Jesienią skręć w lewo. Powtarzam: skręć w lewo!

2018-01-15 18:49

 

Jeśli ktoś myśli, że podszywam się pod matowy głos GPS, aby zagonić wszystkich w szpony „komunizmu” – to niech się przyjrzy działaniom czołowych kamaryl, których łże-lewicowość będzie narastała, aż osiągnie apogeum po wakacjach letnich.

Pierwszym objawem lewoskrętności powszechnej będzie nasilające się wmawianie wszystkim, że głosowania na władze administracji lokalnej są wyborami samorządowymi. Co jest oczywistą nieprawdą: kandydaci (i ich linie programowe) wyłaniani są przez ugrupowania polityczne, wielu potencjalnych kandydatów zostanie odrzuconych w fazie redagowania list, jeśli nie będą wystarczająco lojalni wobec kamaryli, wielu też będzie musiało ustąpić tym, których stać na opłacenie „biorących” miejsc na listach. Technicznie będą się też dokonywać roszady na listach, uzależnione od „zleceń” na konkretne uchwały „samorządowe”, np. w sprawie alokacji biznesowych, itp. Komitety sąsiedzkie, środowiskowe – były, są i będą rzadkością. Wynikowy zestaw radnych i tych pełniących prominentne funkcje – odpowiadać będzie niepisanym, niezbyt jawnym interesom kamaryl, które po podliczeniu głosów (niektóre wcześniej) będą zawierać między sobą mętne układy w grze o realne wpływy na budżety, decyzje i majątek wspólny. Ale cały ten proceder będzie nadal – mimo takich oczywistości – nazywany świętem samorządowej demokracji.

Lewoskrętność widoczna też jest i będzie w silnie fermentującej trosce lokalnych władz i opozycji o dobro mieszkańców. Tu się poprawi oświetlenie, tu dobuduje chodnik, tam ścieżkę rowerową i kładkę, nagle znajdzie się mnóstwo atrakcyjnych nowinek w dziedzinie ochrony zdrowia, edukacji, opieki nad dziećmi, transportu publicznego, świetlic, placów zabaw, konsumpcji artystycznej, mieszkalnictwa, paczek żywnościowo-odzieżowych, ludycznych szaleństw sponsorowanych przez… (tu czytaj logo i ulotki).

Na dobrą sprawę – to tylko sama lewica, ta nominalna – nie wie jeszcze, jak przebić wszystkich lewo-skręcających. Dwa dni temu na dużym porozumiewawczym spotkaniu usłyszałem z ust dużego działacza zapewnienia o konieczności umacniania „oczywistych” więzi z NATO, uczestnictwie w innowacjach biznesowych, a rozmaite „paprotki lewicowe”, które nic nie wiedzą (nie mówiąc o działaniu) o samorządności, spółdzielczości, ubezpieczeniach wzajemnych, kooperatywizmie, samopomocy, lokalności w działaniu, związkowości (za to jakże ładnie egzaltują się „ornamentami” zwanymi „lewicowością kulturową”) – próbują łączyć poprzez podział, czyli kapłanić lewicy choćby nie wiem co, bo kapłaństwo wiecowe jest przed wyborami w cenie.

Szanowni wszyscy tu obecni, z ważnymi dokumentami tożsamości (urna, urna)!

Nie otwierajcie szeroko otworów swoich gębowych! Wasi przywódcy, znani od zawsze z sympatii do środowisk dużego biznesu i małego geszeftu, z dotacyjnej przyjaźni z duchowieństwem, z flagowego antykomunizmu – nie zmienili swoich poglądów. Lewicowcem się jest, a nie bywa przed wyborami. Jeśli nagle przy okazjach wyborczych (albo gambitach koalicyjnych) nabierają proletariackiej czerwieni, to minie im ta słabość, kiedy osiągną swój cel.

W notce „Procedury czy proceder” (TUTAJ: https://publications.webnode.com/news/procedura-czy-proceder/ ) – i w kilku notkach innych, opisuję tę polityczną „owsiakowiznę”. Kto chce – ten wyczyta tam, że teraz akurat (kilka miesięcy przed głosowaniami) jesteśmy w okresie „przetargu” o najlepsze zlecenia biznesowe dla przyszłych „samorządów”: kto przekona geszeft i kamarylę polityczną, że „dopomoże” im w rządzeniu rzeczywistością lokalną – ten znajdzie dobre miejsce na listach, znajdzie środki na ogłuszającą kampanię i umocni swoją „zdolność koalicyjną”. Dlatego ów natrętny, matowy GPS „skręć koniecznie w lewo” jest niczym innym, jak piruetem w kontredansie politycznym o stawki gminne, powiatowe i wojewódzkie.

 

*             *             *

Było apostołów samorządności wielu, ale tercet wybił się do miana „luminarzy tematu”: Jerzy Regulski, Michał Kulesza, Jerzy Stępień, basował im Jerzy Przystawa z konceptem przebudowy ordynacji. Przygrywali im na różnych piszczałkach liczni fachowcy mniej znani opinii publicznej.

