Jedenaste: pilnuj miejsca w szyku

2010-09-16 05:40

 

Znawcy Giro, Tour czy Vuelta oraz pomniejszych „dookoła” dobrze rozumieją stosunki w peletonie (w odróżnieniu od jednodniowych klasyków): jest tam co najwyżej kilku mocarzy, którym przypisany jest sukces, pozostali są od tego, żeby liderom ów sukces wypracowywać. A przynajmniej nie przeszkadzać.

 

Kiedy któryś nad-ambitny kolarzyna próbuje jakichś własnych przedsięwzięć wyścigowych – jest natychmiast karcony przez mocarzy. Grubym nieraz słowem.

 

Może to i ma coś wspólnego ze sportową rywalizacją…

 

Podobne kiedyś zachowanie zauważyłem u „dawnego” Michaela Schumachera, któremu z trudem przychodziło w F 1 przyjmowanie do wiadomości, że ktoś na zakręcie (szykanie) potrafi go „obejść”.

 

Mocarzem polskiej polityki jest przystojniak o imieniu Donald. Takich jest kilku, on jednak ma najwięcej asów. Widziałem to znów, na świeżo, w przemiłej rozmowie, jaką prowadziła z nim celebrytka Monika, na etacie dziennikarki przesłuchującej.

 

Nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała swoich „dziennikarskich” sztuczek, ale Donald to nie jest hetka-pętelka, gryzł się w język nawet wtedy, kiedy już-już miał się dać „wkręcić”.

 

Mimo to Monika powinna być zadowolona: Donald T bardzo okrężnie złajał Palikota za jego nad-ambitne plany. Całym sobą Donald tłumaczył Palikotowi (udając, że mówi do Moniki): Januszu ty mój, najlepszy z harcowników, harcuj do woli, skoro taka wola twoja jest, ja ci krzywdy nie zrobię, choć wysadzasz się często poza granice przyzwoitości i jako pajac stajesz w szeregu z NIMI, ale o jednym pamiętaj: zakładanie swojej własnej partii oznacza, że sam wybierasz margines.

 

Zgodnie ze sztuką dziennikarstwa nowego chowu, telewizja Moniki wzięła sobie Tuska na deser, wcześniej przesłuchano Palikota, podstawiono gdzieś w Polsce mikrofon Schetynie i paru innym nad-ambitnym. Mam jednak wrażenie, że Monice wczoraj całą ta misterna intryga nie wyszła, trafiła kosa na kamień.

 

Jedyne, co udało się niewątpliwie, to ewidentne, choć pół-jawne nauki Donalda dane Januszowi. Ten kilka godzin wcześniej puścił w eter, że w swojej niezmiernej uczciwości powiadomi Tuska: nie, nie chcę być wiceprzewodniczącym Platformy, wolę własny hufiec, z którym będę z tobą w koalicji. Albo odpuszczę i wtedy daj mi dobrą fuchę w Platformie.

 

Przesadził, to nie jego rolą jest w peletonie aby decydować i podpowiadać, co by chciał robić w zespole prowadzącym w klasyfikacji. Stąd przeplatające się wciąż słowa Tuska: „przyzwoitość”, „margines”.

 

Ja bym zrozumiał.

 

Chyba że to ściema wyższej próby.

 

 

Kontakty

Publications

Jedenaste: pilnuj miejsca w szyku

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz