Ja, Nostradamus

2010-02-20 23:35

 

JA, NOSTRADAMUS

/prorok zagłady, powiadają. A ja myślę, człowiek przejęty był niedolą, której nie chciał dla świata, a której możnaby uniknąć, gdyby jego przepowiednie czytać z dobrym sercem, a nie w poszukiwaniu adrenaliny/

 

Nikt nie lubi takich typów, którzy każde dramatyczne zdarzenie podsumowują krótkim: „a nie mówiłem”. Jednak jest taki typ przepowiedni, nad którym warto się głębiej i poważniej zastanowić.

Człowiek rozpoznaje rzeczywistość nie tylko zmysłami, świat nie składa się wyłącznie z tego, co ludzkie zmysły zdołają nam przedstawić. Oto bowiem bylibyśmy jak ten pierwotniak pantofelek, którego świat sprowadza się do rozpoznawania stężenia substancji w środowisku wodnym. Kura uważa, że zjadła wszystkie mądrości świata, jeśli zauważa, że ręka wyposażona w kij każe jej uciekać, a ręka sypiąca ziarno każe kurze dziarsko przybyć po karmę. Tak więc powiedziano, że człowiek ma jeszcze kilka innych, niestandardowych „detektorów”, zwanych łącznie „szóstym zmysłem”. Za ich pomocą człowiek poszerza sobie pantofelkowo-kurzy świat, i choć nie potrafi sobie wszystkiego do końca wyjaśnić racjonalnie, zdaje się głęboko wierzyć w to, co widzi ponad rozum.

Zdarzenia z przyszłości nie są jakąś wielką tajemnicą Uniwersum: gdyby znać wszystkie fakty i wszystkie związki przyczynowe, możnaby niemal na pewno przewidywać, co zdarzy się za chwilę, jutro, za tydzień, za sto lat. Ale jeśli nie znamy wszystkich faktów i wszystkich przyczyn, wcale nie musimy być zamknięci w kuli zdarzeń łatwo przewidywalnych. Oto bowiem zdarza się nader często, że – mając jakąś wiedzę w konkretnej dziedzinie – możemy doznać szczególnego olśnienia zarówno co do jakiejś prawidłowości wszechświata, jak też co do tego, co zdarzy się we wszechświecie poza kulą zdarzeń łatwych, nawet daleko poza tą kulą: po prostu coś się stało i nagle – krok po kroku – nasze poznanie przebiło się daleko w przyszłość po jakiejś logicznej ścieżce i nie bacząc na wszechstronne uzasadnienie stawia bezbłędną prognozę, jakby otwarto przed nami książkę bez czytania, od razu na właściwej stronie. Skąd jaskółki wiedzą, że nadchodzi deszcz? A jednak obniżają swój lot i krążą blisko gniazd. No, właśnie.

W ten sposób niejeden z nas przewidział niejedno, i to nie w kolejkowy, kassandryczny sposób, tylko w pełni uprawniony, choć nie dający się rozumowo uzasadnić. Tylko że najczęściej takie prognozy są odrzucane jako „zwykłe krakanie”, i tu dochodzimy do sedna: owe prognozy są najczęściej przedstawieniami zwycięstw zła, jakie czekają nas w przyszłości: przewidywanie zdarzeń dobrych i przyjaznych jakoś nie cieszą się zainteresowaniem, te fatalistyczne natomiast, choć próbuje się je pokryć wątpliwościami, głęboko nas dotyczą. Nie chcemy ich i stąd próby ich dezawuowania, tak jakbyśmy chcieli zaklęciami oddalić niebezpieczeństwo.

Chyba że ktoś potrafi stworzyć wokół swoich przepowiedni jakąś szczególną aurę, wtedy zyskuje „firmowy” placet maga, jasnowidza, czarnoksiężnika, pytii, wróżbity, eksperta, a może niechcianego czarnowidza. Na tym tle dochodzi do częstych ordynarnych oszustw.

Świat współczesny, urzeczony i zarazem podporządkowany skrajnemu racjonalizmowi, generalnie odrzuca wszystko, co nie ma uzasadnienia w liczbowo-ligicznych manipulacjach, do których używa zewnętrznych „mózgów” podłączonych do sieci. Ten sam świat współczesny przeżywa również spazm ucieczki ku jednoznacznym, choć niewytłumaczalnym diagnozom przyszłości, choćby miały być przejmująco straszne: stąd taka popularność wszelkich pism ezoterycznych i osób umiejących posługiwać się niedopowiedzeniami albo brutalnymi prawdami, jak – nie przymierzając – Rasputin. Może to jest dowód na zagubienie się ludzkości w meandrach, może dowód zbiorowego i powszechnego atawizmu, zawsze jednak warto zainteresować się, czy przypadkiem w ten sposób nie czynimy ze złych wróżb – przykazań.