Jacek Pałkiewicz – poszukiwacz chwały

2013-11-30 15:51

 

Pajacem być – rzecz ludzka, ale czemu się z tym obnosić?

 

Od dwóch dni portale pasjonują się rozważaniami Jacka Pałkiewicza na temat obywatelstwa polskiego. „Znany polski podróżnik Jacek Pałkiewicz poważnie rozważa zrzeczenie się polskiego obywatelstwa - czytamy w "Rzeczpospolitej. Sprawa ma związek z trzema odrzuconymi wnioskami o przyznanie Pałkiewiczowi Złotego Krzyża Zasługi i Orderu Odrodzenia Polski”.

Nie mam żadnego odznaczenia harcerskiego, choć przewodziłem znanemu szczepowi Kormoran w szkole średniej, organizowałem kilkudniowe manewry Harcerskich Drużyn Obrony Wybrzeża, znam na pamięć prawie cały repertuar zespołu „Gawęda” i zespołu „Wołosatki”, a nawet uczestniczyłem – jako młody instruktor – w misji lęborczan do gdańskiego sekretarza wojewódzkiego Bema, aby zapobiec nazwaniu HDOW – Harcerską Służbą Polsce Socjalistycznej (udało się połowicznie). Nie mam ani odznaki im. Janka Krasickiego, ani odznaczenia za zasługi dla ZSP, choć w ruchu młodzieżowym i studenckim nie należałem do ostatnich (np. przewodniczyłem Ogólnopolskiej Radzie Nauk Społecznych czy Akademii Młodych – tę ostatnią współtworzyłem), a konkursy referatów wygrywałem seryjnie. Nikt dotąd nie myśli o odznaczaniu mnie, choć społecznikiem – i to nie tym z ostatnich szeregów – jestem co najmniej 40 lat. Tak, powinienem był obrazić się na PRL i III RP już dawno.

Nieświadomym czegoś Czytelnikom podpowiem: aby dostać odznaczenie, zwłaszcza państwowe, ale też inne prestiżowe, trzeba nie tylko się zgodzić, ale też chcieć. Może nawet bardzo chcieć. Wychodzić sobie. Bo rzadko procedura jest taka, że to kapituła jakiegoś odznaczenia sama spostrzeże człowieka i mu uniżenie zaproponuje. No chyba tylko w dyplomacji się tak dzieje.

Podobnie, jeśli chce się mieć zdjęcie z takimi wybitnościami, z jakimi fotografowano Jacka Pałkiewicza.

Na początku listopada Jacek Pałkiewicz dostał Order Zasługi Republiki Włoskiej – najwyższe odznaczenie tego kraju przyznawane wybitnym osobistościom. Dziesięć lat wcześniej dostał we Włoszech podobne odznaczenie, a w 2010 r. papież Benedykt XVI przyznał mu prestiżowy krzyż Pro Ecclesia et Pontifice (Dla Kościoła i Papieża).

Jacek Pałkiewicz „poliszynelem” rozpowszechnia wieść, że powodem odmowy przyznania mu polskich orderów (jako pierwszy odrzucono wniosek marszałka województwa warmińsko-mazurskiego Jacka Protasa o odznaczenie podróżnika Złotym Krzyżem Zasługi, a potem dwukrotnie odrzucano też wnioski o uhonorowanie Pałkiewicza Orderem Odrodzenia Polski) – jest fakt, że w młodości „szkolił specnaz”.

„Jest mi po ludzku przykro - mówi Pałkiewicz dla Rzeczpospolitej[1] - Ale nie przywiązuje do tego większej wagi. Już dziesięć lat temu, gdy brałem udział w rządowych misjach w Iraku, obiecywano mi, jeśli wrócę, wysokie odznaczenia państwowe, a potem o tym zapomniano - dodaje.” Trochę mi tym lamentem przypomina „sportowców wyczynowych”, którzy domagają się od podatnika cholera wie czego, bo zmuszeni są do wyrzeczeń i rozstania z rodziną”. Niech ci sportowcy zapytają ludzi z krańców Mazowsza, pracujących na budowach warszawskich, mieszkających w barakach, ile czasu spędzają z rodziną i jakie kokosy zarabiają! Przypomina mi zaciężnych zabijaków wyjeżdżających na „misje pokojowe i stabilizacyjne” dla forsy, domagających się szacunku niczym weterani wojen ojczyźnianych.

