamy – przewidując kolejne szykany i opresję wyborczą wobec Dra Mateusza Piskorskiego – kandydaturę IN SPE, czyli osobę wskazaną przezeń (upoważnioną) mogącą wypowiadać się w jego imieniu na określonych warunkach. Jest to jednak rozwiązanie zastępcze, bez precedensu na świecie, więc tym bardziej pytamy PKW o uwagi na ten temat, podtrzymując postulat główny niniejszego pisma: zagwarantowanie NIEWINNEMU i nawet NIE OBWINIONEMU kandydatowi pełnej wiązki praw i swobód w roli kandydata w wyborach organizowanych pod pieczą PKW”.

Nie jesteśmy dziećmi: jest prawie pewne, że PKW „przeczeka” temat, a potem wyda stosowne oświadczenie, w którym wyrazi „ubolewanie z powodu”. I co, mamy czekać?

 

*             *             *

Nie jestem dobrym kandydatem na funkcję Prezydenta Miasta Warszawy. Ale mam w ręku taką interpretację przepisów, która pozwala mi na następujące oświadczenie:

  1. W dniu ogłoszenia przez PKW daty wyborów – wystawię swoją kandydaturę na funkcję Prezydenta Miasta Warszawy;
  2. Nie więcej niż 10 minut zajmie mi zmiana tej decyzji, jeśli Dr Mateusz Piskorski wyrazi swoją wolę wskazując inną osobę lub rezygnując z takiego rozwiązania;
  3. Swoją kampanię oprę na tym, co wiem o poglądach Dra Mateusza Piskorskiego (współ-konsultowałem program ugrupowania, które założył);
  4. Dowolny sukces w mojej kampanii oddam bezinteresownie i bezwarunkowo Drowi Mateuszowi Piskorskiemu, w sposób dozwolony prawem;
  5. Dowolną porażkę w tej kampanii już teraz biorę na siebie i będę cały wstyd stąd wynikający nosił na swoim imieniu;

Wezwę do debaty – w imieniu Dra Mateusza Piskorskiego – innych kandydatów na tę samą funkcję. Będę zresztą namawiał tych kandydatów, by sami wezwali w trybie wyborczym Dra Mateusza Piskorskiego do debaty o Warszawie i jej mieszkańcach. By dali DEMOKRACJI szansę. Przecież są demokratami…?

Każdemu kandydatowi już teraz zadaję pytanie:

„czy kiedy wygrają kampanię – przyłączą się do trwającego procesu rozliczenia złodziejskiej, okrutnie nieludzkiej i realizowanej w przestępczym trybie tzw. reprywatyzacji?”

Na takie pytanie – wobec już ujawnionych i czekających na ujawnienie faktów – odpowiedź nie może być wymijająca: będę oczekiwał słowa TAK lub słowa NIE.

Od odpowiedzi na to pytanie uzależniam dalsze pytania. Tych na razie nie ogłaszam.

 

*             *             *

Od jakiegoś czasu – w warunkach „laboratoryjnych” – dojrzewa samorządowy projekt wyborczy o nazwie OSADA OBYWATELSKA. W ramach tego projektu zapraszamy każdego, kto uważa, że może coś zrobić dla swojego sąsiedztwa, wioski, dzielnicy, miasta, gminy, powiatu – aby wystawił swoją kandydaturę do kampanii zwanej samorządową w 2018 roku.

W SPRAWACH, KTÓRE JAKO SPOŁECZNIK MOŻESZ ZAŁATWIĆ SAM (Z PARTNERAMI) – NIE WYBIERAJ NIKOGO, DO KTÓREGO BĘDZIESZ PISAŁ PODANIE. Zamiast ubiegać się w roli petenta o zgodę na działanie – kandyduj, i wtedy masz ową zgodę w kieszeni.

Ten sposób myślenia oferujemy każdemu. Łatwym do spełnienia warunkiem przystąpienia do projektu Osady Obywatelskiej jest pisemne zobowiązanie wobec Obywateli-Wyborców do działania w ich interesie (treść tego zobowiązania opublikowano, omówienie – niebawem).

Nawet jeśli ugrupowania „warszawskie” zaoferują kandydatom Osady Obywatelskiej miejsca „biorące” na swojej liście – nie stawiamy przeszkód. Można przejść swobodnie do innego komitetu (nie będzie weksli, nie będzie „lojalki”, nie będzie „dyscypliny partyjnej”), natomiast raz podpisane zobowiązanie wobec Obywateli – zachowamy. Wszak te wybory nazywane są „samorządowymi”, a nie „partyjnymi”, minimum przyzwoitości to zobowiązanie wobec sąsiadów.

Osada Obywatelska nie jest politycznym projektem "przeciw". Jest poszukiwaniem demokracji w istniejącej, zastanej, legalnej przestrzeni ustrojowej.

 

*             *             *

Dr Mateusz Piskorski jest jedną z twarzy projektu Osada Obywatelska. Projekt ten jest o tyle niebanalny – że zamiast głosowań na listy kandydatów redagowane i zatwierdzane „gdzieś w Warszawie” – dajemy Obywatelom okazję do rzeczywistych wyborów, na kandydatów, którzy sami się zgłosili i zobowiązali się wobec Wyborców. Nawet jeśli kandydują z „warszawskich” ugrupowań a nie z Osady Obywatelskiej – ich zobowiązanie czyni ich kandydatami prawdziwymi, nie malowanymi.

 

*             *             *

Wzywamy wszystkie redakcje mediów, wszystkie organizacje pozarządowe, wszystkich samorządowców z Sołtysami na czele – aby niezależnie od sympatii ideowych i wskazań politycznych – okazali minimum przyzwoitości i przyłączyli się do poglądu, że Dr Mateusz Piskorski powinien mieć rzeczywiste, a nie pozorne prawo wyborcze, prawo do kandydowania w wyborach samorządowych.

Jan Herman