Janusz Palikot – fiury żołądkowo-gorzki

2013-12-05 01:36

 

Pajacem być – rzecz ludzka, ale czemu się z tym obnosić?

 

„Kiedy (…) zaczynamy rozmawiać o rodzinnym Biłgoraju, wrażenie wystudiowanej kreacji znika. W oczach Palikota trudno nie zauważyć prawdziwej nostalgii. - Drewniany dom na ulicy Ogrodowej, sitarskie zagrody, rozlewnia wody mineralnej, niskie płoty, przez które przeskakiwałem z kolegami... To wszystko obrazy, które mam w pamięci - mówi w zadumie. - To moja historia, tradycja, kultura. Moja tożsamość”[1].

Janusz miał 5 minut drogi do ogólniaka, 3 minuty do skansenu sitarskiego[2], tyle samo do kościoła św. Jerzego. Wszędzie miał blisko, bo mieszkał w samym centrum miasteczka. Kiedy w letnie wieczory rozmyślał przy otwartym oknie – słyszał jednostajny szum wielotonowych pociągów mknących z ZSRR na Śląsk po Linii Hutniczej Szerokotorowej.

"Żałosne", czyli obrzęd pożegnania sitarzy polegał na wspólnym spotkaniu wyjeżdżających oraz ich rodzin, podczas którego rozmawiano i bawiono się. Następnego dnia sitarze wyjeżdżali z miasta, czemu towarzyszyli wszyscy mieszkańcy. Przy figurze św. Jana Nepomucena (patrona biłgorajskich sitarzy, figura znajduje się przy dzisiejszym skrzyżowaniu ul. Zamojskiej i Łąkowej) następowało huczne pożegnanie. Podobnie wyglądało powitanie wracających, które nazywane było "Radosne". Święto to nadal – teraz już w cepeliadowej formule – jest co dwa lata biłgorajskim wydarzeniem.

Biłgoraj (jid. בילגוריי, ros. Билгорай, ukr. Білго́рай) – miasto i gmina w południowo-wschodniej Polsce, w województwie lubelskim, siedziba powiatu biłgorajskiego. Z Biłgoraje wszędzie jest niedaleko, pod warunkiem, że ma się samochód: do Lublina 79 km, do Rzeszowa 76 km, do granicy pod Hrubieszowem – 90 km, do Sandomierza – 70 km. Jako że Lublin okazał się bliżej niż Kraków (204 km), Kowel (158 km), Brześć (189 km) i Warszawa (222 km), a nawet Kielce (152 km), a chciało się studiować nie byle gdzie – Janusz postawił na KUL, filozofię. Zamienił Lublin na Warszawę – i tak już mu zostało: zmieniał miasta, domy (Lublin, Suwalszczyzna), żony, rodzaj biznesu, przynależność polityczną. Raz żałosne, raz radosne. Tylko poczucie humory ma wciąż biłgorajskie: jak nie świński łeb, to damski „przyjaciel”, jak nie „trawka”, to „małpka”. Myślę sobie, że ruch własnego imienia też był takim szczególnym dowcipem.

Folklor biłgorajski przypadł do gustu Ciechowskiemu: "Piejo kury piejo, Ni majo koguta. Oj, ładna to jest ładna, biłgorajsko nuta". Słowo „ładny” w mowie słowiańskiej oznacza nie tyle urodę, ile poukładanie, porządek, ład. Ma też „łada” inne, bardziej frywolne znaczenie, i wcale nie mam na myśli motoryzacji.

Charakterystyczny smak Żołądkowej Gorzkiej jest wynikiem połączenia oraz przygotowania odpowiednich ziół i suszonych owoców (maceracja ziół i leżakowanie). W skład receptury wchodzą między innymi: bylica piołun, tysiącznik, korzeń goryczki, kora chinowca, pieprz, kubeba i kłącze galangi. Aromatu przydają zaś goździki, cynamon i gałka muszkatołowa. Charakterystyczną barwę zapewnia dodatek karmelu. Zawartość alkoholu w Wódce Żołądkowej Gorzkiej wynosiła 40%. Od 2011 roku zawartość alkoholu wynosiła 38%, obecnie (2013 r.) 36%. Smaku do takich trunków nabrał chyba małoletni Palikot zagłębiając się w biłgorajski folklor na wagarach: obok "piroga biłgorajskiego", robionego z kaszy gryczanej, sera i ziemniaków – dietę miejscową uświetnia "żurawinówka biłgorajska" – mocny, tradycyjny alkohol wyrabiany ze spirytusu, cukru oraz zbieranych późną jesienią żurawin.

