Janusz K-M uchwycił brzytwę obosieczną

2018-06-24 08:44

 

Polityk ten uprawiający (w swoim wyobrażeniu) kult muzyka Stefana Kisielewskiego w roli komentatora politycznego – zapamiętał swojego idola chyba z jednego aforyzmu: socjalizm to taki ustrój, który dzielnie zmaga się w problemami, które sam sobie sprawia. Czy jakoś tak.

Sam fakt nazywania Kisiela liberałem – niezbyt dobrze o Panu Januszu świadczy. Był to bowiem człowiek praktycznego rozumu, i jeśli komuś się to kojarzy z Immanuelem Kantem z nadbałtyckiego miasta – to dobrze. A jeśli kojarzy się z tzw. liberalizmem politycznym czy gospodarczym (czyli SYSTEMEM-USTROJEM ustawiającym relacje podmiotów grających o poparcie i władzę albo grających o „swoje” w biznesie) – to źle. Bo samo słowo system-ustrój słabo się klei ze swobodą i wolnością, choć liberałom tak się wydaje, że się klei znakomicie. Na mur-beton, he-he.

Janusz K-M wkurzył się na Delfina, kierującego Ministerstwem Sprawiedliwości i Prokuraturą Generalną, że poprzez działania dybiące na Dra Mateusza Piskorskiego przynosi mu rozgłos. Może i nawet tekst JKM w Najwyższym czasie miałby polityczny sens, gdyby nie intencje autora, wyrażone w drugiej części tytułu: „być może będę następny”. Aby nikt nie przeoczył tej intencji – JKM pierwszą część tytułu uczynił tożsamą z jego imieniem, nazwiskiem i za-nazwiskiem.

Partię Zmiana – konsekwentnie nie rejestrowaną bez podania legalnego powodu – JKM nazywa „prosowiecką”. Gdyby napisał to słowo po polsku (popierającą radzieckość, czyli spółdzielczość-samorządność) – to przede wszystkim stanąłby po stronie Dra Mateusza Piskorskiego, a w ogóle byłby „w porządku”. Słowo „prosowiecki” jest jednak w Polsce epitetem, choć treściowo jest równie prawdziwe. To tak, jakby nazwać mężczyznę facetem. Niby to samo…

Razi Pana JKM to, że Zmiana używa flagi czerwonej. Tego nie skomentuję, zapytam tylko, jaki kolor flagowy nie kojarzy mu się z niczym złym. Nota bene – to samo jest jednym z powodów odmowy rejestracji Zmiany przez sąd (a nawet jeszcze śmieszniej: napisano, że partia uzywa barw biało-czerwonych).

Kłamie JKM, pisząc o Zmianie, że jest „domagająca się odtworzenia Związku Sowieckiego – najchętniej ze wskrzeszonym Józefem Wissarionowiczem Djougashvilim na czele”. Chyba że myślał o idei Kraju Rad, kraju powszechnej samorządności-spółdzielczości. ZSRR takim nie był.

Kłamie JKM, że „Partia ta wszelako nie została zarejestrowana, ponieważ p.Piskorskiemu nie udało się znaleźć tysiąca chętnych do poparcia powstania takiego tworu”. Nawet nie wie, jak kłamie: sąd rejestrowy podstępnie zachęcał wnioskodawców rejestracji, by PONOWNIE zebrali podpisy (wtedy oni sami unieważniliby zarzut wobec Sądu, że za fałszywe podał – nie badając – podpisy ich samych).

Egzaltuje się Pan JKM, i nie wiadomo, czy szczerze (dwa akapity):

Trzeba być kompletnym idiotą, by człowieka jawnie chwalącego się stosunkami z Moskwą uznawać za szpiega Kremla. Ponieważ sądzę, że Pańscy prokuratorzy idiotami nie są, jedynym wyjaśnieniem tych działań jest chęć rozpropagowania tej marginalnej partyjki i zrobienie z p.Piskorskiego męczennika (jak to np. zrobili Niemcy z przetrzymywanym w Magdeburgu Józefem Piłsudskim) – być może nawet w cichym porozumieniu z p.Piskorskim, który szuka rozgłosu za wszelką cenę. I to się udało.

Choć sprawą, wbrew swoim obowiązkom, nie zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich (przetrzymywanie człowieka przez ponad dwa lata bez procesu, a nawet aktu oskarżenia!!) ani (wbrew swemu powołaniu!) polska gałąź Amnesty International – zajęła się tym ONZ i niechybnie z tego powodu sprawa zyska rozgłos i krajowy i międzynarodowy. Nienawidzące Polski lewicowe koła na Zachodzie tylko czekają na taką gratkę. P. Piskorski musiałby wydać miliony złotych, by uzyskać dla swej partii tak wielki rozgłos, jaki zapewniły Mu działania prokuratury.

Na koniec JKM łamie prawo, a do tego swoje idee liberalne:

„Dlatego domagam się, by Pan położył kres dalszemu propagowaniu idei komunistycznych, polecił zamknąć tę (humorystyczną w gruncie rzeczy) sprawę, wypłacając p.Piskorskiemu stosowne odszkodowanie – i pozwolił, by narastający rozgłos jak najszybciej ucichł”.

Otóż JKM dobrze wie, że w Polsce wolno być komunista i wolno głosić idee komunistyczne, nie wolno jedynie propagować totalitarnych praktyk. Idee komunistyczne (zamknijmy je dla porządku w określeniu samorządność-spółdzielczość) nie są totalitarne, choć totalitarne były praktyki towarzyszące ich rewolucyjnemu wdrażaniu.

Więc JKM niby kąsa nogawki Ministrowi, ale – wbrew swojemu ołtarzowi wolności – domaga się zakazu głoszenia idei, i to takich, którymi karmi swoją politykę od początku.

No, zacytuję: trzeba być kompletnym idiotą…

 

/patrz: https://nczas.com/2018/06/23/janusz-korwin-mikke-byc-moze-bede-nastepny/