Jacek Rońda – hufcowy służebny

2013-12-02 23:35

 

Pajacem być – rzecz ludzka, ale czemu się z tym obnosić?

 

Nie to, żebym był zazdrosny, ale Wikipedia nie powinna być miejscem dla każdego, to nie słup ogłoszeniowy.

"Ja, niżej podpisany, zobowiązuję się zamiatać liście przed wydziałem, odgarniać śnieg, a także sprzątać pety z terenów wokół wydziału oraz odklejać gumy do żucia spod ławek, krzeseł i stołów. Z poważaniem, Przestępca" - taką deklarację do podpisania otrzymali od Profesora Rońdy studenci V roku AGH przyłapani na ściąganiu podczas egzaminu[1].

Nie znam go znikąd poza mediami, pobieżnie patrząc na jego dorobek sądzę, je jest on specjalistą w zakresie zmian stanów skupienia – głównie metali – w ekstremalnych, nietypowych warunkach środowiskowych. I umie modelować komputerowo swoją pracę. Ale mądrze sformułowałem! Oficjalnie (Pedia) specjalizuje się w informatyce stosowanej, matematyce przemysłowej, matematyce stosowanej, mechanice stosowanej i metodach programowania.

Zatrudnienie go do tego, by krytycznie przyjrzał się owocom pracy fachowców badających Samolot – miało sens. Gdyby jeszcze udało się sprowadzić wrak do Polski albo pobrać próbki za zgodą władz rosyjskich!

Ale – mam być szczery – nie wierzę, że mały Jacek dostawał w dzieciństwie w tyłek, ani nawet nie zamiatał liści za próby kręcenia i mataczenia – i tę ulubioną zabawę wprowadził w swoje życie dorosłe. Podkreślmy od razu, że mataczyć umie, czyli jest inteligentny, w odróżnieniu od prostaczków, którzy nawet dobrze blefować nie umieją.

„(…) pragnę zachęcić "NIE" do podjęcia inicjatywy zorganizowania "Wszech-Polskiej" konferencji naukowej na temat "Przyczyny Nieśmiertelności Głupoty Polskiej Prawicy" – kpił w liście, który wysłał wiele lat temu do tygodnika Jerzego Urbana. Zatem poczucie humoru też ma, jak każdy człowiek inteligentny.

Do rzeczy

Jacek Rońda stał się naprawdę znanym profesorem, kiedy w rozmowie telewizyjnej z Kraśką (kwiecień 2013)  łgał jak najęty (a może pieprzył bez sensu) negując eksperckie ustalenia w sprawie katastrofy, sugerując że ma dostęp do jakichś nieznanych dokumentów – a po jakimś czasie w innej telewizji oznajmił, że to była gra w berka z nielubianym żurnalistą.

Przyznajmy, że przeciętny profesor wolałby być znany z osiągnięć stricte naukowych, zwłaszcza kiedy je ma. Rońda ma poważne osiągnięcia naukowe, ale jest nieprzeciętny, przez co pajacuje, narażając na infamię swoje profesorstwo, rodzimą uczelnię i zespół parlamentarny, będący i bez tego pod ciągłym ostrzałem.

Profesura na polskich uczelniach (innych krajów nie będę się czepiał), dzieli się na co najmniej dwie kategorie: biurokraci i uczeni. Biurokraci dbają o szczegóły formalne swoich prac i działań codziennych, uczeni zaś podchodzą do formaliów lekko, za to rywalizują intelektualnie z podobnymi sobie, biurokratów mając za nic. Te dwa zbiory niekiedy mają punkty styczne

Kiedy się jest profesorem, który osiąga wyniki oparte na badaniach eksperymentalnych (to oznacza żmudne próby ciągle tego samego, przy wariantowaniu rozmaitych okoliczności) – to trzeba być i formalistą lubiącym porządek, i tęgą głową ekspercką umiejącą z „chmury wyników” odczytać jakąś prawidłowość i głębszy sens, zanim uczyni to komputer, który może jest szybszy od mózgu, ale głupszy odeń o niebo.

