Jak to sformułować … aby było grzecznie

2018-09-28 08:43

 

Ktoś jednak jest autorem podziału Polski wedle „plemienności”. Ja ten podział widzę następująco: ktoś tak „prowadził sprawy”, aby rozmaite „państwa w państwie” okradały Państwo z prerogatyw, regaliów i immunitetów, aby one przechwytywały niczym łup rozmaite organy, urzędy, służby, legislaturę, zakładając tam swoje „faktorie”. Po czym faktorie te prawem kaduka stanęły przeciw Państwu, w interesie „państw w państwie”. Państwo (to właściwe) stało się „teoretyczne”.

Na wszelki wypadek dodam, że tym kimś, kto ten cały proces uruchomił i reżyserował – nie byłem ja. Przez cały czas narastania problemu byłem skutecznie odsuwany „poza margines”, jak zresztą każdy podskakiewicz, podający rozwiązania naprawcze.

Ośmielę się po raz kolejny ogłosić, że największy ciężar odpowiedzialności za obecny stan Polski mają na swoim sumieniu (oby to sumienie było „na chodzie”) ci, którzy Transformację przepoczwarzyli w bi-kolonizację. Polska stała się „zachodnia” nie tylko z wyglądu. Bo jest zachodnia w ten sposób, że cokolwiek z postępu nam się dostało – to przede wszystkim z tego powodu, że było potrzebne Zachodowi. A co mu było niepotrzebne, albo „stawiało się” polskością – szło pod topór albo na margines.

Przeciw tak opisanej Transformacji Polska wystąpiła co najmniej po trzykroć: najpierw sprawę podniósł Stanisław Tymiński, potem Andrzej Lepper, ostatnio Paweł Kukiz. Może nie wszyscy z nich są „estetyczni” – ale to oni przewodzili polskiemu oporowi przeciw łże-transformacji. I za każdym razem w ostateczności przegrali.

/kto miał w ręku program partii Zmiana z 2016 roku, partii wciąż bezprawnie nie-rejestrowanej, kto zna powody, dla których założyciel tej partii bezprawnie siedzi w areszcie od 18 maja 2016 i jest „sądzony” za czyny niekaralne w polskim prawie, kto zna kulisy „kampanii wyborczej” Dra Mateusza Piskorskiego AD 2018 – ten niech zastanowi się, czy tu nie chodzi o Mateusza rzeczywiste, a nie kosmetyczne-koniunkturalne podważanie istoty Transformacji/

Nie istnieje w Polsce – mamy jesień 2018 - żadna siła polityczna ani żadna redakcja medialna, która przyjęłaby następującą wykładnię naszej historii najnowszej: jedna ręka chuligani przeciw Krajowi i Ludności, druga ręka tę pierwszą karci klapsem – i sama robi to samo.

I teraz owa sprawa niegrzeczna:

  1. Uważam, że odsunięcie w 2015 roku poprzedniej formacji miało podstawy przede wszystkim w narastających wykluczeniach wielkich rzesz szarych ludzi i tysięcy przedsiębiorców biznesowych, społecznikowskich, twórczych, medialnych oraz politycznych;
  2. Uważam, że dzisiejsza atmosfera rewindykacyjna skupia się obiektywnie na „oddaleniu zarzutów” wobec odsuniętej formacji, a nie na znajdowaniu prawidłowej drogi gospodarczej i społecznej: pretekstem do tego jest „nieestetyczność” rządów obecnych;
  3. Uważam, że dopóki „opinia publiczna” nie zostanie zaangażowana do społeczno-politycznego projektu jakościowo nowego (moja oferta: samorządność rzeczywista i spółdzielczość rzeczywista) – całe zamieszanie jest jałowe politycznie;

Ze szczególnym obrzydzeniem traktuję fakt, że ci, którzy odsunęli od władzy swoich rywali „europejskich” trzymają pod kluczem i sądzą w spreparowanym procesie swojego sojusznika w tej sprawie – tylko dlatego, że jest on jednocześnie przeciwny „tej drugiej” składowej Transformacji, czyli „amerykańskiej”. Zwłaszcza że czynią to z naruszeniem wszelkich przyjętych norm politycznych i cywilizacyjnych, na co są dowody i co najmniej jeden raport międzynarodowy.

Z podobnym jednak obrzydzeniem traktuję fakt, że wszyscy obrońcy demokracji, praw człowieka i obywatela, praworządności, konstytucyjności i wszelkich innych zabawek współczesnych – w sprawie konkretnego więźnia politycznego milczą jak zaklęci, a ci indagowani przeze mnie osobiście – znajdują „bardzo pryncypialne” powody, by przyzwalać nowej formacji na te oczywiste bezeceństwa.

Z oczywistych powodów nie mogę przyłączyć się do tak opisanej rebelii przeciw władzy paskudnej, ale legalnej. Z tych samych powodów uważam tę rebelię za jeszcze paskudniejszą, fałszywą, pełną hipokryzji – nawet jeśli narażam się na zarzut „zdrady”.

I z powodów zupełnie taktycznych jestem zwolennikiem „zwycięstwa” (rozszerzenia) władzy aktualnie rządzących: kiedy bowiem tę władzę „zniosą” poprzednicy w naprędce skleconej koalicji z pożytecznymi idiotami (w tym z łże-lewicą) – nic się nie zmieni z tego, co „Suweren” odrzucił w roku 2015. Trzeba nam nie rokoszu, awantury przy żłobie, tylko rzeczywistej reorientacji społecznej, gospodarczej – a zatem politycznej.

Ubolewam nad tym, że tysiące kandydatów, którzy w życiu nie trzymali w ręku, a może nawet nie widzieli kielni, zaprawy murarskiej, itp. – obiecują budowę infrastruktury i przebudowę rzeczywistości – a zarazem milczą w „drobnej” sprawie „nieważnego” obywatela-kandydata, która dla systemu-ustroju jest akurat kluczowa, bo pełni rolę papierka lakmusowego.

Chyba byłem grzeczny.

Głosowania „na Warszawę” – a być może całe „wybory samorządowe” – ogłosiłem już i konsekwentnie ogłaszam jako nieważne. Z powodu konstytucyjnego: są nierówne, obarczone przestępstwem przeciw wyborom. Rozważcie to wszyscy, obiecujący sponsorom-mocodawcom cuda na kiju.