Ja się wcale nie dziwię, że degustator takiego zacnego trunku pisze dzieło magisterskie pod tytułem godnym rozprawy habilitacyjnej: „Transcendentalna jedność apercepcji u Kanta”. A może pomyliłem kolejność: najpierw napisał, a potem, żeby to zrozumieć, zażył. Już sama pedialna notka na ten temat – to bezlitosna selekcja umysłów mniej wyćwiczonych[3]. Nie próbujcie tego w domu, idźcie z tym do fachowców…!

Żołądkowa Gorzka jest – zapewne – jedną z dwóch wódek konkurujących z kultową Żubrówką (w tej lidze gra również litewska „trój-dziewiątka”, Trejos Devynerios).

Do Lubartowa z Biłgoraja jest zaledwie 100 kilometrów.

/z popularnej piosenki śpiewanej przez A. Rosiewicza/:

  • W Lubartowie na jarmarku
  • można kupić dobre piwo
  • nie ma mowy w nim o pianie
  • ale za to dużo taniej

 

  • Na straganie, na straganie
  • świeczki buty i ubranie
  • tylko czasem głos ponury
  • woła głośno "maść na szczury"
  • woła głośno "maść na szczury"!

(…)

  • Ery, pery, pompki i rowery
  • książki i pilniczki
  • halabardy, świczki
  • samochody odrzutowe
  • samoloty osobowe
  • bomby kobaltowe
  • no i maść na szczury
  • Bierzemy takiego szczura za przednie łapki i smarujemy go maścią cyk cyk.
  • Można tak, a można inaczej.
  • Na drugi dzień szczur źle się czuje
  • Na trzeci dzień szczur jest gotów
  • I któż mi z państwa zaprzeczy, mając takiego szczura w ręku że nie można go popukać po głowie.
  • Ery, pery, pompki i rowery, książki i pilniczki, halabardy, świczki

Janusz Palikot chyba odrastał od tego, co czytamy powyżej, albo co znakomicie wyśpiewywał kabaret Dudek: „Ni wyżyna, ni nizina, Ni krzywizna, ni równina - Taka gmina. Spotkasz chłopa - gęba sina, Oj, nie wraca ci on z kina - Taka gmina. Miast kobiety, śpiewu, wina - Wóda, czkawka, Gwiżdż Janina - Taka gmina. Nikt od ucha nie ucina, Tylko czasem chrząszcz brzmi w trzcinach Taka gmina”. Jak to się stało, że wrażliwy i inteligentny człowiek z „takiej gminy” mimo wszystko robi za wiejskiego głupka z Parlamencie – warte jest zachodu jakiegoś magistranta.

Forest Gump PL

 



[1] Artykuł Magdaleny Brożko na biłgorajskim portalu: https://www.bilgoraj.pl/page/232/kim-jest-janusz-palikot.html ;

[2] Biłgoraj był niegdyś ważnym ośrodkiem wytwarzania sit;

[3] Apercepcja – termin filozoficzny oznaczający postrzeganie samego siebie, świadomość samego siebie, postrzeganie przez umysł jego własnych stanów. Leibniz wprowadzając to pojęcie odróżniał percepcję – przedstawianie sobie rzeczy – od apercepcji, która oznacza zdawanie sobie sprawy z tego przedstawiania (np. dla jednego 10 złotych to żadna suma, dla innego zaś – całodzienne wyżywienie). Krok dalej uczynił Kant, który odróżnił apercepcję empiryczną, czyli introspekcję od transcendentalnej jedności apercepcji, czyli warunku umożliwiającego samo doświadczanie. Terminem tym posługiwał się Herbart dla którego było to przyswajanie nowych wyobrażeń i – jako pojęć – włączeniu do systemu posiadanej wiedzy. Wundt rozróżniał apercepcję bierną oraz czynną. Pierwsza z nich wywoływana jest przez warunki zewnętrzne a jej struktura jest od tych warunków zależna. Druga powstaje w rezultacie funkcjonowania systemu poznawczego człowieka a więc zależna jest ona od procesów wewnętrznych. Por: Kartezjusza „Traité des passions” albo Leibniza „Principes de la nature fondés en raison et de la grâce”;