Mam całkiem osobiste wrażenie, że otrzymana w 1998 r. główna nagroda „Bursztynowy Motyl” za najlepszą książkę podróżniczą roku (Terra incognita-Wyd. Bellona) – to wystarczająca premia za podróże Jacka Pałkiewicza.

Na swojej prywatnej, komercyjnej stronie zamieścił – obok ni to orderu, ni to ryngrafu – takie słowa: „Jacek Pałkiewicz - członek rzeczywisty Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie,  dziennikarz, jeden z najbardziej aktywnych podróżników-eksploratorów naszych czasów. Niestrudzony organizator wypraw na wszystkich szerokościach geograficznych globu z zapałem dokumentuje pradawne kultury małych grup etnicznych, które pod niszczącymi wpływami naszej cywilizacji na zawsze znikają z powierzchni ziemi...”. w rubryce „życiorys” pisze o sobie: „twórca survivalu w Europie”.

Pałkiewicz, pohamuj się i ogarnij! Toż to niemal lordowska laudacja!

Co to za survival, skoro czuwa nad nim NASA w ramach naukowych badań, albo radzieckie Centrum Szkolenia Kosmonautów, albo wspomniany „specnaz”? A może coś więcej, panie Jacku, na temat tego, skąd Pan pozyskał tak fajnych sponsorów-mecenasów-donatorów?

Wojciech Cejrowski (lista destinations powalająca) z niemal każdego swojego wyjazdu przywozi telewizyjny reportaż i książkę. Czyli rzeczywiście pracuje dla uciechy i edukacji szarego człowieka, a nie dla elit. Jego imponująca lista nagród jest adekwatna do tego, co robi: to są odznaczenia „branżowe” (podróżnicze) albo honorowo-żartobliwe (jak tytuł „magistra honoris causa”).

Marek Kamiński (podobnie powalające listy książek, filmów, wypraw i branżowych odznaczeń) otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1995) za zdobycie bieguna północnego i rozsławienie imienia Polski w świecie. Jego wizerunek polarnika i survivalowca zdobi też fajna karta z niepełnosprawnym Jankiem Melą.

Beata Pawlikowska, tytan pracy wydawniczej. Może i blondynka, bo nagrody omijają ja szerokim łukiem (Pedia podaje dwie: w maju 2010 roku zdobyła nagrodę im. Magellana za "wytrwałe promowanie mody na podróżowanie", a w maju 2013 Fundacja na Rzecz Ratownictwa Specjalistycznego z Wykorzystaniem Psów „IRMA” przyznała Beacie Pawlikowskiej tytuł honorowy Ambasadora Fundacji).

Pamiętasz pan Tony Halika i jego – wciąż dziarską i mądrą – Elżbietę Dzikowską? Arkadego Fiedlera? Edmunda Strzeleckiego pamiętają tylko kronikarze, żył w czasach bardzo historycznych.

Najbardziej znany krakowski podróżnik, przewodnik i pilot turystyczny oraz kartograf, Władysław Grodecki, odbył 3 samotne podróże dookoła świata; w tym 18-miesięczną wyprawę dookoła świata dla uczczenia rocznicy odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w latach 1992-1994. Poza Antarktydą odwiedził wszystkie kontynenty. W trakcie podróży przeżył wiele przygód, m.in.: w Pakistanie poszukiwano go listem gończym, do Australii udało mu się wjechać bez wizy i pieniędzy, Indie zwiedził posiadając jedynie 50$, spędził trzy tygodnie na bezludnej wyspie znajdującej się na Pacyfiku oraz przez półtora roku pracował na pustyni[2].

