Istotność w służbie błahostek

2020-06-02 09:11

 

Funkcjonuję w przestrzeni politycznej – na jej ludowo-proletariackich obrzeżach – od roku 1970, zacząłem jako licealista. Przeżyłem (na sobie) kilkudziesięciu wziętych i uznanych przywódców lewicy oraz ruchu ludowego. Mam nadzieję, że ten niemały przecież staż – uchroni mnie przed krytykanctwem, nastawionym na czepialskie wyłapywanie potknięć merytorycznych czy metodycznych. Chętnie zaś odniosę się do „przyłapania” mnie na nieścisłościach poważnych.

Przede wszystkim widzę wielkie podobieństwo między praktycznymi „manifestacjami” ludowości i tego co proletariackie. Ideowe różnice – w moim przekonaniu są bardziej mentalne niż światopoglądowe czy polityczne.

Całość swojej skrócę do niezupełnie pogłębionej analizy treści poniższego rysunku. Samo użycie „pisma obrazkowego” ora zdawkowość granicząca z pobieżnością – może uchroni mnie przed jakże częstym zarzutem: wypowiadasz się, chłopie, językiem zbyt trudnym dla Kowalskiego. I Malinowskiego, Nowaka oraz Piszczyka.

Po części zwracam się też do nieprzyjaciół ideowych, niepomnych tego, ze „wszyscyśmy w jednakim położeniu", toteż gotowych mnie rozszarpać za samo słownictwo, które im się „kojarzy”.

Rysunek przedstawia około 20 pojęć, z których wszystkie mają bliski lub pół-bliski związek z lewicowością. Jeszcze raz zastrzegam: to nie jest esej naukowy. Błędy są po to, by je omówić i skorygować, jeśli taka potrzeba i wola będzie.

Przewodnikiem po tym rysunku niech będzie pojęcie WOLNY WYTWÓRCA. To taki uczestnik życia gospodarczego, który „obowiązkowo” uczestniczy w życiu politycznym. Nie czeka biernie na jakiś wszech-sprawczy „system-ustrój” – tylko go świadomie, podmiotowo, aktywnie współtworzy. Jeden z moich mistrzów utożsamia wolnego wytwórcę z przedsiębiorcą asertywnym politycznie, nie dającym sobie w kaszę dmuchać. Ja zaś mam to takiego podejścia dużo rezerwy, bowiem z dość dobrze znanych mi powodów – tacy akurat najchętniej przepoczwarzają się w Rwaczy Dojutrkowych.

Tymczasem Przedsiębiorca (z Dużej Litery) – to ktoś, kto wykorzystuje swoje ponadprzeciętne talenty i umiejętności – do pomnażania wspólnego dobra poprzez zaspokajanie społecznych potrzeb w drodze indywidualnych działań na własny rachunek i na własne ryzyko, a swoją korzyść widzi nie bezpośrednio kosztem ogranej konkurencji – tylko pośrednio, jako efekt wzrostu korzyści zbiorowej. I tylko tędy podążając – jako świadomy i aktywny współ-twórca systemu-ustroju staje się Wolnym Wytwórcą, bez potrzeby dyskontowania swoich przewag poprzez rozmaite monopoliki.

Ze względu na to nieomal chrześcijańskie podejście – Stanisław Staszic czy José María Arizmendiarrieta (kapłani) osiągnęli sukces dla „swoich” kolektywów (nieomal, bo nie prowadzili przy tej okazji agitacji religijnej).

Wspomniawszy o kapłaństwie – uczyńmy ośrodkiem centralnym naszego rysunku – Humanitaryzm. Według Słownika Języka Polskiego – «postawa, którą cechuje szacunek dla człowieka i troska o jego dobro» (najlepiej dodawszy, że owo dobro – nie-obowiązkowo kosztem innych gatunków).

Obniżywszy nieco loty (patrz: rysunek) wchodzimy w obłok Syndykalizmu. Ten sam Słownik podaje, że jest to «kierunek w ruchu robotniczym, zakładający prymat celów ekonomicznych nad politycznymi w walce o prawa proletariatu». Syndykalizm zatem można pojmować – i ja tak czynię – jako troskę o pełnię własnego człowieczeństwa opartą na kalkulacji ekonomicznej: masz realną szansę stać się współ-zamożnym – złapałeś Pana Boga za nogi. Załóż związek zawodowy i zmuszaj kapitalistę-fabrykanta-prezesa, aby się dzielił ze światem pracy swoim zyskiem, najlepiej sprawiedliwie, czyli aż do zaspokojenia załogi.

