Jak porozkręcać system? (mały majsterkowicz)

2010-08-18 05:40

 

Wczorajsza reakcja na mój tekst wzywający do zmiany ustroju RP pokazał mi, że chyba jeszcze nie czas. Generalnie sam pomysł uznano za niemożliwy do realizacji (władza trzyma się mocno a naród śpi), listę nowych 21 postulatów uznano – bywało – za komuchowatą (tym komentatorom zalecam uważniejszą lekturę), ale przede wszystkim nie interesuje nikogo, że strajkujący w Sierpniu 1980 stoczniowcy zażyczyli sobie w rzeczywistości zmiany ustroju, a nie tylko zgłaszali pretensje o większe wypłaty. Obalali (i obalili w końcu) panujący w PRL porządek konstytucyjny, choć dostali na koniec nie tę potrawę, którą zamawiali.

 

A byli też tacy, których nudzę od dłuższego czasu, wciąż o tym samym: samorządności, obywatelstwie, demokracji. Nuuuudy!

 

Generalnie tekstem tym uczciłem – jak umiałem – rocznicę „opublikowania” 21 Postulatów Sierpniowych, odwagę i obywatelski zryw stoczniowców, ich znaczenie dla mojego kraju i dla mnie.

 

Warto zastanowić się, jak wyglądała „kuchnia”, receptura rozmontowania „tamtego” Systemu. I jak wyglądałaby dziś.

 

 

*          *          *

 

Ci, którzy rozkręcili ze śrubek wszystkie po kolei konwencje trzymające w kupie PRL (chyba niedocenionym majstrem był w tym Bogdan Borusewicz?), dojrzewali przez kilka dekad znaczonych polskimi dramatami: Październik, Marzec, Grudzień, Czerwiec. Można powiedzieć, że Sierpień uruchamiali już ludzie doświadczeni i świadomi tego co robią.

 

Ich bronią okazały się Związki Zawodowe. Sztandarowe osiągnięcie historycznej, światowej lewicy. W założeniu związki zawodowe zwierały w szeregi świadomych pracobiorców dla oporu przeciw wyzyskowi, ale też delegowały swoich najlepszych synów do świata polityki, do Partii, świadomej awangardy klasy robotniczej.

 

„Solidarni” powiedzieli tak: nasze szeregi nie są szeregami reżimowych związków zawodowych, zatem tamtejsi delegaci do Partii nie są naszymi delegatami. Ale – bez obaw – związek zawodowy jest – jak przystało – naszym narzędziem zwierania szeregów. Trzymając się siatki pojęciowej Reżimu – oddawali go jednocześnie do „czyszczalni”.

 

Na to wszystko Partia ogłupiała, nie mogła przecież stwierdzić, że tak nie wolno! To był grunt, zakotwiczenie ideologii! A jeśli ktoś jednak stał za „solidarnymi”, to wychodził na głupka, bo delegitymizował własną partię i jej „pochodzenie”.

 

Przynależność do Związku Zawodowego stała się zatem na powrót konsekwencją podmiotowej decyzji (choćby nawet emocjonalnej, euforycznej, owczo-pędnej), a nie rutyny. System więc składał się teraz z dwóch elementów działających przeciwbieżnie: „odzyskane” związki zawodowe dawały znaki i zalecenia „do góry”, ale „góra” – Partia – generowała swoje znaki i zalecenia, ignorując te płynące od dołu.

 

To nie mogło działać w jednym pasie transmisyjnym. Znaki i zalecenia spotykały się gdzieś „pomiędzy” i tygliły się bez konstruktywnych rozwiązań. Rozwiercały System, nawet bez specjalnych ludzkich zabiegów.

 

Sypnęło się – po czym po latach, mamy nowy, petryfikujący się z dnia na dzień System. Jego narastająca totalitarność jest identyczna: jest jedna, jedynie słuszna ideologia, jest jedno, najsympatyczniejsze ugrupowanie Ludzi Sukcesu, są polityczne, wymienne „przystawki”, „zderzaki”, „podpórki”, „zakamarkowce”.

 

System jest młody z nazwy, ale ma wszystkie cechy PRL, nawet tę wyuczoną bezduszność w stosunku do oponentów.. Jest nomenklatura, są banici i faworyci, jest trybuna do samokrytyki. Są „zesłania” na „wysunięte placówki” dla tych, którym daje się drugą szansę.