Wojciech Dąbrowski – to z pasji podróżnik i popularyzator tanich podróży po świecie. Autor artykułów podróżniczych, współautor poradników dla globtroterów wydawnictwa Przez Świat oraz autor książki „Na siedem kontynentów. Notatnik podróżnika”. W trakcie podróży, które finansuje z własnych funduszy, odwiedził 235 państw i terytoriów zależnych. W latach 1989-2010 odbył 10 samotnych podróży dookoła świata, każdą z nich inną trasą[3].

Jest jeszcze inny dopiero niedawno odkryty wielki podróżnik, który nazywał się Kazimierz Nowak. W latach trzydziestych zjeździł cała Afrykę na rowerze  Pisze o tym w książce "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd".

Maurycy August Beniowski, Benyovszky Móric, Maurice Auguste de Benyowsky – bohater twórczości Słowackiego (poemat Beniowski, 1841) i Sieroszewskiego (dylogia Beniowski, 1916), uczestnik konfederacji barskiej, zesłany na Kamczatkę, z której zorganizował ucieczkę statkiem. Żołnierz, awanturnik, kosmopolita, autor głośnych pamiętników, de facto związany był z trzema narodami: węgierskim, polskim i słowackim (patrz: Pedia). Wart zapamiętania choćby za tytuł swoich pamiętników: The Memoirs and Travels of Mauritius August Count de Benyowsky, Magnate of the Kingdom of Hungary and Poland. One of the Chiefs of the Confederation of Poland. Consisting of his Military Operations in Poland, his Exile into Kamchatka, his Escape and Voyage from that Peninsula through the Northern Pacific Ocean, Touching at Japan and Formosa, to Canton in China, with an Account of the French Settlement, he was Appointed to Form upon the Island of Madagascar (written by Himself, translation from the Original Manuscript. London-Dublin, William Nicholson, 1790).

Globtroterem – trochę przewrotnie – jest Grzegorz Kołodko, był Bronisław Malinowski. Wolanowski, Wolniewicz, Budrewicz, Giełżyński, i Badowski – pierwszy Polak, który zaliczył wszystkich 7 kontynentów . No i maestro Kapuściński. (…)A że podróżowali „na delegacje” nie mogli zazwyczaj jechać tam gdzie by się chciało, ale tam, gdzie ich wysłało kierownictwo... takie były czasy! No imamy oczywiście nasze podróżnicze młode wilki: Kamila Michnola, co wyruszył dookoła swiata przez wszystkie kontynenty no i prawie, prawie mu wyszło (na raty), Yaho de Ville co kocha tylko Afryke - ale jak! i Michała Kozoka[4].

Panie Pałkiewicz, pan wymyśliłeś survival? I chcesz za to ordery? Pan grasz w jednej lidze z kucharzem Makłowiczem, gotującym gościnnie po całym świecie, ten zaś długo jeszcze nie dostanie Krzyża. Podobnie jak grająca w te same klocki Martyna Wojciechowska. Bo to jest plastikowe i mało prawdziwe. Ja gram w lidze amatorskiej, cicho, bezszmerowo, ale prawie nie ma „obłasti” w byłym Sojuzie, której nie zwiedziłem metodą „co się uda, to moje”, bez sponsorów. Azja Środkowa i jej kilkadziesiąt ludów – to moja – odwzajemniona – miłość. Chyba jednak napiszę, żeby mi jakiś order dali, chociaż… kiedyś do kancelarii Prezydenta RP, najpierw Kwaśniewskiego, potem Kaczyńskiego – złożyłem rezygnacje z obywatelstwa. Potraktowano ją jak wybryk pacana, choć powody podałem poważniejsze niż brak orderów w klapie. Pan uważaj, by pana podobnie nie potraktowano!

Forest Gump PL