Ale my nie obniżamy lotów i zmierzamy (rysunek) ku Kooperatywizmowi. Co na to rzeczony wcześniej Słownik? Odpowiedź: to doktryna społeczna uznająca spółdzielczość za najdoskonalszą formę własności. Spółdzielca to ktoś, kto występuje w roli Kolektywnego Wolnego Wytwórcy. Jako uczestnik kolektywu tłumi w sobie chęć dyskontowania swoich indywidualnych przewag kosztem współ-spółdzielców. Znajduje – tak jak inni – dla całej braci zlecenia-zadania, wspólnie je realizują i po wszystkim dzielą się wedle wkładu pracy  korektą na potrzeby indywidualne. Przykład – maszoperia.

Spółdzielca odróżnia się tym od „zwykłych”  wytwórców, że tę pracę, którą wykonać może jak zatrudniony, licząc na łaskawość zatrudniającego przy wypłacie i wcześniej przy rozdziale obowiązków – woli wykonać jako w pełni podmiotowy uczestnik kolektywu.

Taki jednak kooperatywizm w „czystej”, wyekstrahowanej formie ekonomicznej – nie zadowala świadomego swojego położenia (pozycji) Wolnego Wytwórcy. Im bardziej ogarnięty – tym chętniej sięga po wsparcie edukacyjne (koniecznie klasowe, wyjaśniające, skąd się bierze wyzysk jednych przez drugich) oraz po wsparcie samo-obywatelskie (czyli rzeczywistą samorządność, jakże różną od fraktalnych placówek wysuniętych Państwa (urzędów, służb, organów, legislatury), w ostateczności mających „za sobą” takie narzędzia (prerogatywy), jak prawo do stosowania przymusu i przemocy.

Państwo jest wrogiem obywatelskiej samorządności, zatem jest też śmiertelnym zagrożeniem dla samo-edukacji i dla spółdzielczości. Jego rola jest więc wyłącznie ustępować pod naporem sprawnej obywatelskiej samorządności – dopóki nie obumrze jako twór nikomu niepotrzebny.

Gdyby Kooperatywista doznał atawizmu i stał się „zaledwie” Syndykalistą” – Państwo się odradza, bo ma znów wiele do zrobienia, wobec nieudolności Obywateli.

 

*             *             *

Na tym możnaby poprzestać, tyle że lewica do swojego celu zmierza meandrami, czasem dalekimi od sedna.

Dramat zaczyna się wtedy, kiedy zamiast doskonalić racje kooperatywistyczne – żywioł społeczny skręca w „lewactwo” (Rewizjonizm) albo w „prawactwo” (Integryzm). Już wyjaśniam, najlepiej w tabelce:

REWIZJONIZM

INTEGRYZM

Tu pojmujemy rewizjonizm jako burzycielskie dążenie do przebudowy świata, jego politycznej struktury i społecznych priorytetów.

Tu pojmujemy integryzm jako spolegliwe dążenie do wpasowania się w rzeczywistość, do położenia w niej współ-stempla-śladu

Ulica – masowe wystąpienia przeciw kostniejącemu ładowi

Pacyfizm – różnorodne formy unikania wojennego etapu dyplomacji

Socjal – konieczne i obowiązkowe zabezpieczenie każdemu godnego bytu

Genderyzm – nieograniczony liberalizm płciowy, rozszerzone pojęcie rodziny

Roszczeniowość – obowiązkiem kapitalisty jest utrzymywać swoich pracowników

Ekologizm – inne gatunki – jako bezbronne ofiary człowieka – mają „więcej praw”

Edukacja – aby zachować „czujność klasową” – obywatel musi umieć patrzeć na ręce kapitalistom

Feminizm – biologiczne różnice płciowe nic nie znaczą wobec podobieństwa społecznego kobiet, mężczyzn, itp.

Itd. – mnożą się flibustierskie, podskakiewiczowskie próby oporu przeciw „zalegalizowanej niesprawiedliwości

Itd. – mnożą się formuły ugodowe-kapitulanckie, pozwalające wtopić się w dojutrkowe wygodnictwo, w reprodukcję ustroju

NIEPRZEJEDNANIE

/negowanie „prawa do postępowości” innej niż wyzwolenie świata pracy od wyzysku/

KOMPROMIS

/uznanie „prawa” do obecności dla gospodarności indywidualistycznej/

Strajk – formuła „podstawiania nogi” wszelkim próbom racjonalności indywidualistycznej

Dialog – w każdej sytuacji dążyć trzeba do porozumienia, nawet niekorzystnego

Terroryzm  - wszelkie formy dywersji i sabotażu na szkodę kapitału i kapitalistów

Wallenrodyzm – za przykładem Hermanna der Cheruskera – wtopić się i pokonać (oszukać)

Bolszewizm – tu pojmowany jako „dyktatura proletariatu”, tępienie „wroga klasowego”

Etatyzm – tu pojmowany jako „kapitalizm państwowy”, decydentura-nomenklatura

 

SOCJALIZM NIECIERPLIWY (przegięcie doktrynalne) – ów lepszy, sprawiedliwy świat MUSI zaistnieć jeszcze za naszego życia, nawet kosztem przymusu i przemocy anty-kapitalistycznej.

 

Niecierpliwi socjaliści gotowi są do eksterminacji wszelkich odchyleń od doktrynalnego modelu idealnego, przez co sami wypaczają sens idei sprawiedliwości społecznej i humanitaryzmu

 

 

SOCJALIZM KONSTRUKTYWNY (pragmatyzm historyczny) – lepszy świat przyjmujemy jako możliwy pod warunkiem, że Człowiek zmieni się, przebuduje mentalnie ku wzajemniczości, dobrosąsiedztwu

 

Konstruktywiści gotowi są do „długiego marszu”, szlakiem rosnącej obywatelskości powszechnej, a to oznacza ustawiczne „pilnowanie modelu” przed wypaczeniami i drogą na skróty

 

 

Kluczem ostatecznym do powyższej nano-analizy (a może drobno-analizy) jest pojęcie Stanowiska Pracy. Współczesny wyzysk polega na tym, że gospodarkę stanowią miriady Stanowisk Pracy, osobliwych „praco-matów”, pozostających w dyspozycji coraz węższej warstwy uprzywilejowanych, dostępnych „na każdym kroku”, ale na warunkach dysponentów, czerpiących z tego dwie korzyści:

  1. Mogą udostępniać Stanowiska Pracy w takiej formule, które nie pozwala pracownikowi oszczędzić wystarczająco do „nabycia” własnych Stanowisk Pracy (pracownik wciąż misi pracować, by reprodukować swój skazany na skromność, uwikłany w zależności potencjał);
  2. Mogą dyktować Pracownikowi sposób (model finansowy), w jaki będzie on wydawał zarobek w obszarze Konsumpcji, czyli do eksploatacji pracy dokłada się eksploatację gospodarstwa domowego poprzez strukturę prawa i dopuszczalnych strumieni konsumpcyjnych (model);

Dziewiętnastowieczne, wczesnokapitalistyczne (marksowskie) pojęcie wyzysku fabrycznego nie dezaktualizuje się co do istoty mechanizmu, ale jest już – co historycznie oczywiste – przebrzmiałe co do konkretnego wyrazu. Miejsce niegdysiejszych manufaktur i fabryk – zajmują obecnie sieci-struktury-systemy, co widać szczególnie w obszarze urbanizacji-infrastruktury.

Powyższy akapit wyjaśnia, dlaczego Rewizjonizm jest poręczniejszy od Integryzmu (bo jest bezkompromisowy co do istoty wyzysku), ale też jest przestrogą przed zapamiętałym Nieprzejednaniem.

 

*             *             *

Dobrze jest – kiedy tekst ma charakter, chcąc nie chcąc, polityczny – opowiedzieć się, nie uprawiać kunktatorskiego dekownictwa.

Otóż jestem – co łatwo udowodnić – piewcą wszystkich trzech owoców (interesów) Kooperatywizmu (górna częśc czerwonej strzałki na rysunku), a za rzeczywisty postęp społeczny uznam Rzeczpospolitą Spółdzielczą, pracuję od lat (pośpiech nie jest tu ważniejszy niż czystość modelu) nad formułą kooperatywizmu, opartego na Wzajemniach, szczególnego typu spółdzielniach.

Moja główna krytyka skierowana jest przeciw strajkom-bolszewizmowi-terroryzmowi  jednej strony, a z drugiej – przeciw etatyzmowi, łże-dialogowi, etatyzmowi.

Więcej zrozumienia mam (ale bez przesady) dla Rewizjonizmu i dla Integryzmu, mając jednak „czujny klasowo” wobec nich dystans. Najbardziej mnie natomiast boli atawizm, widoczny obecnie w Polsce, polegający na odruchowym syndykalizmie, cofnięciu się do pretensji do kapitału o to, że robi swoje, że jest łupieski wobec Świata Pracy. Syndykalizm ten obecny jest – paradoksalnie – w najmniejszym stopniu w centralach związkowych, towarzyszy raczej integrystycznym i rewizjonistycznym ubocznościom.

Chyba, że cała ta „filozofia” jest funta kłaków warta. A na to wychodzi, jeśli poważnie brać „odzew” na moje publikacje. Ani jednak, Czytelniku, ostatecznie mnie pogrzebiesz – spróbuj szczerze wytypować swoje miejsce w proponowanym schemacie.

Jan Gavroche Herman