Kandydat lewicy?

2020-04-14 08:45

 

Nie, nie będę rozważał szans różnych osób, które wymachują czerwono-różowo-fioletowymi chorągiewkami i każą się nazywać kandydatami lewicy. Zajmę się tzw. elektoratem realnym, mającym interesy konkretne i interesy wyobrażeniowe.

Od czasu, kiedy w politykę zaczęły się bawić tzw. partie, inaczej stronnictwa lobbystyczne (czyli od niedawna, bo pierwsze takie partie datujemy na lata trzydzieste XIX wieku, chyba że sięgniemy do czasów Rewolucji Francuskiej) – rozpoczął się zmierzch monarchii, która została naznaczona koniecznością sięgania po zorganizowaną opinię coraz szerszych „mas”, narastających w miarę emancypacji politycznej. Aż stała się taka monarchia ciekawostką państwowo-polityczną.

Współcześnie partyjność polega na sprawności w takich dziedzinach, jak:

  1. Typowanie środowiska społecznego (elektoratu);
  2. Mobilizacja elektoratu;
  3. Dobór zawołań politycznych (program);
  4. Angażowanie-wyłanianie przywódców;
  5. Gry wyborcze;

Biorąc to wszystko pod uwagę – możemy wyróżnić następujące rodzaje partii:

Partie królewskie

Inaczej są to partie władzy, skupiające się na przewłaszczaniu nomenklatury państwowej (różnego szczebla urzędów, służb, organów), na grze o prerogatywy, upoważnienia, przywileje, monopole

 

Partie ideowe

Inaczej są to partie oparte na światopoglądzie (religijnym) lub na racjach ideowych (moralnych), szermujące argumentami postępu technicznego czy społecznego

 

Partie branżowe-środowiskowe

Inaczej są to partie grup zawodowych, środowisk społecznych, odwołujące się do masowych racji związanych z położeniem materialnym-ekonomicznym i miejscem bazowania-zamieszkania

 

Partie hobbystyczne

Inaczej są to partie tematyczne, lobbujące na rzecz konkretnych rozwiązań kulturowych i techniczno-organizacyjnych, mające charakter elitarno-klubowy

 

 

Od tego, jakie partie dominują na mapie politycznej konkretnego kraju (państwa), zależy zaawansowanie tzw. demokracji. Partie królewskie i ideowe są ze swojej natury antydemokratyczne programowo i pozbawione demokracji w działaniu;

Natomiast partie branżowo-środowiskowe oraz hobbystyczne stanowią tygiel różnorodności odzwierciedlającej pasje zajmujące ludność, stosują zasadę „wolno’ć Tomku w swoim domku”, co czyni przestrzeń polityczną rozdemokratyzowaną.

Tyle że – znów sięgnijmy do Rewolucji Francuskiej albo do brytyjskiego podziału lobbystów „wicekrólewskich” (torysi-wigowie) – to właśnie partie królewskie, z konieczności zorientowane ideowo, definiują rzeczywisty, najczęściej inny od konstytucyjnego, ustrój polityczno-społeczno-gospodarczy.

 

*             *             *

Ani ja, ani żaden z polityków nie ma wątpliwości, że najlepiej jest przewodzić partii królewskiej, co wymaga jedynie zdolności w dziedzinie intryg, antyszambru, politycznej korupcji . Przewodzenie partii ideowej oznacza konieczność ustawicznego podtrzymywania alertu. Widać za każdym razem gołym okiem, kiedy partie królewskie (partie władzy) – utraciwszy węzłowe pozycje nomenklaturowe – natychmiast sięgają po idee, odkurzając je i przeredagowując.

Te mniej rozgarnięte politycznie partie sięgają po koncepty branżowo-środowiskowe lub wręcz hobbystyczne. Czyli albo po ekspertów rolniczych, produkcyjnych, technicznych czy teleinformatycznych, albo po ekspertów ekologicznych, medycznych, socjologicznych, miejskich, pozarządowych.

Formacja rządząca w Polsce jest doświadczoną formacją królewską (sięga az po doświadczenia PC), która czerpie idee od struktury kościelnej równie dobrze ukorzenionej w Polsce, lobbing branżowy zupełnie ignoruje, co najwyżej dokarmia się wybranymi aplikacjami hobbystycznymi (polityka historyczna).

Tak zwana opozycja rozpaczliwie zwraca się ku ideom (wolność, demokracja, przedsiębiorczość, rynek) i ku hobbystom „pozarządowym”. Ale to tak nie działa. Bo musiałby nastąpić żywiołowy, lawinowy alert mas. Dziś dodatkowo zablokowany epidemią.

Na tym tle formacja znana u nas jako ludowa – mocno trzyma się odniesień nomenklaturowych (z których jest wciąż rugowana), a swoje alerty skierowuje nie ku subtelnym ideom, tylko ku konkretnym branżom. Daje to efekt lepszy niż starania euro-demokratów.

 

*             *             *

Formacja lewicowa, złożona z PZPR-SLD (ostatnio: Nowa Lewica) i grona drobnicy, do tego z Lewicy Razem oraz kilkunastu większych i kanapowych towarzystw ideowo-politycznych – ma znikome wyposażenie nomenklaturowe (kilka funkcji państwowych – na kilka tysięcy), żadnego pomysłu na alert elektoratu i równie znikome przełożenia branżowo-środowiskowe. Z konieczności sięga po najsłabszą politycznie broń, czyli hobby: broni pariasów, wykluczonych ze względu na orientację seksualną, pacyfizm, feminizm.

Nie wytypowano żadnego (literalnie żadnego) elektoratu będącego środowiskiem, nie wybrano żadnej (literalnie żadnej) idei społecznej rozumianej przez masy, nie dobrano żadnego (literalnie żadnego) zawołania politycznego rozumianego przez masy. I fatalnie wytypowano „frontmena” kampanii prezydenckiej.

Czarzasty, którego miałem naprawdę za zręcznego gracza – kompletnie nie gra, chyba że liczyć tu nieśmiałe próby przymilnego nawiązania do gospodarczo-społecznych projektów formacji rządzącej. Alter-ego, czyli Zandberg – czeka, może na pomysł, może na instrukcje skądś.

Oczywiście, wszystkiemu będzie winna epidemia.

Jan Gavroche Herman