Zgodna opinia wszystkich (trójka z wymienionych już nie żyje) była taka: nawet gruntowne przeoranie „kultury administracyjnej” nie uczyni nas Obywatelami, a Samorządności nie osiąga się dekretami i zaklęciami, tylko bezustannym „treningiem”, w którym nieuchronne są kontuzje, błędy, meandry, atawizmy. Rzeczpospolita nie stanie się Samorządna, kiedy większość „podopiecznych” administracji lokalnej daje się uwieść udawance elekcyjnej.

Prawdziwa samorządność zaczyna się wtedy, kiedy znający swoje sprawy obywatele kolektywnie odsuwają od swoich spraw rozmaite chętki biurokratów i polityków, nie pozwalają im wpychać regulacji, zarządzeń, decyzji w sprawy, z którymi ci obywatele sami sobie poradzą. To ostatnie zdanie jest esencjalnie lewicowe (już nie będę wspominał, kto wprowadził do obiegu pojęcie „zrzeszenia zrzeszeń wolnych wytwórców”). To zdanie będziemy coraz częściej słyszeli aż do głosowań listopadowych. Po czym „polityczny GPS” ogłuchnie. Odtąd „wybrani” będą – jak zwykle – lepiej wiedzieli od wyborców, czego tym wyborcom trzeba do szczęścia. I zabiorą się za wykonywanie „zleceń wyborczych”, czyli przejdą do przegłosowywania uchwał, podejmowania decyzji, przeinaczania rzeczywistości wedle cichych umów zawieranych właśnie teraz, na początku 2018 roku.

 

*             *             *

Nie żebym się chwalił, ale moje życie naznaczone jest inicjatywami obywatelskimi. Ten typ tak ma, to jest zew natury, a nie jakaś szczególna zasługa.

To co szczegółowo robię od kilkunastu miesięcy – to próba przekonania administracji lokalnej i „szerokich mas” do konceptu uruchamiającego „samo-zaradność” ludzi spychanych przez rzeczywistość na margines. Doświadczam, że nawet najlepsze regulacje ustrojowo-prawne można przeinaczyć w bezsens, jeśli się je rozumie opacznie.

Wymiar gospodarczo-społeczny tej mojej roboty nazywa się 5 + 2. Wymiar polityczny (na głosowania jesienne) – OSADA OBYWATELSKA.

Bo mam w sobie przekonanie, że lepiej i uczciwiej jest wspomóc – po staszicowsku – ludzi zdolnych do działania, nawet jeśli są bezrobotni, bezdomni, „zaopatrywani” przez noclegownie i ośrodki pomocy społecznej – niż traktować tę (uwaga, naprawdę wielką) rzeszę na równi z ludźmi, którzy już nigdy nie poradzą sobie z losem i dożywotnio będą pod naszą, społeczną opieką, lepszą lub gorszą.

Pomyślcie, że istnieją prawno-ustrojowe możliwości (praktycznie bezkosztowego) powołania spółdzielni socjalnej w każdej gminie, dzielnicy, miasteczku, ale nie w taki sposób, by z bezrobotnych i wynędzniałych ludzi na siłę robić przedsiębiorców, tylko w „staszicowski” (patrz: jego inicjatywa hrubieszowska). Ale rutyna „politycznego GPS” podpowiada, że tak się nie da (a ja powtarzam: DA SIĘ), i z tym są największe problemy organizacyjne. Lepiej jest „owsiakować”, łatwiej, aby broń boże nie wygasły wykluczenia, bo kim zajmować się będą te rzesze etatowe i pozarządowe zaangażowane w „niesienie pomocy”?

Im więcej ludzi pokiereszowanych przez los „odłowimy” (co za słowo!) z przestrzeni wykluczenia i doprowadzimy do stanu obywatelskiego – tym lepiej będzie Krajowi i nam wszystkim. Lewicowość tego myślenia i działania osadza się w tym, że nie traktuje się tu „maluczkiego” jako biernej, zakapućkanej ofiary, tylko jako kandydata na obywatela, tylko chwilowo „niesprawnego życiowo”.

Natomiast to, co nam matowo przekazuje „GPS polityczny”, to nie jest lewicowość, tylko nawoływanie do filantropii i charytatywności, do „owsiakowizny”. Podnosi ten GPS egzaltację do roli pomnikowej, byle zamknąć „zdradzieckie mordy” społeczników, którzy oskarżają władze o nieczułość, niewrażliwość społeczną, łatwizne i rutyniarstwo.

 

*             *             *

Ja nie będę Czytelnikowi powtarzał „skręć koniecznie w lewo”. Bądź, Czytelniku, sobą, ale obrastaj w swoją obywatelskość – i wspomóż innych, mniej sprawnych w zarządzaniu swoimi i wspólnymi sprawami. Jeśliś jest demokratą narodowym, ludowcem, oddanym Opatrzności patriotą – ale też socjalistą, może i przedsiębiorcą – nie próbuj tego zmieniać, nie przyodziewaj upierzenia, które ani do Ciebie pasuje, ani nie odpowiada „kolorystyce” Twoich przekonań.

Po prostu zauważ, że Twoje sprawy, którymi żyjesz i Ciebie konstytuują – będą się miały lepiej, jeśli wokół Ciebie będą ludzie zajęci pracą i aktywnością, a nie „poszukiwaniem ucieczki od głodu”. Nie skręcaj w lewo. Rób to co przyzwoite i pozostań sobą.