W swojej notce „Godzy, Owie oraz Iści” zauważam: Będąc na usługach rzeczywistych Dysponentów Wszystkiego, janczarzy Hufców Multi-Usługowych muszą niekiedy robić rzeczy, do których nie czują się powołani. Pośród szeregu codziennych zadań chytrze rozlokowana jest następująca motywacja: twoja kariera zależy od tego, ile nieobeznanych z grą ofiar (lub ich skalpów) położysz u stóp przełożonego. Jednym słowem – trwa polowanie na frajerów, bo skądś przecież zysk firmy się bierze. Własne premie i tantiemy też.

Poluje się różnie: jedni są snajperami, inni zarzucają sieć na ławicę, jeszcze inni polują z nagonką. Najlepsi są dopuszczani do gamblingu będącego żywiołem ich szefów i mocodawców.

Oczywiście, nie uważam Rońdy za „prostego janczara”, zastanawiam się tylko – i nie mam gotowej odpowiedzi – dlaczego robi on wiele, by zaistnieć w mediach, dowolnymi środkami. Czy to tylko temperament, czy jakaś niezdrowa pasja. Jakby nie rozumiał, że w mediach – dziś – nie da się być zauważalnym i zachować przyzwoitość. No, może poza wyjątkami…

Z Kodeksu Etyki Pracownika Naukowego:

Wartości etyczne, standardy rzetelności naukowej oraz dobre praktyki w nauce uwydatniają etyczną i społeczną odpowiedzialność naukowców. Podkreślając społeczno-etyczny kontekst badań oraz problemy dotyczące rzetelności w nauce, należy rozróżnić ich dwie kategorie: te, które odnoszą się do samej nauki i jej rzetelności oraz te, które wynikają ze związków nauki ze społeczeństwem. Nie ma, rzecz jasna, idealnej granicy podziału pomiędzy tymi kategoriami. Pytania etyczne pojawiają się wtedy, gdy naukę rozpatruje się właśnie w szerszym, społecznym kontekście. Naukowcy muszą być bowiem świadomi swej szczególnej odpowiedzialności względem społeczeństwa i dobra ogółu ludzkości.

Nauka ma silny, dwukierunkowy związek ze światem zewnętrznym. Nie tylko siły społeczne i polityczne wpływają na podejmowane kierunki badań, ale również nauka sama z siebie wywiera ogromny wpływ na rozwój cywilizacyjny i społeczny, chociaż jej wyniki mogą być i były niejednokrotnie spożytkowane niewłaściwie. Obowiązkiem naukowców jest uczynienie wszystkiego, co jest w ich mocy, by prowadzone przez nich badania służyły ogólnemu dobrobytowi ludzkości i dobru społeczeństwa.

Presja światopoglądowa bądź polityczna, interes ekonomiczny czy finansowy mogą się przyczynić do pojawienia się w działalności naukowej korupcji i jej uzależnienia od pozanaukowych wpływów. Dlatego też, dla utrzymania wiarygodności nauki pracownicy naukowi muszą strzec swej bezinteresowności i dbać o to, aby pozostać zawsze niezależnymi oraz bezstronnymi i zachować swobodę stosowania uznanych wspólnie praw i kryteriów. Jednocześnie należy być świadomym, że naukowcy działają w kontekście ograniczonym przez wartości, to znaczy, że wybór przedmiotu badań i stawiane hipotezy, sposób gromadzenia danych i wpływ dokonanych odkryć na społeczeństwo, wszystko to odnosi się do etycznego i społecznego kontekstu, w którym nauka funkcjonuje.

 

*    *    *

Nie brakuje jajcarzy i krotochwilników pośród naukowców. Tyle że najczęściej wiadomo, kiedy kpią, a kiedy dzielą się swoim dorobkiem. Rońda tę granicę naruszył. I to w sprawie, która rozpala do białości polskie emocje. Niechaj się więc nie dziwi, że rodzima uczelnia go okłada kijami, a opinia publiczna robi z niego oszusta.

Forest Gump PL