 

 

*          *          *

 

Kierunek poszukiwań: jakie obiekty zastępują dziś ówczesne Związki Zawodowe i Partię? Poszukiwać należy pośród wysoko kwalifikowanej siły roboczej oraz w środowiskach kluczowych dla Państwa z ekonomicznego punktu widzenia.

 

Zgaduję:

 

  • związek zawodowy został zastąpiony przez korporacje zawodowe: tak jak niegdyś „profsojuzy”, rywalizują one o przywileje i ulgi oraz specjalne fundusze i specjalne traktowanie dla swoich środowisk i regionów;
  • partię zawiadującą systemem zastąpił sektor bankowo-ubezpieczeniowo-funduszowo-finansowy, który szafuje inwestycjami, alokacjami, przepływami zatrudnienia, a przede wszystkim rządzi Rządem;

 

Jest nawet współczesny odpowiednik dawniejszej tzw. Wielkoprzemysłowej Klasy Robotniczej. W tamtym systemie, w wyniku partyjnych alokacji i inwestycji, powstawały całe miasta przemysłowe i giganty zatrudnieniowe, gdzie rodziła się liczebna siła związków zawodowych. W tym, współczesnym systemie powstają alokacje i inwestycje skupiające wokół siebie Hufce Multi-Usługowe: radcy, notariusze, adwokaci, webmasterzy, logistycy, eksperci, komornicy, windykatorzy, menedżerowie, powiernicy, operatorzy funduszy, projektanci, programiści, księgowi, account-asystenci, syndycy, a nawet NGO’sowcy. To są wszystko wysokiej klasy wyczynowcy, zdolni do podjęcia się każdego wyzwania. Mają – w postaci tantiem i honorariów – dochody 2-3 razy wyższe od „masy wykonawczej”. Mają dostęp do rekreacji i rozrywek, nierzadko fundowanych przez „macierzystą” firmę, jakich „masa wykonawcza” nawet sobie nie wyobraża.

 

Toż to czysty PRL!

 

No, ale wszystko jakimś kosztem. Hufce Multi-Usługowe muszą – dla dobra Systemu – podejmować się czasem dwuznacznych ról, sprowadzających się do tego, że w imieniu Sektora i Systemu gnębią i ciemiężą „masę wykonawczą”, frajerów „robiących w codziennym trudzie”. Czyż nie to samo robiła Wielkoprzemysłowa Klasa Robotnicza w stosunku do różnych „powiatowych” i nieatrakcyjnych zakładzików pracy? Odbierała im robotniczą legendę i prestiż, a wraz z nimi szansę na godziwy dochód…

 

Nie przedłużając: już widzę kilka kandydatek do roli współczesnej Anny Walentynowicz i Henryki Krzywonos: coraz więcej komorników i syndyków ma kłopoty prawne, sukcesy korporacji są okupione odhumanizowaniem życia „ludzi z box-ów”, ajenci (partnerzy na samo-zatrudnieniu) widzą, że aby znieść wyzysk „tych wyżej w sieci”, muszą wciąż i wciąż intensywniej skubać frajerów-klientów, do granic wytrzymałości własnej i frajerów.

 

No, dobra, a kto zastąpi Bogdana Borusewicza? Gdzie zrodzą się Wolne Związki Zawodowe? Ano, w podobnym miejscu: sektor bankowo-ubezpieczeniowo-funduszowo-finansowy zostanie – prędzej czy później – rozszarpany przez swoje „załogi”, młodych wilczków, którzy będą sobie klientów „wyprowadzać na boki”, korzystając z osobistych kontaktów. Identycznie jak „za komuny” salamizowano partię i reżimowe związki zawodowe.

 

Nadęta Wielkoprzemysłowa Klasa Robotnicza kolaborująca z Partią popadły razem w niedolę u schyłku „tamtych” czasów. W „obecnych” czasach nadymane balony kapitału fikcyjnego i wirtualnych dochodów opartych na „ograniu frajerów” mogą roznieść w drobny puch całą misterną konstrukcję mega-neo-totalitaryzmu. I pogrzebać winowajców oraz szyderców, jak Mury, co runęły.

 

Nie, od tego nie zrobi się lepiej. Ale będzie świetliście i dyskotekowo.

 

 

Kontakty

Publications

majsterkowicz

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz