Idee sponsorowane. Inteligencja użytkowa
2010-04-06 08:21
Pieszczotliwa nazwa „idei sponsorowanych” rozpowszechnia się w środowisku tzw. ekspertów, którzy coraz częściej mają zwyczaj pobierania podwójnego wynagrodzenia za swoje analizy, a zwłaszcza za polityczne i urzędnicze podpowiedzi, nazywane wnioskami z analiz.
Pierwsze wynagrodzenie – to honorarium za zlecenie ekspertyzy i jej wykonanie. Drugie wynagrodzenie – niekoniecznie w „żywym” pieniądzu – to nagroda za to, że ekspert w taki a nie inny sposób zaangażował swój autorytet i wiedzę, za to, że z ekspertyzy jasno wynika, kto ma z niej odnieść korzyść majątkową lub polityczną.
Dobrze jest w takich wypadkach obejść się bez nazwisk, tytułów ekspertyz i instytucji funkcjonujących w tym obszarze. Dla wszystkich rozgarniętych obserwatorów życia publicznego jasne jest jednak, w jaki sposób firmy farmaceutyczne wpływają na „nieoczekiwaną” popularność swoich medykamentów, jak wydawcy wciskają szkołom swoje akurat podręczniki, jak firmy ubezpieczeniowe czy OFE kształtują „świadomość” tych, którzy je wybierają z bogatej oferty, stając się poniekąd ich ofiarami. Ich – czyli swoich wyborów i firm, które wybrali. Niezależne – oczywiście – ekspertyzy stają się nawet tłem spotów reklamowych!
Nie ma dziś dziedziny społecznej i gospodarczej, a nawet technicznej, w której nie rosłoby znaczenie „niezależnych” ekspertyz, drukowanych (słowo „drukować” znane jest w środowisku piłkarskim) na zlecenie konkretnych sponsorów.
Nie ma zatem też dziedziny społecznej i gospodarczej, a nawet technicznej, w której ze swoimi sponsorowanymi ideami nie osiadałaby we wciąż znaczniejszych rolach inteligencja użytkowa. Inteligencja jako zbiorowość czy warstwa oraz inteligencja rozumiana jako zdolność selekcjonowania informacji, przetwarzania jej i optymalizowania jej zastosowań.
Można powiedzieć, że syntetyzujący się świat nasz cały, stający się wciąż bardziej sztucznym, wciąż dalej umykający od naturalności, pozwala już sobie otwarcie i na „przemysłową” skalę lepić nasze widzenie, nasz świato-obraz, nasz światopogląd. Ten sam proceder znamy ze Średniowiecza, ale wtedy rzecz osadzona była w prawdziwej niewiedzy, poza wyjątkami palonymi na stosach. Dziś jest inaczej: wiedzy nie brakuje, a zamiast stosów mamy do czynienia z eksterminacją – chyba politycznie i ekonomicznie zamierzoną – inteligencji, tej z prawdziwego zdarzenia, w to miejsce zaś propaguje się ową inteligencję użytkową.
Nie pocieszajmy się, że kłamstwo ma krótkie nogi. Im bardziej cywilizowane „demokratyczne państwo prawa”, tym łatwiej jest uniknąć kary za bezczelne i cyniczne wypaczanie zbiorowej świadomości i za decyzje podjęte w oparciu o „idee sponsorowane”. Tym trudniej jest też owe decyzje i owe skutki „odkręcić”.
Zresztą, patyną już pokryte są badania, w których wykazano, że nawet kiedy widzimy zielone, to jeśli wszyscy współ-obserwatorzy zgodnie twierdzą, że widzą niebieskie – my sami zaczynamy ów błękit widzieć, i to nie z uprzejmości, tylko faktycznie!
Zatem – zapraszam do lektury specjalistycznych roczników, kwartalników, miesięczników. A nawet prasy codziennej. I może niektórych sąsiedzkich blogów…
Poza tym – wiosna, jak zawsze!